Daytrading do niedawna wydawał mi się podejściem inwestycyjnym najbardziej odległym moim dotychczasowym preferencjom rynkowym. Jednak z początkiem nowego roku otworzyłem nowy rozdział mojego inwestycyjnego życia. Zobaczymy, z jakim rezultatem.
Jeszcze dwa miesiące temu nie dopuścił bym do siebie myśli, że będę aktywnym inwestorem na rynku kontraktów terminowych. Owszem, miałem z tym rynkiem kilka przygód, lecz za każdym razem kończyły się one powrotem do starych dobrych akcji. Jednak początek grudnia przyniósł w tym zakresie spore zmiany.
Zaczęło się od kontraktów na akcje, z pomocą których postanowiłem wykorzystywać nie tylko rynkowe wzrosty, ale również i spadki. Przeprowadziłem kilka transakcji, które przebiegły zgodnie z moimi oczekiwaniami. Ryzyko było pod kontrolą, a zyski również mieściły się w granicach tego, czego się spodziewałem. Pojawił się jednak problem w postaci warunków rynkowych panujących na rynku kontraktów.
Warszawska Giełda chwali się, że obecnie mamy notowane kontrakty terminowe na akcje ok. 30 spółek. Ta liczba faktycznie może robić wrażenie, ale prawda wychodzi na jaw dopiero w praktyce. Zaledwie kilka kontraktów posiada średnie dzienne obroty przekraczające 100 sztuk. Ta relatywnie mała popularność wspomnianych instrumentów przekłada się na szerokość spreadu pomiędzy zleceniami kupna i sprzedaży. Aktywny trading wymaga ograniczenia się do maksymalnie pięciu spółek, a i tak generujemy przy tym całkiem znaczące poślizgi, wpływające na zmniejszenie zysków. Dlatego zacząłem myśleć o kontraktach na indeks Wig20.
Powrót do przygody sprzed lat
Ostatnią transakcję na kontraktach terminowych na indeks Wig20 zawarłem ponad cztery lata temu. Nie pasowała mi wówczas wysoka zmienność tego instrumentu oraz fakt, że aktywny handel słabo korespondował z moją ówczesną pracą na etacie.
Niemniej przygoda ta bardzo mi się przydała i sądzę, że solidnie zaprocentuje w dniu dzisiejszym. Dynamiczny handel na jakimkolwiek instrumencie wymaga posiadania systemu inwestycyjnego, czyli zbioru zasad dotyczących otwierania i zamykania pozycji, jak również zarządzania wielkością tych pozycji. Jeżeli istotną rolę w tym systemie odgrywa intuicja inwestora, istnieje ryzyko, że transakcje będą podejmowane na podstawie emocji lub chwilowego samopoczucia, a ich regularność będzie niska. Dlatego postawiłem na system w pełni mechaniczny, czyli wykluczający rolę człowieka w procesie podejmowania decyzji.
Moja systemowa przygoda sprzed lat sprawiła, że dość wnikliwie zgłębiłem zasady budowania i testowania systemów inwestycyjnych. Wiem, na co zwrócić szczególną uwagę przy testowaniu, jak analizować otrzymane rezultaty, oraz przede wszystkim, wiem że wynik osiągany na papierze zazwyczaj należy podzielić na pół z powodu poślizgów i czynnika ludzkiego.
Tylko przetestowany system inwestycyjny może być podstawą skutecznej strategii inwestycyjnej. Ja przeprowadziłem swoje testy w programie AmiBroker, gdzie wykorzystałem podstawy języka AFL do napisania strategii i przetestowania jej parametrów. Podstawy owe nabyłem również kilka lat temu drogą małpy, czyli opierając się na opisach poszczególnych komend, znajdujących się w menu pomocy do programu. Ale czas przejść do konkretów.
Pomysł na system
Myślę, że nie będę oryginalny, jeżeli powiem, że pomysł na system powstał metodą prób i błędów. Przepuszczałem przez testy historyczne wykres kontynuacyjny kontraktów na Wig20 (jest to wykres pomijający luki wynikłe z rolowania kontraktów na kolejne serie) w poszukiwaniu różnego rodzaju zależności pomiędzy danymi. W poszukiwaniach pomogły mi dość mocno materiały znalezione w sieci, ponieważ nie zawsze trzeba wyważać otwarte drzwi.
W pewnym momencie skoncentrowałem się na dwóch systemach, wzajemnie się uzupełniających. Przez dwa systemy rozumiem dwie różne strategie inwestycyjne, oparte o różne prawidłowości rynkowe. Okazuje się, że zastosowane równocześnie jako jeden system, wcale sobie "nie przeszkadzają", a wręcz przeciwnie, pozwalają ja wygładzenie krzywej kapitału.
Po uzyskaniu pierwszych czysto roboczych wyników dodałem prowizje i poślizgi, które są nieodłącznym elementem inwestowania. W przypadku kontraktów FW20 istotny jest fakt, że domy maklerskie stosują niższe prowizje przy handlu intraday. Jeżeli otwieramy i zamykamy pozycję na tej samej sesji możemy liczyć na prowizję rzędu 5 zł za kontrakt. W efekcie zmiana ceny kontraktu o najmniejszy krok notowań, czyli 1 punkt (1 pkt = 20 zł), pozwala nam pokryć koszty prowizji i jeszcze zarobić.
Rdzeń systemu
Z pewnością ciekawią Was założenia tego systemu. Szczegółów niestety zdradzić nie mogę, ale powiem tylko, że system działa w formule intraday, czyli pozycje otwierane są i zamykane tego samego dnia.
Drugim istotnym elementem jest fakt, że system operuje na danych dziennych, w których jedna świeca oznacza jedną sesję giełdową. Teoretycznie mógłbym zejść niżej (w końcu to intraday), ale po pierwsze zdecydowanie trudniej jest uzyskać wiarygodne dane intraday za dłuższy okres czasu, a po drugie, wbrew pozorom, nie traduję na tyle aktywnie, aby takich danych potrzebować.
System opiera się więc na pełnych świecach dziennych. Po zakończeniu poprzedniej sesji analizuję świece i wytyczam sobie punkty decyzyjne na kolejny dzień. Na tym etapie nie składam jeszcze żadnych zleceń.
Dopiero po otwarciu sesji, w zależności od tego, jak rynek się otworzy, składam swoje pierwsze zlecenia i spokojnie mogę iść do innych zajęć. W ciągu dnia sprawdzam, czy zlecenie otwierające pozycję zostało zrealizowane. Jeżeli tak, ustawiam zlecenie zamykające pozycję i jest to z mojej strony koniec handlu na dany dzień. Zawsze wychodzę z rynku po cenie zamknięcia (zlecenie Po Cenie Rynkowej i Ważne Na Fixing).
Można więc powiedzieć, że moja sesja składa się z dwóch głównych elementów:
- obserwacja otwarcia i złożenie zleceń na tej podstawie,
- obserwacja realizacji zleceń i ewentualne złożenie zleceń zamykających pozycję.
Niekiedy w grę wchodzi bardziej wnikliwe obserwowanie sesji, ale nie jest to zasadą.
Jak powiedziałem, system opiera się wyłącznie na świecach dziennych, ale chcę podkreślić fakt, że opiera się tylko na świecach. Nie stosuję żadnych wskaźników cenowych, żadnych średnich kroczących, oscylatorów ani podobnych narzędzi. Jedynym instrumentem jest wskaźnik ATR, który pomaga mi weryfikować, czy rynek nie jest zbyt "cichy" do tego, żeby system uzyskiwał zadowalające wyniki.
Testy, testy, testy
Pierwsze testy przeprowadzałem bez prowizji, testując jedynie siłę generowanych sygnałów. Drugim etapem było więc dodanie prowizji i poślizgów cenowych, aby wyniki były bardziej zbliżone do giełdowych realiów.
Trzeci etap to testowanie różnych parametrów systemu. Pozwoliło mi to na wyłonienie najlepiej sprawdzających się komponentów, które przeszły do kolejnej fazy testów.
Na czwartym etapie dodałem dodatkowe filtry, jak chociażby wspomniany wcześniej ATR. Jeżeli okazywało się, że system w określonych sytuacjach zachowywał się lepiej lub gorzej, należało wprowadzić takie kryteria otwierania pozycji, aby wchodzić na rynek tylko przy sprzyjających wiatrach.
Piątym etapem były testy różnych systemów zarządzania kapitałem. Przy konserwatywnym podejściu system generował słabsze wyniki, ale i ponoszone ryzyko było niższe, a przy grze bardzo agresywnej system dobija do stopy zwrotu na poziomie 100% rocznie, ale kosztem okresowych obsunięć kapitału na poziomie 50%. Do takich sytuacji nie chcę dopuszczać.
Przez wszystkie etapy testów wnikliwie analizowałem raporty generowane przez AmiBrokera oraz sprawdzałem wyrywkowo pojedyncze transakcje, czy dane z systemu pokrywają się z tym, co rzeczywiście chciałem uzyskać.
W przypadku analizy raportu pozwala nam ona uniknąć wielu pułapek. Weźmy przykład maksymalnego obsunięcia kapitału. Być może z raportu będzie wynikało, że przez ostatnią dekadę wyniosło ono maksymalnie 15%, jednak analiza kwotowa wykaże, że wartość portfela spadła z 200 tys. na 170 tys. Faktycznie, jest 15%. Tylko co w sytuacji, jeżeli nasz początkowy kapitał wynosi 20 tys. zł, a system w najgorszym wypadku stracił 30 tys.? Oznacza to, że jeżeli taka sytuacja przytrafi się nam od razu na starcie, portfel zostanie wyzerowany.
Z kolei wyrywkowe porównywanie wyników systemu z poszczególnymi układami świecowymi pozwala sprawdzić, czy testy przebiegają dokładnie tak, jak chcielibyśmy, żeby przebiegały. W systemach często zdarzają się błędy w kodzie, które fałszują wynik. Najczęstszym błędem jest odwoływanie się do danych przyszłych, których w momencie podejmowania decyzji jeszcze nie znamy. Przykładem niech będzie warunek, że system ma zająć pozycję długą na otwarciu, jeżeli dana sesja jest wzrostowa. Dane historyczne zawierają cenę zamknięcia, ale na początku giełdowej sesji nie jest ona jeszcze znana. Takich pułapek w testach systemu znajdziemy zdecydowanie więcej.
Beta testy na realnym rynku
Jest to faza, którą przerabiam obecnie. Od początku stycznia rozpocząłem realny trading na warszawskiej giełdzie, początkowo tylko jednym kontraktem. Celem procesu jest sprawdzenie, na ile moje wyniki osiągane w realnych transakcjach będą się pokrywały z wynikami teoretycznymi, które osiąga system w czasie testów.
Można powiedzieć, że jest to już prawdziwy tranding bliski docelowej odsłonie. Obserwuję notowania i składam zlecenia zgodne z sygnałami generowanymi przez system. Jedną różnicą jest tylko fakt, że wynik każdej sesji zapisuję w arkuszu i codziennie porównuję go z wynikiem teoretycznym, który wypluwa z siebie system.
Dzięki temu jestem w stanie zweryfikować poprawność skonstruowanej przeze mnie formuły oraz w prawidłowy sposób określić występujące na rynku poślizgi cenowe. Oceniam również techniczne możliwości współpracy ze strategią, czyli np. kompatybilność z moim planem dnia i możliwościami monitorowania strategii wyłącznie przy użyciu smartfona.
Na szczęście w chwili obecnej realia mniej więcej pokrywają się z założeniami. System generuje dodatni wynik punktowy, zgodny z teoretycznym wynikiem uzyskiwanym na surowych danych. W ciągu pierwszych dwóch tygodni 2018 roku wprowadziłem do niego kilka modyfikacji usprawniających i urealniających oczekiwania i rzeczywistość. Poślizgi cenowe nie stanowią problemu przy grze jednym kontraktem, aczkolwiek kwestia ta nabierze większego znaczenia w przyszłości, jeśli kapitał się nieco rozrośnie.
Luty początkiem prawdziwego tradingu
Do końca stycznia chcę zakończyć okres modyfikacji i testów strategii i z początkiem lutego będę już zapewne stosował stałą metodę inwestycyjną, bez żadnych zmian i korekt. W międzyczasie oczywiście będę porównywał uzyskiwane wyniki z modelem teoretycznym, dzięki czemu od razu będę wiedział, gdyby realia zaczęły odchodzić od modelu. Oczywiście mam nadzieję, że wyniki będą dodatnie, aczkolwiek pierwsze półrocze będzie raczej okresem uczenia się nowego stylu inwestowania. W końcu nie wiem, czy na dłuższą metę uda mi się utrzymywać na tyle bliski kontakt z rynkiem, jednocześnie nie zaniedbując innych rzeczy, które aktualnie są dla mnie priorytetowe.
Czy powinienem o czymś pamiętać?
Wiem, że zapewne wielu z Was stosuje dość aktywne strategie trandingowe, czy to na rynku kontraktów terminowych czy też na rynku forex. Wiem też, że macie doświadczenie w konstruowaniu i testowaniu strategii inwestycyjnych.
Napiszcie mi proszę, na co powinienem uważać i o czym pamiętać podczas stosowania tego, nowego w końcu dla mnie, podejścia inwestycyjnego. Udaje Wam się skutecznie wykorzystywać daytrading i wygrywać z rynkiem mimo generowania bardzo wysokich prowizji?
Witam, też gram systemem na fw20 i wydaje mi się,że zamykanie pozycji na koniec sesji nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zwykle kolejna sesja rozpoczyna się zgodnie z kierunkiem ruchu z końca sesji poprzedniej i możesz zwiększyć zyski z systemu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za uwagę :) Dużo zależy tu od ruchu, który chce się złapać (czy jest wybiciowy, czy powrotny). Ale jak zwykle, testy, testy :)
UsuńSygnały będą ogolno dostępne przed zakupem czy po
OdpowiedzUsuńNie będę publikował sygnałów. Po pierwsze dlatego, że strategia nie jest jeszcze na tyle przetestowana, żeby się nią dzielić, a po drugie dlatego, że sygnał pada w trakcie sesji giełdowej, a nie dzień przed, więc byłoby to trudne z technicznego punktu widzenia.
UsuńSprzedaż takiego systemu wiązałaby się z równoczesnym wywaleniem go do śmietnika. Co byłoby gdyby, nagle , jednocześnie w tym samym punkcie 20 osób chciało otworzyć podobną pozycję?:)
UsuńCo do koncepcji - w pełni się zgadzam, system do maksymalizacji zysków z jednoczesną ochroną cennego czasu:) Praktycznie tylko kilkanaście minut dziennie trzeba poświecić na jego obsługę
Obys nie zlapal noza
OdpowiedzUsuńIle wynosi stopa zwrotu i obsunięcie kapitału uzyskana w testach walk-forward dla aktualnie stosowanych parametów systemu? Pozdrawiam, Michał B.
OdpowiedzUsuńNie robiłem testów walk forward, bo zapomniałem sobie zostawić dane out of sample :)
UsuńDla aktualnych parametrów roczna stopa zwrotu to 39% przy max DD na poziomie 24%.
Można powiedzieć, że walk forward robię teraz, tradując już na realnych danych.
UsuńDo Ciebie Radku, ale też do wszystkich innych zarabiających na daytradingu.
OdpowiedzUsuńSzanowni, pieniądze w swojej naturze powinny być wynagrodzeniem za pracę, za wniesienie jakiejś wartości dodanej do świata, wytworzenie czegoś, wykonanie usługi. Jak Wy na niego wpływacie? Co jest "produktem" Waszej "pracy"? Jedyna szansa zarobienia pieniędzy na daytradingu to zabranie ich komuś innemu, nie dając niczego w zamian. Czy taki opis nie kojarzy się z hazardem lub złodziejstwem?
Radku, wydaje mi się że możesz robić dla świata coś lepszego. Rozumiem że to jest jakiś etap Twojej inwestorskiej przygody, ale zastanów się proszę czy uważasz to za sprawiedliwe źródło zarobkowania.
Chętnie odpowiem, co jest produktem: płynność. Gdyby nie było spekulantów gospodarka nie działałaby tak sprawnie. Przykład:
UsuńCodziennie miliony ludzi wyjeżdża za granicę i kupuje obcą walutę. Walutę kupują w kantorze a kantor kupuje ją na rynku walutowym. Jak myślisz, kto tą walutę sprzedaje kantorowi? Inwestorzy? Inwestorzy trzymają pozycje i gdyby nie było spekulantów, to kantor czekałby na transakcje nawet kilka lat aż któryś inwestor zdecydowałby się na wyjście z inwestycji.
Zgadza się, każda spekulacja to zabranie komuś pieniędzy. Ale różnica jest taka, że ten ktoś dobrowolnie te pieniądze oddaje. Nie ma przymusu gry na giełdzie zatem jeżeli decydujesz się, to musisz się liczyć, że ktoś te pieniądze Ci zabierze. Skąd zatem wniosek, że jest to "złodziejstwo"?
Zapoznaj się, jaką rolę pełnią rynki finansowe w gospodarce. Każdy rozwinięty kraj ma giełdę. Jak się dowiesz dlaczego, to być może zmienisz zdanie.
MI też to się wydaje krokiem do hazardu - najpierw kontrakty potem forex. I czy ryzyko nie jest kilka razy wyższe od potencjalnych zysków?
OdpowiedzUsuńRyzyko zawsze zależy od Ciebie. Możesz w akcje władować cały majątek i będzie to takie samo ryzyko jakbyś miał te pieniądze władować w kontrakty.
UsuńInwestowanie zawsze polega na kontroli ryzyka, niezależnie od stosowanego podejścia. Akurat w wypadku mojej strategii ryzyko wydaje się być pod kontrolą, aczkolwiek prawdziwą odpowiedź dadzą pierwsze miesiące realnego tradingu. Na razie jest ok.
UsuńPozostaje życzyć powodzenia, w miarę możliwości podziel się swoimi doświadczeniami :)
OdpowiedzUsuńPostaram się publikować je przy okazji comiesięcznych Spółek Ciekawych Technicznie.
UsuńHumanista na giełdzie zmienia się w Humanistę w kasynie :)
OdpowiedzUsuńWcale nie w kasynie :) Przecież giełda to nie kasyno :)
Usuńpolska gielda do kasyno - dokladnie tak
UsuńMoże zainteresuje Cię blog bezemerytury, autor kiedyś występował na TJS i pokazywał swój system także na FW20. Myślę, że dla Ciebie mogą być pomocne jego wpisy i pewne sam kontakt z nim oraz ew. konsultacje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki za zwrócenie uwagi. Niebawem obejrzę nagranie i mam nadzieję, że pozwoli mi to na ulepszenie strategii :)
UsuńI jak wyniki systemu?
OdpowiedzUsuńCześć!
UsuńZakończyłem z początkiem października z wynikiem +7% od początku roku. Powodem zakończenia były zbytnie nakłady czasowe na pilnowanie systemu i konieczność potrójnej weryfikacji, czy nie zrobiłem jakichś błędów składając zlecenia. Mówiąc najprościej, opłaca się, ale nie warto.
Od dwóch miesięcy zbieram się do napisania wpisu na ten temat, ale ciągle coś innego wpada w kalendarz :)
Niemniej sama metoda daje dobre rezultaty, tyle że jej egzekwowanie to prawie praca na pełen etat.
Jeśli zarobiłeś 7% na kontraktach przez 10 miesięcy to biorąc pod uwagę ryzyko na tych instrumentach można mówić o dwóch wiadomościach: dobrej i złej. Dobra wiadomość to: nie straciłeś, a wielu traci. Zła - tak niska stopa zwrotu biorąc po uwagę ryzyko czyni tego typu inwestycje nieopłacalnymi.
UsuńDokładnie do takich wniosków doszedłem. Tzn. 7% zysku to wynik, który tyłka nie urywa, biorąc pod uwagę, że w czasie jednej sesji wartość portfela może się zmienić o ok. 3%. W efekcie dwa gorsze dni i portfel byłby na zero, a dwa lepsze i wynik bym podwoił. Nie można więc tutaj powiedzieć, że te 7% jest skumulowanym efektem wielu miesięcy i obiektywną miarą dochodowości systemu.
UsuńNie zrezygnowałem ze względu na ryzyko, System jest przetestowany i raczej ryzyka wielkiego nie ma. Fakt, działa się na dużej dźwigni, ale nie jest to bieganie jak małpa z brzytwą, ale zaplanowane działanie.
Tym, co mnie skłoniło do rezygnacji jest nakład obowiązków. Niby nic, ale dużą część dnia podporządkowuje się tradingowi, co nie zawsze jest do zrobienia. Czasem zwyczajnie trzeba odpuścić handel, a wtedy pojawiają się pominięte sesje, które mocno zaburzają wynik inwestycji. Dlatego uznałem, że skoro po 10 miesiącach nie zarobiłem np. 40%, nie warto podporządkowywać swojego życia temu tematowi.