Rozmawialiśmy niedawno ze znajomym na temat tworzenia dla niego systemu inwestycyjnego. Lubi handlować często i do tego z dość dużą dźwignią (5-10 krotną). Oczywiście wszystkie pomysły trzeba najpierw przemyśleć i przedyskutować, żeby nie władować się na minę, która ujawni się dopiero podczas inwestowania.
Pomysł zakładał wchodzenie na rynek od razu na otwarciu sesji, a następnie zamykanie pozycji jeszcze przed południem, kasując w ten sposób zysk lub stratę. Nie będę wchodził w szczegółowe założenia, jakie zostały przyjęte dla zarabiania na rynku, gdyż nie są one w tej chwili istotne. Poważnym problemem wydała mi się jednak relacja skuteczności tego systemu w odniesieniu do kosztów, które były generowane.
Założeniem wyjściowym był rachunek o wielkości 50 tysięcy złotych oraz prowizje w wysokości 5 zł od kontraktu. Pojawił się jednak problem z oszacowaniem poślizgów związanych z wykonywaniem zleceń. Skoro jednak w grę wchodziło handlowanie nie więcej niż 10 kontraktami za jednym razem, przyjęliśmy, że będzie to 1 punkt indeksowy, czyli minimalny krok notowań, zwany też tickiem.
A zatem, wiedząc że pozycje będą zamykane tego samego dnia, mamy 5 zł prowizji i 1 punkt poślizgu za otwarcie oraz 5 zł prowizji i 1 punkt poślizgu za zamknięcie każdego kontraktu. Wiedząc, że punkt kosztuje 20 zł, daje nam to dzienne koszty handlowania tym systemem na poziomie 50 zł.
Załóżmy zatem, że działamy bez dźwigni finansowej. Mając indeks na poziomie ok. 2430 pkt i wiedząc, że jeden punkt wart jest 20 zł, wielkość pozycji kontrolowanej jednym kontraktem opiewa na 48 600 zł. Przyjmijmy więc, że posiadając 50 000 zł gramy tylko jednym kontraktem. Jaki jest więc koszt stosowania takiej strategii, bez wykorzystania dźwigni finansowej?
Wiedząc, że sesji giełdowych w roku jest ok 250, a koszty wynoszą 50 zł za kontrakt, otrzymujemy wartość 12 500 zł. Czyli koszty stanowią 25% wartości naszego portfela. Oznacza to, żeby system wygenerował jakikolwiek zysk netto jego teoretyczna zyskowność musi przekroczyć poziom właśnie 25%.
Chcąc zastosować jakąkolwiek dźwignię finansową musimy przemnożyć te 25% przez ilość kontraktów. A więc korzystanie z lewara 4:1 oznacza koszty rzędu 50 000 rocznie. Niemało, prawda?
Zanim jednak wyciągniemy wnioski, trzeba poczynić pewne zastrzeżenia. Z tych 50 zł dziennego kosztu handlowania jednym kontraktem 10 zł to faktyczny koszt (prowizja) a 40 zł to poślizgi. W rezultacie domowi maklerskiemu oddajemy 5% portfela, a rynkowi 20% na koszty dokonywania transakcji. Tyle tylko, że poślizgi nie są naszym kosztem w klasycznym tego rozumieniu. Jest to zwyczajnie wartość, o którą musimy pomniejszyć teoretyczne wyniki systemu inwestycyjnego po dokonaniu testów w oparciu o dane historyczne.
Powyższy przykład pokazuje, że nawet jeśli teoretycznie uda nam się ustalić jakąś statystyczną prawidłowość, której poddaje się rynek, nie zawsze okazuje się, że można ją w efektywny sposób wykorzystać. Koszty dokonywania transakcji są elementem często pomijanym przez inwestorów, a w dużej części przypadków rozstrzygają one o tym, czy system będzie zyskowny, czy też przeciwnie, poniesie porażkę.
Dlatego czasem warto jest inwestować znacznie spokojniej. Nie szarpać się z rynkiem wchodząc i wychodząc oraz odwracając nasze pozycje, Czasem dobrze umiejscowiona transakcja pozwala nam nie tylko na spokojniejszy sen, ale również daje większe szanse na sukces, własnie przez to, że minimalizuje koszty związane z prowizjami. I pieniądze w końcu nie przeciekają nam przez palce...
gdybym miał możliwość to nie inwestowałbym na Gpw za to z chęcią zainwestowałbym na Dax np. Gpw opłaty kupno/wyjście w akcje i już masz -0,76 procenta. trend boczny od listopada zeszłego roku czyli na samych prowizjach jak dwa razy powiedzmy zająłeś pozycje masz -1,6 proc. płynność 2/3 spółek z parkietu pozostawia wiele do życzenia. i jeszcze ja chciałbym mieć konto premium w BOŚ no to 45 pln miesięcznie. opłaty jak nie ma zysku doprowadzają mnie do stanu zniechęcenia. no i podatek dochodowy wyciągnięta rączka państwa po 19 procent jeśli uda Ci się wyjść na plus. nie jestem na tyle obrotny żeby założyć za granicą konto maklerskie ale jakbym je miał podziękowałbym Gpw z chęcią.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ale jest i druga strona, właśnie w Bosiu są progi, i mnie już raz udało się dla konta płatnego 45 zł przekroczyć próg 20 kontraktów - wtedy mam za free miesiąc.
OdpowiedzUsuńDrugą sprawa, na pewno wchodzenie codzienne - jeśli człowiek nie jest dobrym daytraderem jest raczej kiepskim rozwiązaniem. Bo co innego styl który preferujesz, a co innego umiejętności.
Akurat między 8:45 - 9:30 dzieją się niezłe cuda, a czasami dopiero po 12:00 można dokładnie określić kierunek.
Faktycznie lepiej chyba inwestować na kontraktach zagranicznych DAX, SP500 lub akcje PKO, PKN, KGH. Myślę opanowanie samego PKO jest czymś ciekawym - pracuję na tym obecnie.
Koszty dokonywania transakcji są elementem często pomijanym przez inwestorów, a w dużej części przypadków rozstrzygają one o tym, czy system będzie zyskowny, czy też przeciwnie, poniesie porażkę. Prosta zasada 3R o której pisałeś na początku bloga + zarządzanie pozycją może przynieść dobre rozwiązanie.