Osoby, które piszą i mówią o rynku często spotykają się z krytyką osób, które czytają ich analizy i wypowiedzi. Zwłaszcza dotyczy to prognozowania ruchów poszczególnych aktywów w bliższej lub bardziej odległej przyszłości. Schemat jest tutaj bardzo prosty.
Rynek wykonuje jakiś ruch lub przeciwnie, nie robi nic. Wtedy też, na prośbę lub z własnej inicjatywy, analityk lub inwestor dzieli się z publicznością swoim zdaniem na tenże temat. Czasem jest to cisza oczekująca na wybicie, innym razem wyczerpanie impetu mające skutkować ruchem w drugą stronę, a jeszcze kiedy indziej formacja cenowa zapowiadająca zmianę trendu.
Następnie prędzej czy później następuje konfrontacja rzeczywistości z prognozą i mamy czarno na białym, czy można było zarobić w ten sposób, czy też nie. A może jednak to nie tak...
Wielu czytelników oczekuje, że w oparciu o kilka zdań komentarza lub nawet bardziej poszerzoną analizę można będzie zarobić pieniądze. Dlatego też stawiają pieniądze na ten scenariusz i później dziwią się, że coś nie wypaliło. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Analityk mówi, że rynek wydaje się być wyczerpany. Inwestor sprzedaje krótko kontrakt i czeka. Rynek idzie w górę, strzela pierwszy stop loss, drugi stop loss, a następnie trzeci. Inwestor zaczyna złościć się na analityka lub co najmniej krytycznie wypowiadać się o wartości jego analiz.
Pojawia się tu problem nieznajomości podejścia inwestycyjnego danej osoby. Być może nie było to zagranie przeznaczone do wykorzystania na kontraktach, ale np. poprzez wystawienie opcji call. Wtedy malejąca zmienność i upływający czas mogą sprawić, że w ten sposób wykorzystana okazja inwestycyjna dałaby zarobić. Autor analizy zarobił, jej odbiorca nie.
Nieco inaczej przestawia się sytuacja, gdy analizy są jasne i zrozumiałe. Jeden inwestor mówi, że rynek powinien rosnąć i w związku z tym zajmuje długą pozycję. Drugi inwestor w oparciu o tę informację robi to samo. Rynek spada, strzela stop loss. Sytuacja powtarza się raz, dwa i trzy. Drugi z inwestorów ma już skołatane nerwy i stwierdza, że metoda tego pierwszego nie działa, po czym przestaje kopiować jego ruchy na rynku. Tymczasem pierwszy z nich spokojnie wzrusza ramionami i dalej stosuje się do swojego systemu.
Przedstawione powyżej rozbieżności pojawiają się stosunkowo często, czy to na polu suchych analiz, czy też w oparciu o realne transakcje. Niestety wielu czytelników nie wie, z czego wynika sukces na giełdzie. A najprostszym ujęciu chodzi o to, aby zarabiać więcej niż się traci. Tyle. Tak więc nie jest istotne, że cztery analizy okazały się nietrafne, jeśli system który wygenerował sygnały ma skuteczność 55%. Oznacza to możliwość stosunkowo długich serii transakcji stratnych. Jeśli do tego średni zysk jest większy od średniej straty, można spokojnie znosić porażki, gdyż jedna czy dwie nie mają znaczenia.
Podobnie jest przy grze w ruletkę. Twórca gry zaprojektował równą liczbę pól czerwonych i czarnych. Zielone zero zostało dodane wyłącznie po to, aby zagwarantować przewagę kasyna w długiej serii transakcji (w USA zera są niekiedy dwa). Nie jest więc ważne, czy pojedynczy gracz zarobi, czy straci. Ważne, że w tysiącach zakładów, kasyno zawsze wyjdzie na swoje. Systemy inwestycyjne działają podobnie i w efekcie pojedyncza transakcja ma niewielkie znaczenie, gdyż jest uwzględniona w założeniach.
Trudno jest nawet mówić o prognozowaniu zachowań rynków. Zyskowni inwestorzy mają zazwyczaj świadomość, że tu nie ma nic pewnego i można jedynie mówić o prawdopodobieństwach. Jeśli wygenerowany sygnał ma skuteczność 60% przy średniej stracie równiej średniemu zyskowi, można spokojnie chwytać każdą okazję do inwestycji.
Kolejną kwestią jest rola elementów, które nie są ujawniane czytelnikom analiz. Zwyczajnie mówi się jedynie o oczekiwanym ruchu rynku, natomiast nie jest ujawniane prowadzenie pozycji i zarządzanie kapitałem. I tak odbiorca analizy jest ciągle nastawiony byczo (przy prowzrostowej analizie), natomiast jej autor już zdążył zamknąć transakcję z zyskiem lub nawet odwrócić na krótką. Czy o tym poinformował? Nie zawsze, przecież nie każdy prowadzi live trading room.
Tak to z tymi analizami bywa. Warto jest więc pamiętać, że nie zawsze stratna transakcja oznacza błąd analityka czy inwestora. Nie jest również tak, że analiza obowiązuje absolutnie, gdyż niekiedy mogą zajść okoliczności, które ją modyfikują lub nawet anulują. Na rynku dążyć należy przede wszystkim do uzyskania przewagi, owego magicznego edge, który jest raczej nieosiągalny w drodze stuprocentowej skuteczności.
Zwyczajnie chodzi o to, żeby zarabiać więcej niż się traci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz