czwartek, 14 sierpnia 2014

A tymczasem trzy lata temu...

Pamiętacie, co działo się w sierpniu 2011 roku? Wykres obrazujący Wig20 w tamtym okresie wisi zalaminowany nad biurkiem przy którym inwestuję i bloguję i każdego dnia przypomina mi o czarnych łabędziach i innych gwałtownych i niespodziewanych wydarzeniach, które miały miejsce trzy lata temu.


Już w ciągu pierwszych 10 dni sierpnia zakres ruchów od maksimum do minimum przekroczył 600 punktów indeksowych, a później cofnął się w górę o kolejne 300. Taka fala zmienności nie była wcześniej sygnalizowana w żaden sposób przez rynek. Co się więc stało?

Jak zapewne część z czytelników pamięta, problemy kryzysu nie skończyły się na początku 2009 roku, kiedy to indeksy giełdowe zaliczyły dno, ale ciągnęły się jeszcze przez dłuższy czas. Problemy banków i instytucji finansowych, a w końcu problemy USA z podniesieniem limitu długu i obniżeniem ratingu do AA+.

W rezultacie powstał bardzo silny ruch spadkowy, któremu towarzyszył znaczący wzrost zmienności rynkowej. Warto jest jednak spojrzeć na atmosferę, jaka panowała w tym czasie. Bardzo dobrze oddaje to zamieszczona na Wyborcza.biz relacja z przebiegu jednej z giełdowych sesji, tej o największej rozpiętości. Podczas gdy rano było tak:


po lunchu już tak...



a pod koniec sesji tak...


Tak na marginesie, nawet w ciągu trwającej sesji giełdowej znajdzie się analityk lub ekspert, który chętnie wytłumaczy co się właśnie dzieje :)

Takich sesji giełdowych mieliśmy z rzędu kilka, każda kolejna spychała indeksy coraz niżej. Panujące zawirowania wybiły zmienność na rynku opcji do niesamowitych poziomów. Oddać to chociażby może jeden z moich wpisów, opublikowany kilka miesięcy później. Pokazuje, jak opcja może w ciągu 6 dni zmienić swoją wartość 50-krotnie (sic!).

Znaczenia wydarzeniom sprzed trzech lat dodaje fakt, że do dnia dzisiejszego nasz indeks Wig20 nie wspiął się na utracone wtedy poziomy. Co więcej, praktycznie przez cały czas od tamtych dni poruszamy się w ruchu bocznym zarysowanym przez pierwsze kilka sesji.


Pojawia się pytanie, czy można tego typu wydarzenia przewidzieć? Najczęściej jest to bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Czarne łabędzie charakteryzują się własnie tym, że wymykają się nie tylko standardowym oczekiwaniom, jakie inwestorzy mają wobec rynku, ale również dotychczasowym zmianom, które występowały i które traktowaliśmy jako wyjątkowe duże. Poza tym nie trzeba szukać daleko, żeby znaleźć inne czarne łabędzie na rynkach:


Nie ma dobrej obrony przed tego typu zdarzeniami. Można ustawiać stop lossy, które co prawda usuną z rynku nasze pozycje, ale mają wiele wad, z którymi ciężko się pogodzić. Drugim rozwiązaniem są opcje put, które kupowane regularnie są w stanie zagwarantować nam zabezpieczenie portfela na określonym poziomie. Tyle tylko, że kupowanie opcji to ciągły koszt, który musimy ponosić. Ale działa to właśnie jako ubezpieczenie i taka jest rola tych opcji w portfelu.

Macie jakieś inne rady na tego typu wydarzenia na rynkach?

1 komentarz:

  1. Nie być na rynku.
    Wielu z Nas spekuluje, a to oznacza, że nie trzeba być cały czas na rynku, a tego typu wydarzenia mogą być tylko okazją do zarobienia. Już nie raz pisałeś, czy analizowałeś wykresy spólek na których widać, że coraz mniej spółek rośnie. Część zaczyna spadać, część iść bokiem - to chyba dobry sygnał by nie starać się teraz o dłuższe inwestycje. Szczególnie że nawet ruch spadkowy składa się ze swingów wzrostowych, które nie dają jeszcze sygnału odwrócenia, tylko są pułapką dla mnie doświadczonych graczy.

    Dla niektórych osób starających się inwestować nie potrzeba takiego nagłej zmiany trendu by stale tracić - przypomina mi się Twój wpis - Bajka o internetowych mędrcach i komentarz pewnego Anonima "Cormay ma obecnie najlepszy wskaźnik Cena/Perspektywy. Dodam, że posiadam ten walor ze średnią ceną ponad 12 zł i na pewno nie sprzedam tych akcji taniej. Pozdrawiam "Obecnie poniżej 5 zł, utrata kapitału -58,33%.
    Mam tylko nadzieję, że Anonim poszedł po rozum do głowy i sprzedał, a nie jak napisał Masz tu - jako gracz - absolutną słuszność, ale mnie naprawdę szkoda czasu, wzroku, nerwów i prądu na tak częste sprawdzanie wykresów i łapanie wsparć, żeby akcje sprzedać z nadzieją, że zaraz kurs odbije. Bo ta szkoda czasu właśnie spowodowała u niego utratę prawie 60% kapitału, chyba trudno o lepsza stopę zwrotu, o nerwach nie wspomnę.

    Zawsze najprostsze rozwiązania są najlepsze - SL, może nie jest doskonały, ale nie zawsze można zarabiać, czasami straty się zdarzają i powodują, że człowiek staje się lepszy.

    OdpowiedzUsuń