Daytrading na kontraktach był czymś, czego od zawsze chciałem spróbować w sposób systematyczny. Nie przypadkowy, w postaci jednej lub kilku transakcji, ale właśnie w sposób uporządkowany, w procesie trwającym przynajmniej kilka miesięcy. Dzisiaj mogę się już podzielić moimi doświadczeniami.
Wielu inwestorów kojarzy daytrading z działalnością, która przynosi wysokie stopy zwrotu. Inwestujemy przecież z wysoką dźwignią finansową, dokonując wielu transakcji w ciągu miesiąca, więc posiadając nawet niewielką przewagę nad rynkiem jesteśmy w stanie uzyskiwać bardzo dobre wyniki. Inne podejścia do rynku wydają się w tym kontekście nudne i nieatrakcyjne.
Od wielu lat przymierzałem się do spróbowania daytradingu. Ostateczna decyzja zapadła pod koniec 2017 roku, kiedy to rozpocząłem poważne przygotowania do stworzenia i przetestowania systemu inwestycyjnego. Grudzień upłynął mi na testach i optymalizacji wirtualnej, a od stycznia 2018 rozpocząłem zawieranie realnych transakcji na rynku. Ten pierwszy miesiąc posłużył jako poletko doświadczalne dla strategii i pozwolił uchwycić jej główne luki i słabości, których kilka, jak zwykle, się ujawniło. Moje przygotowania do daytradingu systemowego opisałem w tekście sprzed roku.
Przeczytaj: Rozpoczynam daytrading na kontraktach FW20
Pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne. Udawało się utrzymać regularność inwestowania i co najważniejsze, dopisywała stopa zwrotu. Po trzech miesiącach była ona dodatnia i przekraczała 14%, co jest dosyć dobrym wynikiem. Po tym czasie mogłem już pokusić się o pierwsze wnioski i podsumowania, gdyż ujawniły się również najważniejsze słabości systemu. Opublikowałem je w tekście z początku kwietnia.
Przeczytaj: Podsumowanie trzech miesięcy daytradingu na FW20
W miarę jak upływały kolejne miesiące stosowania strategii, ujawniało się jej coraz większe uzależnienie od regularności i precyzji inwestowania. Niby jest to rzecz oczywista, lecz dopiero w praktyce okazuje się, jak wielki wpływ ma to na uzyskiwane wyniki. Ostatecznie z końcem września 2018, czyli po dziewięciu miesiącach, postanowiłem zakończyć mój daytrading.
Podsumowanie wyników inwestycyjnych po dziewięciu miesiącach
W minionym okresie udało się uzyskać łączną stopę zwrotu na poziomie 7,34%. Handlowałem jednym kontraktem na każde 10 000 zł kapitału, więc wykorzystana dźwignia finansowa oscylowała w okolicy 4-5x, przyjmując że w tym okresie Wig20 zawierał się w przedziale 2100-2600 pkt. Maksymalne obsunięcie kapitału to ok. 20%. Łącznie w podanym okresie dokonanych zostało ok. 100 transakcji.
Tym, co skłoniło mnie do zakończenia przygody z daytradingiem były czynniki, które opisywałem już wcześniej w podsumowaniu trzech miesięcy handlu.
Wyróżniam tu trzy główne elementy. Pierwszym jest nieregularność w zawieraniu transakcji. Codzienne funkcjonowanie na polach innych niż inwestycyjne sprawia, że nie zawsze jesteśmy w stanie wykonać to, co wykonać powinniśmy. Inne zajęcia dnia codziennego przekładały się na niewykorzystane sygnały lub niezłożone zlecenia. W efekcie pozycja nie była otwierana na czas, nie była zamykana pod koniec sesji lub zlecenia obronne nie były ustawiane w odpowiednim momencie. Skutkiem powyższych błędów były kosztowne straty dla strategii, których łatwo można było uniknąć dzięki większej regularności.
Do najbardziej spektakularnych przykładów zaliczam rezygnację z tradingu w dniu, kiedy przyniósłby on najlepszą transakcję roku, ok. 70 pkt na kontrakt. Powodem był wyjazd na konferencję i brak możliwości złożenia zlecenia. Drugim w kolejności błędem było niezamknięcie pozycji na czas. O tym, że nie została ona zdjęta z rynku zorientowałem się dopiero kolejnego dnia po sesji, co skutkowało opóźnieniem jej zamknięcia aż o dwa dni. Po drodze zdarzały się i pomniejsze błędy, jak chociażby to, że kilka razy zaspałem na otwarcie sesji i nie zdążyłem na czas wejść na rynek.
Drugim czynnikiem, który utrudniał mi trading był również czynnik ludzki, czyli błędy w stosowaniu strategii. Aby odpowiednio wykonywać polecenia systemu należało ocenić cenę otwarcia notowań i w oparciu o ten poziom złożyć odpowiednie zlecenia lub zrezygnować z ich składania. Kilka razy okazywało się jednak, że popełniałem błąd na tym prostym wydawać by się mogło etapie. Dokonywałem błędnej oceny wykresu i nie składałem zleceń kiedy powinienem to zrobić lub przeciwnie, wchodziłem na rynek, kiedy nie należało tego robić. Za każdym razem wprowadzało to czynnik losowości do systemu, gdyż przyspieszone zamknięcie pozycji było równie ryzykowne i kosztowne co pozostawienie jej otwartej do końca notowań. Oczywiście niekiedy skutki tej pomyłki okazywały się korzystne dla wyniku finansowego strategii, ale zawsze narażały ją na element losowości.
Trzecim elementem okazały się uwarunkowania rynkowe. Najważniejszym z nich była płynność i poślizgi. O ile handlowanie jednym czy dwoma kontraktami nie sprawiało większej trudności, o tyle przy zwiększaniu ich liczby coraz częściej okazywało się, że rynek "przeskoczył" nad zleceniem lub przesunął się na tyle szybko, że nie całe zlecenie zostało zrealizowane. Skutkiem powyższego konieczne było ręczne modyfikowanie strategii, ograniczanie lub zwiększanie pozycji w zależności od tego, jaka część zlecenia się zrealizowała. Wprowadziło to dodatkowy chaos do strategii, który nie jest czymś pożądanym.
Wnioski po 9 miesiącach handlu
Przekonałem się na własnej skórze, że wykorzystując daytrading można zarabiać na giełdzie. Można uzyskiwać dodatnie stopy zwrotu nawet w okresach, kiedy szeroki rynek generalnie nie sprzyja inwestorom. Co więcej, uzyskiwane wyniki mogą być bardzo atrakcyjne, zdecydowanie przekraczając te 9% uzyskiwane przeciętnie z inwestycji w szeroki rynek.
Najważniejszym problemem w moim wypadku okazał się jednak czynnik ludzki. Czym innym jest znać zasady systemu, a czym innym realizować je w praktyce na tyle dokładnie, żeby pokrywały się one w 100% z teoretycznym założeniem. Praktyka pokazuje, że trzeba by było w pełni podporządkować swoje życie tradingowi i poświęcać mu maksimum uwagi, niekiedy sprawdzając dwukrotnie lub trzykrotnie czy złożyliśmy zlecenie w sposób prawidłowy, aby uzyskiwać wyniki zgodne z założeniami naszej strategii. A i mimo powyższego zawsze może okazać się, że niedostatecznie oceniliśmy tak prozaiczne czynniki, jakimi są poślizgi cenowe przy realizacji zleceń.
Podsumowując więc te dziewięć miesięcy inwestowania, można powiedzieć, że opłaca się, ale nie warto. Można uzyskać atrakcyjną stopę zwrotu, ale należy w tym celu niemal w całości podporządkować swój rytm dnia inwestowaniu. Aby z kolei było to opłacalne w ogólnym ujęciu, trzeba by było obracać na tyle dużą kwotą, że możemy napotkać istotne problemy przy wykonywaniu zleceń.
Podkreślam, że są to jedynie wnioski wyciągnięte na podstawie konkretnej strategii realizowanej przez konkretną osobą w danych okolicznościach i uwarunkowaniach, głównie czasowych. Być może ktoś inny byłby na tyle skrupulatny i dokładny, aby wyłączyć niemal w całości ryzyko czynnika ludzkiego i mierzyć się jedynie z uwarunkowaniami rynkowymi.
W każdym razie ja sam z pewnością za jakiś czas podejmę kolejną próbę na polu daytradingu. Postaram się przygotować o wiele lepiej pod względem czasowym oraz merytorycznym, aby nie popełniać podstawowych błędów, co z pewnością przełoży się na poprawę wyników inwestycyjnych.
Na koniec dodam jedynie, że okres dziewięciu miesięcy jest zdecydowanie za krótki, żeby przesądzać o skuteczności danej strategii inwestycyjnej. Jeżeli sami będziecie próbowali działań na tym polu, w pierwszej kolejności zalecam przeprowadzenie odpowiednich testów na danych historycznych, a następnie na realnym rynku, aby przekonać się, na ile teoretyczne założenia dotyczące systemu znajdują swoje odzwierciedlenie w rzeczywistym handlu.
A jak system zakończył rok? Chodzi mi o dane od października do końca grudnia?
OdpowiedzUsuńOd października do grudnia nie handlowałem, zakończyłem z końcem września. Miałem opisać całość wcześniej, ale zawsze kolejka tekstów była zapełniona czym innym.
Usuń"W minionym okresie udało się uzyskać łączną stopę zwrotu na poziomie 7,34%"
OdpowiedzUsuń1. Po odliczeniu kosztów prowizji?
2. W ilu transakcjach?
Tak, po prowizjach. Miałem w tym okresie 5 zł za kontrakt i wszystko uwzględniałem w wyniku. Transakcji było bodajże 101.
UsuńCzy nie dałoby się zautomatyzowac Twojej strategii? Jeśli nie całkowicie to może częściowo i pozwolić automatowi działać za Ciebie?
OdpowiedzUsuńByć może byłoby to możliwe, ale nie sprawdzałem tej opcji. Z pewnością pomogłoby to wyłączyć element ludzki, który w moim wypadku okazał się głównym problemem.
UsuńU mnie było 116 setupów ale weszło 89. Może powinieneś poszukać i przetestować inne platformy. Obecnie spory jest dostęp do naszego indeksu z innych platform.
OdpowiedzUsuńNajpierw musiał bym sprawdzić ceny open i close dla FW20 z tych innych platform. Strategię testowałem na danych czysto giełdowych, więc każda modyfikacja może znacząco wpłynąć na wynik.
UsuńHej, jaka jest literatura z którą warto się zapoznać e temacie opcji?
OdpowiedzUsuńZależy, jak bardzo chcesz wchodzić w szczegóły wyceny oraz czy ograniczamy się tylko do literatury polskojęzycznej.
UsuńCoś polskojęzycznego to na początek :)
OdpowiedzUsuńPolecam więc to:
Usuńhttps://www.gpw.pl/pub/GPW/files/Biblioteka-GPW/Instrumenty/GPW_Podstawy_Inwestowania_kontrakty_opcje_2018.pdf
A wyceny i literatura anglojęzyczna dotycząca kontaktów? Zawsze mnie zastanawiały różnice w cenie WIG20 a kontraktami na wig20, czasami duże i nie w tym kierunku w którym się spodziewałem.
UsuńAnglojęzycznej literatury jest sporo, ale najczęściej dotyczy ona specyfiki rynku amerykańskiego. Zaglądałeś do linkowanej powyżej broszury? Tam również jest informacja, czym w kontraktach jest premia, a czym dyskonto.
UsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuń