wtorek, 2 sierpnia 2011

... gdy leje się krew

W zasadzie nie można nie zabrać głosu na temat obecnej sytuacji na rynkach. Z jednej strony panika, strzelające stop lossy i ogólne zamieszanie, a z drugiej strony czające się gdzieś z tyłu głowy myśli, że przecież zbliżamy się do kluczowych wsparć, które być może się obronią. W tym ogólnym szaleństwie warto spojrzeć na wykresy okiem technika.
W USA dziś mieliśmy prawdziwy armageddon, -2,5% na S&P500. Tyle, że z technicznego punktu widzenia mamy indeks znajdujący się na wsparciu, a do tego siedem spadkowych sesji, które aż proszą się o odreagowanie, co najmniej do połowy konsolidacji.
Z kolei na naszym głównym indeksie widzimy małą konsolidację, która kusi do zagrania na krótkoterminową cofkę w górę. Obawiam się jednak, że wtorkowe wydarzenia w USA spowodują u nas całkiem okazałą lukę w dół. Paradoksalnie w ostatnich dniach takie luki budowane w panice często okazywały się najlepszą okazją do zajęcia pozycji sprzecznej z logiką, czyli kupuj wtedy, gdy wszyscy sprzedają. Podobnym podejściem zajął się kiedyś Tomasz Symonowicz w TYM, TYM i TYM wpisie.

W szerszym horyzoncie mamy oczywiście zaznaczone wsparcie w okolicach 2630-2640, które jest całkiem niebanalnym poziomem.
Nie sposób oczywiście nie odwołać się do pewnej sytuacji, która miała miejsce kilkanaście miesięcy temu. Flash crash, robienie po nogach i zapowiedzi apokalipsy w pewnym momencie ustały i rozpoczęliśmy solidny rajd w górę. 

Czy da się więc zbudować jakiś jeden spójny obraz obecnej fazy rynku? Trudno powiedzieć. Słuchając wiadomości docierających do nas ze świata i rynków trudno jest założyć scenariusz, że od jutra nagle zapominamy o problemach i gramy na wzrosty w okolice 3300 na indeksie. Z drugiej strony mamy do czynienia z wieloma krótko, średnio i długoterminowymi wsparciami, które dają okazję do poczynienia rozmaitych zagrywek. Od założeń, że szaleństwo jest zbyt duże (strategia Oops na domknięcie luki), przez ruchy swing tradingowe (długa pozycja na S&P500), aż do całkiem okazałych zagrań trendowych. W końcu jeśli dobierzemy skalę czasu tak, aby widzieć całą hossę od 2009 roku, z pewnością dojdziemy do wniosku, że trend w chwili obecnej jeszcze nie jest zagrożony, co więcej, mamy do czynienia z okazałą korektą, dającą okazję do zajęcia pozycji (np. w ETFie) przy niskim ryzyku.

Polecam pójście w ślady jednego z amerykańskich inwestorów (nazwiska nie pomnę), który drukował wykres, po czym wieszał go na ścianie i analizował trend z drugiego końca pomieszczenia. Wtedy nasza ocena sytuacji może się diametralnie zmienić.

2 komentarze:

  1. Osobiście skłaniam się w stronę scenariusza zakładającego jeszcze jedno wybicie z nowymi rekordami tej hossy (2009 do teraz) i dopiero wtedy powolne i wykańczające wielu osuwanie.

    Ale ile to razy ja już się nie myliłem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na dziennym spadki dopiero się zaczynają jutro EBC może skupi obligacje Hiszpani i da sygnał że nie przetrwa na rynku bez pomocy za rok może zdegradują Francję i strefa Euro nie będzie już pewna do tego mamy obligacje indeksowane o inflację przydały by się fedowi dla odmiany jak zrobi.FED zrobi ruch na QE3 to potem będzie ostra recesja z upadkiem Chin i odrodeniem dolara ale po QE4 jak zlikwidują FED i rynek będzie się żądził sam odsetkami

    OdpowiedzUsuń