poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Mini Market Wizards

Kilka miesięcy w jednym z wpisów podzieliłem się trzema elementami, które w mojej ocenie pozwalają mi lepiej inwestować na rynku. Tym razem sądzę, że nadszedł czas na kolejne trzy rady, które są dla mnie niezmiernie ważne.

Uświadomienie sobie ich zajęło mi całkiem dużo czasu i oczywiście było konsekwencją ponoszonych na rynku porażek. Jako człowiek myślący starałem się znaleźć błędy, które popełniam oraz wyrobić w sobie prawidłowe nawyki, które konsekwentnie stosowane pozwolą na odniesienie długofalowego sukcesu. Przedstawione poniżej trzy rady są ze sobą powiązane, dzięki czemu można je potraktować jako części jednej całości.

Tytuł wpisu pochodzi oczywiście od książek powstałych w rezultacie rozmów z inwestorami, którzy odnieśli na rynku sukcesy. Ich dobre rady oraz recepty na zarabianie w znacznym stopniu pomogły mi w zmianie podejścia do rynku, dzięki czemu poprawie uległy również moje wyniki. Każdego, kto jeszcze nie miał okazji przeczytać Market Wizards, odsyłam do recenzji.




Nie trzeba być na rynku przez cały czas


To prawda, którą bardzo trudno jest zrozumieć. Jesteśmy inwestorami, więc chcemy inwestować. Po to założyliśmy rachunek maklerski, żeby składać zlecenia, a nie żeby biernie czekać. A jeśli ponieśliśmy porażkę? Tym bardziej chcemy otworzyć kolejną pozycję i odrobić straty, najlepiej w krótszym czasie niż je ponieśliśmy.

Precyzyjne dokonywanie transakcji jest bardzo trudne. Ale trzeba sobie uświadomić, że przewagą inwestora indywidualnego jest właśnie to, że nie musi posiadać ciągłej ekspozycji na rynek. Może działać selektywnie, identyfikując tylko te sytuacje, w których czuje się komfortowo.

Wiem, że ciężko jest powstrzymać się od próbowania szczęścia za każdym razem, kiedy wyda nam się, że rynek tworzy sprzyjające warunki. Ale z drugiej strony lepiej jest się wyspecjalizować i dokonywać transakcji tylko wtedy, kiedy rynek tworzy dokładnie taką sytuację, na jaką czekamy. Po co dokonywać 50 transakcji rocznie, jeśli tylko 30% z nich będzie udanych, jeśli można dokonywać 20 transakcji ze skutecznością 70-80%. W ten sposób uzyskujemy znaczne oszczędności na prowizjach, a oprócz tego spokój sumienia, który jest chyba jeszcze ważniejszy.

Takie właśnie podejście do rynku pozwala nam na większe zaufanie do naszej strategii inwestycyjnej. Ponosimy mniej porażek, więc jesteśmy bardziej skłonni do trzymania się zasad systemu, który zbudowaliśmy.

Rób więcej tego co działa, a mniej tego co nie działa


Powyższa zasada jest konsekwencją opisanej wcześniej. Przeczytałem ją chyba w którejś części Market Wizards lub w innym miejscu i jej prostota aż mnie uderzyła. Postanowiłem zastosować się do tej zasady i rozpocząłem krytyczną analizę moich poczynań na rynku, eliminując wiele z tego, co nie przynosiło mi pozytywnych rezultatów. Okazało się, że po wszystkim skupiłem się na ok. 40% moich dotychczasowych posunięć, co do których wiedziałem, że posiadają przewagę nad rynkiem, a ja czuję się z nimi dobrze. Reszta poleciała w nicość, ponieważ szkoda tracić czas i pieniądze na metody inwestycyjne, które nie przynoszą dobrych rezultatów.

Wielu inwestorów próbuje, zwłaszcza na początku giełdowej edukacji, licznych technik inwestycyjnych. Przechodzą fascynację rozmaitymi podejściami, czy to fundamentalnymi czy też technicznymi, a wiele z nich kończy się w ślepych uliczkach, czy to z powodu tego, że nie działają, czy też z winy inwestora, który nie potrafi ich umiejętnie zastosować.

Taka krytyczna analiza własnych działań sprawia, że realnie oceniamy nasze umiejętności oraz ewentualną przewagę na giełdzie. Może się okazać, że nie znajdziemy niczego, co działa na rynku, a to z kolei będzie dla nas impulsem do zmiany kierunku lub intensyfikacji działań w poszukiwaniu skutecznych technik inwestycyjnych.

Jeśli okaże się, że dysponujemy podejściem, które posiada przewagę na rynku, wystarczy się na nim skupić i dopracować na tyle, żeby działało najlepiej, jak to możliwe. Nie jest wtedy problemem, że dokonujemy jednej transakcji w miesiącu, skoro podsumowanie roku pokazuje, że osiągnęliśmy zysk zgodny z naszymi oczekiwaniami i sytuacją rynkową.

Szukaj stabilnych metod i z rezygnuj z przypadkowych analiz


Wyobrażacie sobie funkcjonowanie na rynku w ciągłym analizowaniu sytuacji? Każdego dnia zastanawiacie się, co może się stać, jakie czynniki będą kształtowały notowania, czytacie analizy, komentarze i rekomendacje, a później podejmujecie w oparciu o nie nietrafne decyzje. Takie działanie w ciągłym oczekiwaniu na sygnał transakcyjny sprawia, że łapiemy się różnych metod, które niekoniecznie działają. Jednego dnia wchodzimy na rynek w oparciu o dobre perspektywy dla spółki, innego razu na podstawie rekomendacji, trzecim razem z powodu przecięcia średnich kroczących, a kiedy indziej z powodu wyprzedania na oscylatorze.

Moim zdaniem dobre rezultaty może dać jedynie stabilne podejście inwestycyjne, polegające na sprawdzonym schemacie podejmowania decyzji. Wtedy działamy na zasadzie akcja-reakcja, składając zlecenia w odpowiedzi na znane z góry sygnały. Możemy w takiej sytuacji odpuścić codzienne analizy, bo wiemy, że np. nasz sygnał nie pojawi się w ciągu najbliższych kilku dni. Wtedy też inwestowanie ogranicza się do rzucenia okiem na rynek, sprawdzenia notowań i poczekania na dokładnie takie okoliczności rynkowe, których poszukujemy.

Ta wiedza przychodzi jednak dopiero z czasem, zwłaszcza wtedy, kiedy ponosimy którąś już porażkę, próbując sugerować się zdaniem komentatorów lub naszym własnym wyobrażeniem na temat sytuacji fundamentalnej, ale nie uwzględniającym pewnych kluczowych czynników, które okazują się przesądzać o zachowaniu rynku.

Podsumowanie


Być może powyższe rady wydadzą się niektórym banalne. Ale z drugiej strony mi też się kiedyś takie wydawały, dopóki nie zacząłem się do nich stosować. Wtedy zobaczyłem, jak wielka siła w nich drzemie i jak wiele mogą one zmienić w wynikach inwestycyjnych. 

A Wy macie jakieś rady, którymi warto się podzielić?

2 komentarze:

  1. Moje rada też jest niby banalna, ale sam zrozumiałem ją tak na prawdę mniej więcej po roku. Zowie się ona "trend is your friend", ale ja formułuję ją bardziej dosadnie, jako najsilniejszą i najpewniejszą formację techniczną na wykresie. Tak na prawdę jedyną, która daje nam realną przewagę na rynku. Stąd wychodzą wnioski takie jak: lepiej kupić spółkę na szczycie, nawet przy oporze, ale w trendzie wzrostowym, niż w najpiękniejszym dołku w trendzie spadkowym. Żadne wsparcia czy formacje świecowe nie mają większego znaczenia jeśli trend jest spadkowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacytuję: Kontrakty terminowe w praktyce Grzegorza Z.

    Zamknięcie pozycji - "... nie ma znaczenia, kiedy pozycja zostanie otwarta, najważniejsze jest to, kiedy zostanie zamknięta. To nie wybór chwili otwarcia pozycji określa, jaki będzie wynik inwestycji, lecz dopiero moment jej zakończenia."

    Strata to nic złego i nadzwyczajnego, należy o tym pamiętać - "... należy pogodzić się z istnieniem straty i tak dostosować zasady postępowania, aby wpadki były jak najmniej bolesne. ... Krótko mówiąc, zawsze określamy najgorszy scenariusz, jaki może wystąpić."

    OdpowiedzUsuń