Jestem inwestorem indywidualnym. Sam przeprowadzam analizę, sam pilnuję biznesu i nikomu nie zwierzam się z aktualnego składu portfela. Taki one-man-band. Ma to kilka swoich zalet, ale ma też poważne wady.
Stosując podejście w części dyskrecjonalne, jestem narażony na wiele ryzyk związanych z funkcjonowaniem psychiki, co można zbiorczo wrzucić do worka z tabliczką "psychologia inwestowania". Brak świadomości w tym zakresie, nieznajomość własnych emocji i chwil, w których zaczynają one przejmować kontrolę nad naszym zachowaniem, może doprowadzić do znacznego uszczerbku na portfelu. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, w jaki sposób można wyeliminować podobne problemy i dochodzę do wniosku, że ciekawym rozwiązaniem może być praca zespołowa.
Połączenie wiedzy, doświadczenia oraz umiejętności kilku osób może przynieść całkiem interesujące rezultaty. Przede wszystkim, ważna jest tutaj świeżość spojrzenia. Na portfel osoby trzeciej patrzymy zupełnie inaczej niż na nasz własny. Z wybranymi przez siebie spółkami żyjemy niekiedy przez długie miesiące. Obserwujemy każdy ich ruch, przywiązujemy się do nich, a w efekcie tracimy z oczu szeroki obrazek oraz jesteśmy w stanie więcej wybaczyć ze względu na wcześniejsze wzrosty. Skonfrontowanie stanu naszego portfela z osobą o nieco innej tolerancji na ryzyko może stosunkowo wcześnie obudzić naszą ostrożność i w efekcie skłonić do sprzedaży niepewnego aktywa.
Również w zakresie planowania przyszłych decyzji inwestycyjnych, zasięganie opinii kogoś innego może być dobrym pomysłem. Zwłaszcza w sytuacji, gdy jesteśmy bardzo pewni, że transakcja, którą właśnie mamy zamiar wykonać, będzie bardzo zyskowna. Wiedząc, że zyskowne są tylko pozycje, które jako takie zostaną zamknięte, można w ten sposób uniknąć zaryzykowania zbyt dużej części portfela na jeden raz.
Różne formy współpracy między inwestorami, przepływ myśli i pomysłów nie tylko odnośnie samych technik, ale również każdej decyzji inwestycyjnej, mogą doprowadzić do większego bezpieczeństwa w tradingu. Gracz nie mający świadomości korelacji rynkowych, może oprzeć cały swój portfel tylko na jednym scenariuszu, co przy obecnej zmienności może doprowadzić do poważnego tąpnięcia na kapitale.
Nie bez powodu dużo piszę tutaj o ryzyku. To właśnie temu miałaby służyć współpraca między kilkoma inwestorami. Nie tworzenie nowych technik, nie komentowanie rynku, ale właśnie zarządzanie ryzykiem portfela. W funduszach typu hedge mieszczą się całe zespoły ludzi, które nie zajmują się niczym innym, niż tylko ocenianiem bieżącego zaangażowania w różne instrumenty pod kątem ekspozycji na ryzyko z konkretnej strony oraz wyszukiwaniem ewentualnych błędów w stosowanych modelach. Nawet jeśli te działania nie zawsze pozwalają uniknąć negatywnych konsekwencji, to z pewnością zmniejszają szanse ich wystąpienia.
Hedge fund ma to do siebie, że zarządza nie środkami własnymi, ale w dużej mierze pieniędzmi klientów. Stworzenie takiego zespołu przez kilku inwestorów indywidualnych wiązałoby się z koniecznością podjęcia strategicznej decyzji - czy każdy zarządza swoimi środkami, czy też tworzona jest jakaś wspólna pula, która następnie inwestowana jest zgodnie z przyjętymi zasadami. Ograniczenie się jedynie do wzajemnych konsultacji pozostawia całość decyzji w rękach każdego w uczestników, dając jedynie możliwość zasięgnięcia opinii na temat własnych zamierzeń. Stworzenie z kolei łącznej puli środków wymaga pełnego zaufania między członkami, a także odpowiedniego systemu podejmowania decyzji, żeby nie utknąć w klinczu w sytuacji podzielonych zdań.
Czy stworzenie takiej formy współpracy ma sens? Uważam, że tak, pod warunkiem, że do zespołu wejdą osoby wartościowe, których wiedza może być pomocna innym, a nie tylko ludzie chcący się czegoś nauczyć lub opierać się wyłącznie na cudzych wskazówkach.
Robię ten wpis w formie luźnej refleksji, ale też propozycji dla czytelników. Jeśli inwestujecie na giełdzie i rynkach finansowych, chcecie pochwalić się własnym portfelem, ujawniając jego konstrukcję, założenia i skład (procentowy, nie kwotowy), a także chcecie poznać czyjeś opinie na jego temat, to może warto stworzyć coś takiego. Z pewnością będzie to szansa na podyskutowanie o zarządzaniu ryzykiem, doborze aktywów oraz strategiach inwestycyjnych.
Jeśli pojawi się zainteresowanie z Waszej strony, możemy założyć coś w rodzaju forum, gdzie można będzie konsultować się w tym zakresie. Pozostaję otwarty na Wasze głosy, gdyż uważam, że współpraca i wymiana myśli zawsze niesie w sobie wartość dodaną.
Witaj.
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy, natomiast trzeba było pomyśleć jak takie coś miało by wyglądać.
Pozdrawiam
Technicznie jest to wykonalne. Zakładamy nowego bloga (np. takiego jak ten mój) i zastrzegamy go tylko dla uczestników. Wtedy w tormie wpisu można zaprezentować swój portfel, wrzucić jakieś wykresy i podzielić się własnymi pomysłami, a w komentarzach można się na ten temat wypowiedzieć.
OdpowiedzUsuńPisząc ten komentarz staram się właśnie przeanalizować mój portfel pod kątem ekspozycji na różne rodzaje ryzyka, w tym na różne scenariusze polityczne, które są możliwe.
Poza tym, można by się było konsultować w przedmiocie modyfikacji portfela i jego strategii.
Cała akcja ma sens wtedy, jeśli uczestnicy będą gotowi przez jakiś czas to pchać do przodu. Inaczej wszystko umrze od razu po prezentacji portfeli i uwag do nich.
Wspólne inwestowanie moim zdaniem napewno nie wypali na dłuższą metę natomiast dyskusja o naszych portwelach myslę ze ma sens- zacząć by chyba trzeba od listy osób które gotowe sa wejść w projekt - dla 2-3 osob ciezko - jak byłoby wiecej chetnych - to faktycznie mogłoby wypalić.
OdpowiedzUsuńPozostaje jeszcze możliwość założenia klubu inwestora. Bardzo popularnego rozwiązania na zachodzie, choć mocno zaniedbanego u nas. Tylko taka forma ma ograniczenie do max 10 osób
OdpowiedzUsuńTen klub inwestora mógłby być ciekawym rozwiązaniem, tyle że wiąże się z nim kwestia instytucjonalna (podatki, zarządzanie, sprawy formalne) oraz materialna (ewentualne składki, forma ich uiszczania i dysponowania nimi).
OdpowiedzUsuńMyślę, że na razie można by było zacząć od czegoś mniejszego, bez łączenia środków. W końcu ciężko sobie wyobrazić, że w krótkim czasie zbudujemy portfel dający się odpowiednio dywersyfikować.
Dlatego moja propozycja jest taka: jeśli ktoś aktywnie inwestuje i jest zainteresowany współpracą i wzajemnym wsparciem w niedużej grupie. Może to nieładne, ale warto chyba dodać, żeby czuć się mniej więcej kompetentnym w temacie, aby nie być dla innych tylko pasażerem na gapę.
Co do platformy to chyba najlepiej jest zacząć przez internet, zakładając forum, może nawet robiąc rozmowy konferencyjne przez skype czy webinaria.
Jeśli są chętni, zapraszam do zgłaszania się mailem.
Witam,
OdpowiedzUsuńWedług mnie to chyba nie ma sensu. Jeśli dobrze rozumiem to główną przesłanką autora do założenia takiej grupy jest to aby swoje ruchy inwestycyjne można było poprzeć z przynajmniej drugim inwestorem/spekulantem. A jaką mamy gwarancję co do umiejętności i wiedzy tego kogoś? Czy przypadkiem taka osoba/osoby nie wprowadzą pewnej niepewności w nasze pomysły/zamiary?. Z drugiej strony do grupy może chcieć dostać się osoba która ma pieniądze ale nie umie grać. Widzę dużo znaków zapytania. Zakładając łączenie kapitału nie uważam to za coś co da nam przewagę na rynku. Określenie właściwego ruchu, zajęcie pozycji i zamknięcie na przykładowych 30pkt to wciąż to samo nie zależnie czy za swoje przykładowe 10k czy wspólne 50k. Presja panowie 5x większa !!! Ten rodzaj gry można i trzeba uprawiać samemu.
Odnośnie konsultowania ruchów na parkiecie, to zakładam jedynie konsultowanie. Tak więc, jeśli czyjeś uwagi nie wydadzą się godne zaufania, nie trzeba się na nich opierać i tyle. Ale z drugiej strony, każdy może zamykać się w swoim świecie, a taka dyfuzja idei i pomysłów może wykreować wartość dodaną.
OdpowiedzUsuńŁączenie kapitału to na razie odległa przyszłość, gdyż po pierwsze, ciężko rozegrać to technicznie (konto, podatki, procesy decyzyjne), a po drugie, nie sądzę, żeby ktoś ot tak przekazał kilka tysięcy do wspólnego inwestowania bez dobrego poznania się etc.
Ogólnie wymienić się pomysłami można, nikt nikogo do niczego nie zmusi :)
Podam przykład ; za kilka miesięcy planuje rezygnacje z jednego z hedge fundów , mam pomysł jak ta kasę zainwestować ale dopuszczam mozliwosci innych inwestycji - jesli by się okazało że w ramach dyskusji że ktoś podrzuci naprawde fajną propozycje [w co sam wszedł] jestem w stanie to dokładnie przeanalizować i ewentualnie zmienić zdanie i decyzje. Jako grupa stanowimy silniejszą wartość intelektualną i jeśli każdy coś wartościowego wniesie to może to mieć wartość dla innych.Natomiast inwestowanie wspólnej kasy napewno nie wyjdzie - za mało się znamy by łączyć sie kapitałowo.
OdpowiedzUsuńJako st.szeregowy oceniam Cię na kapitana (o ile st.szeregowy jest w stanie ocenić kompetencje kapitana),major do Ciebie nie zagląda bo nie ma takiej potrzeby , wspólna kasa rzecz śliska ,procentowe podanie twojego portwela nie naruszy Twojej prywatności a ocena nawet głupiego laika(myślę o sobie) czasami zawiera powiew świeżości :).
OdpowiedzUsuńPomysł dobry. Czytałem o jakimś praprzodku funduszy inwestycyjnych. To była grupa kilku (kilkunastu) inwestorów spotykająca się raz na jakiś czas. Do tego czasu każdy miał przynieść pomysł na inwestycję w jedną, wybraną spółę, zrobić odpowiednią analizę itp. Przedstawiał na spotkaniu, a gdy WSZYSCY zgodzili się co do wejścia w nią, kupowali akcje. Podobne całkiem nieźle pobili benchmark.
OdpowiedzUsuńpozdro
Intra
tak, tylko pomyslcie o formie prawnej, która po pierwsze nie będzie sprzeczna z prawem (przynajmniej polskim, chyba ze myslicie o innej jurysdykcji), po drugie da komfort wszystkim uczestnikom, jesli chodzi o nadzór nad wspolną kasą
OdpowiedzUsuń@GZ
OdpowiedzUsuńTa forma prawna może być faktycznie problemem, bo w świetle naszych przepisów to tylko fundacja przychodzi mi na myśl, ale i ona chyba nie może bawić się w derywarty.
W każdym razie łączenie kapitałów jest z pewnością dość odległą przyszłością, o ile dojdzie do tego.
Na razie zapewne skupimy się na wymianie pomysłów, czy to za pośrednictwem Internetu, czy też osobiście. Niedługo mam spotkanie z jedym z ochotników, więc zobaczymy, co i jak uda się omówić.
BTW, jest jakaś rodzima forma prawna dająca możliwość wspólnego inwestowania?
Ustawa o obrocie instrumentami finansowymi przewiduje półformalną formę "wspólnego" inwestowania jaką jest Klub Inwestycyjny (art. 124).
OdpowiedzUsuńNo dobra, sprawdziłem ustawę, jak i KC. Pytanie teraz, czy spółka tworzona jest w sposób spontaniczny (umowa i do przodu), czy też musi ona przyjąć którąś z form z KSH.
OdpowiedzUsuńDochodzą do tego kwestie rejestracji, stworzenia, opodatkowania, ewentualnego audytu etc. Trzeba by było poważnie nad stroną prawną popracować, żeby ocenić sens przedsięwzięcia.
Tutaj jest dość obszernie poruszany ten temat http://forum.sii.org.pl/index.php?showtopic=23&hl=klub+inwestora. Opodatkowanie jest proste - na podstawie zestawień generowanych przez dm. O ile pamiętam rozliczane jest niemalże jak osoba fizyczna. Swego czasu GPW obiecywała "wszelką niezbędną pomoc" dla chętnych. Natomiast nie wiem, czy ta propozycja nadal jest aktualna. Czas życia takiego tworu jest limitowany do 10 lat, a składki powinny być z góry określone. I o ile pamiętam musza być identyczne dla każdego członka.
OdpowiedzUsuńGeneralnie, zapowiada się, że może być z tym związane nieco formalności, zarówno w zakresie tworzenia, jak i zdobywania odpowiedniej wiedzy (interpretacje podatkowe, porady specjalistów). Pojawia się więc pytanie, czy warto jest ponosić koszty rzędu 1 tysiąca rocznie (załóżmy), aby obracać kwotą 10 tysięcy (załóżmy). Poza tym, skoro inwestorzy indywidualni jakoś sobie sami radzą (załóżmy), to łączenie kapitału musi mieć zdecydowanie atrakcyjną wartość dodaną, aby warto było całe przedsięwzięcie rozkręcać.
OdpowiedzUsuńProponuję zacząć na razie spokojnie, od wymiany pomysłów, dyskusji i założenia jakiegoś forum do spokojnej rozmowy. Wtedy, jeśli przez kilka miesięcy będzie się współpraca układała, można myśleć o czymś więcej.
Taka komuna wcale nie musi być zalegalizowana ,można obracać pieniędzmi jednego grubego :) czy on się zgodzi? a i owszem a czy zaryzykują eksperci ? oczywiście to nie sprawa zaufania a doprecyzowania :).
OdpowiedzUsuńDokładnie. Wystarczyłoby pozmieniać kilka małych przepisów.
OdpowiedzUsuńMnie więcej w tym czasie ja zacząłem swoją zabawę i była to zabawa chociaż powiedzmy sobie bardzo szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńPierwsza transakcja ;-).
2011-11-08-09.50.46 KOV KUPNO 1000 1.2 -1200,00 -4,68
2011-11-15-14.38.23 KOV SPRZEDAŻ 1000 1.5 1 500,00 -5,85
Było dobrze gdzieś do do kwietnia 2012. Od tamtego czasu systematycznie traciłem kasę. Z tym, że miałem kilka przerw kilku miesięcznych.
Gdybym wtedy jakoś trafił do Ciebie, to może po intensywnej pracy mógłbym dołączyć się z jakimiś ciekawymi pomysłami.
Można by to opisać, że za hibernowałem się na wiedzę na okres 1,5 roku.