Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

czwartek, 8 marca 2012

Strategia cz. 6

Po omówieniu w poprzednim wpisie różnego typu zastrzeżeń do ustawiania spreadu byka lub spreadu motyla na opcjach call, możemy w końcu przystąpić do działania, czyli do ustawiania właściwej strategii. 

W zasadzie wszystko sprowadza się do prostej zasady, aby kupić to, co mamy do kupienia na niskim poziomie (na początku ruchu impulsowego), a następnie sprzedać, co mamy do wystawienia (w późnej fazie ruchu impulsowego).

Chcąc ustawić spread byka, należy kupić opcję call (ja preferuję lekko OTM, z deltą 0.20-0.30), a następnie, gdy rynek przesunie się w spodziewaną przez nas stronę (wzrośnie), wystawiamy opcję call ze strikiem o jednostkę wyższym. Obniża to nasz potencjał do zysku, ale też zmniejsza możliwą stratę. Ideałem, o czym wielokrotnie pisałem, jest strategia bezkosztowa, czyli nie niosąca ryzyka.

W przypadku motyla, wybór strike'ów jest już nieco trudniejszy, gdyż zakres zysku jest przy tej strategii dużo węższy, a zatem musimy ocenić, gdzie rynek znajdzie się w momencie rozliczenia serii opcji. Jeśli nie uda nam się trafić, możemy nie zmieścić się w body i albo ponieść straty, albo, przy opcji bezkosztowej, uzyskać minimalny zysk. 

Po przemyśleniu powyższej kwestii, dokonujemy kupna niezbędnych opcji (jednej poniżej wierzchołka body i jednej powyżej), a gdy rynek wzrośnie do odpowiedniego poziomu, sprzedajemy dwie opcje ze strikiem leżącym pomiędzy uprzednio kupionymi callami domykając całą strategię.

Ze względu na konieczność dość precyzyjnego określenia wierzchołka naszej strategii (aby trafić w cenę w dniu rozliczenia) preferuję ustawianie motyli na ok 2 miesiące przed wygaśnięciem danej serii. Spready byka, dają większy margines błędu, więc nadają się do ustawiania na 3-4 miesiące od rozliczenia, zwłaszcza jeśli ma to miejsce w trendzie wzrostowym.

Odnosząc się jeszcze przez chwilkę do różnic między strategiami, warto poczynić kolejną uwagę. Z racji szczególnej mechaniki opcji, ustawienie motyla jest nieco łatwiejsze. Rozumiem przez to fakt, że aby skonstruować strategię bezkosztową, potrzebujemy mniejszego ruchu rynku niż do zbudowania spreadu byka. Zaleta ta niwelowana jest przez mniejsze pole zysku dla motyla, jak również przez konieczność zbudowania całości na większej ilości opcji (byk ma 2, motyl 4 sztuki), co na naszym rynku może generować problemy przy wykonywaniu zleceń.

Co w tej strategii może się nie udać? Zarówno motyl, jak i spread byka są o wiele bezpieczniejsze niż wspomniane w pierwszych wspisach dotyczących strategii put ratio spread. Dzieje się tak w głównej mierze dlatego, że w żadnej chwili podczas konstruowania strategii nie posiadamy krótkiej pozycji netto. W efekcie wybuchy zmienności towarzyszące gwałtownym spadkom nie generują dla nas ryzyka w postaci chociażby dostarczenia większych środków na depozyt. W zasadzie zmienność jest tu naszym sojusznikiem, gdyż jej wzrost przy spadkach może paradoksalnie podnosić ceny posiadanych przez nas opcji call. 

Głównym więc ryzykiem jest sam instrument bazowy, w sytuacji, gdy nie będzie chciał rosnąć. Jeśli nie rośnie, tracimy z powodu thety, gdyż czas osłabia wartość opcji. Poważniejszym zmartwieniem są spadki. Pamiętając, że opcje kupujemy w trakcie końca korekty (przynajmniej tak nam się wydaje) musimy ocenić, czy jest to ubijanie dna przed wybiciem w górę, czy też jakieś poważniejsze zdarzenia, na tyle istotnie wpływające na sytuację techniczną na wykresie, że wariant wzrostowy staje pod znakiem zapytania. W pierwszej sytuacji niegłupie wydaje się przetrzymanie opcji przez te kilka dni, aż sytuacja stanie się klarowna. Jeśli obraz rynku ulegnie zmianie, nie ma co się oszukiwać i trzeba ratować z opcji co się da, czyli po prostu sprzedać te calle, dopóki mają jeszcze jakąś wartość.

Nieco odmiennie wygląda sytuacja, gdy rynek po zajęciu przez nas długich pozycji podjedzie trochę w górę i dopiero tam zacznie zdradzać podejrzane oznaki słabości. Wtedy, oprócz sprzedaży posiadanych opcji z zyskiem, warto jest się zastanowić nad domknięciem strategii, czyli wystawieniem brakujących opcji. Być może wtedy strategia nie będzie w pełni bezkosztowa, ale jeśli jest to ratowanie się przed odwróceniem rynku, warto jest zaryzykować małą stratę, dając sobie ciągle szansę na czerpnie korzyści ze wzrostu, gdyby to była tylko tymczasowa słabość. Ujawnia się tu też przewaga strategii motyla (wynikająca z faktu, że składa się z dwa razy większej ilości opcji), czyli możliwość stopniowego domykania strategii. W chwili zawahania możemy wystawić tylko jednego calla na body, czekając na rozwój wydarzeń. Jeśli rynek zacznie spadać, wystawiamy drugiego i jest pozamiatane, ale jeśli rynek kontynuuje ruch ku niebu, możemy zamknąć całość o wiele korzystniej.

Powyższy przykład, jak i pozostałe elementy opisywanej przeze mnie strategii pokazują, jak złożonym procesem może być zabawa opcjami. Trzeba pewne rzeczy policzyć, oszacować, założyć, a dopiero później można je wykonywać. Co więcej, trzeba mieć w głowie kilka planów awaryjnych, w zależności od ryzyk, które nam grożą. 

Następny i ostatni w tym cyklu wpis zrobię w formie nagrania wideo, żeby pokazać w praktyce, jak wygląda praca domowa odrabiana przy ustawianiu spreadu byka czy motyla.

Kolejne dwa pomysły na strategie opcyjne mam już z tyłu głowy, ale o tym za jakiś czas :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz