niedziela, 14 sierpnia 2011

Co dalej?

Nadejszła taka chwila, że na rynkach nic nie wiadomo. Niby nigdy nic nie wiadomo, ale w tej chwili po prostu bardziej nie wiadomo niż zwykle. Rynki akcji poleciały, po czym lekko się odbiły. Technicznie sytuacja wygląda nieciekawie, gdyż z jednej strony mamy możliwość łapania spadającego noża, a z drugiej grę na dalsze spadki. W każdym razie miałbym teraz problemy z określeniem trendu dominującego na rynku, a w takiej sytuacji ciężko jest obrać kierunek do zajmowania pozycji.

Na opcjach dzieje się sporo, gdyż wzrost zmienności dał zarówno wiele okazji, jak też drugie tyle okazji odebrał. Kupowanie opcji w tej chwili wydaje się mało rozsądnym rozwiązaniem, gdyż trzeba by było ponieść horrendalne koszty premii. Z drugiej strony, sprzedawanie zmienności po pierwsze spowoduje duże wymogi depozytowe, jak również jest ryzykowne z perspektywy braku pomysłu na ruchy rynku. Ewentualnie jakieś short strangle, czyli sprzedaż call 2400 i put 2300, ale nie takie rzeczy poległy w czasie dużych wahań. 

Rozglądając się trochę szerzej po rynku finansowym, z dużym zdziwieniem dostrzegłem spory spadek wartości jednego z TFI, a mianowicie ING Globalny Długu Korporacyjnego. Wydawać by się mogło, że spadki na giełdach aż tak mocno nie odbiją się na obligacjach korporacyjnych, a jednak fundusz poleciał na pysk, nawet mimo umocnienia się euro do złotówki. Dziwna sprawa...

Oczywiście pewnym wyjściem jest odwołanie się do surowców, a konkretnie metali szlachetnych. Kusi mnie koszyk palladu, platyny, złota i srebra, czyli notowany na naszym rynku certyfikat RCNMBAOPEN. Każdy z metali miał w nim początkowo udział 25%, obecnie wagi zapewne uległy zmianie, ale w dalszym ciągu uważam to za dość ciekawą alternatywę wobec rynków akcji. Zwłaszcza, że na mikrolotach można sobie dokładnie zabezpieczyć ryzyko kursu dolara i jechać tylko na cenie metali. Moją uwagę zwraca jednak zatrzymanie się od kilku miesięcy cen palladu i platyny. W każdym razie spadków tam na razie nie widać.

Sporą nadzieję wiążę z rynkiem warrantów, które powróciły na GPW. Co prawda szczególnie aktywnie to na razie nie wygląda, ale mając na uwadze fakt, iż w większości są to warranty OTM, szansa na spory zarobek jest. Tyle tylko, że połowę zysku odda się zapewne w spreadzie. Poza tym, chcę się trochę przyjrzeć ich mechanice, żeby móc sobie spokojnie pogrywać bez ryzyka, że coś mi umknęło w trakcie.

Tak więc na chwilę obecną jestem w kropce. Anomalia (nie bójmy się tego powiedzieć) z ostatnich dni sprawiła, że zachwiały się wszystkie układy techniczne w oparciu o które zwykłem grywać. Jest to jedna z wad podejścia dyskrecjonalnego. Ewentualnie pozostają poszczególne spółki, np. z Wig20, gdyż dysponują one stosowną płynnością, jak również nie wszystkie poleciały strasznie na twarz.

Słyszy się ostatnio sporo głosów, że jest tanio i można kupować dobre spółki po bardzo atrakcyjnych cenach. Niestety, jako technik nie liczę wskaźników P/E i jemu podobnych, więc wedle tych kryteriów nie będę podejmował decyzji na rynku. Tak więc na razie stoję z boku, czekając aż znów będę rozumiał to, co się dzieje na rynku. Ewentualnie jakieś podpięcia się pod stabilne trendy na innych rynkach.

5 komentarzy:

  1. Mhm, tylko że to jest podejście fundamentalne, na którym się nie znam. Dlatego też ciężko na tej podstawie coś budować poza awersją do rynku akcji.

    Jeśli wykrystalizują się w miarę stabilne swingi, nawet w trendzie spadkowym, można będzie przystąpić do dzieła na opcjach i warrantach. Grunt to przeczekać obecną niepewność.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytułowe pytanie chyba każdemu inwestorowi psuje właśnie weekend. Ja sam drugi dzień siedzę i próbuje wyczarować jakąś odpowiedź z różnych wykresów z przeszłości i tylko więcej wątpliwości w sobie dzięki temu hoduje. Więc chyba masz racje i trzeba po prostu wyczekać ten zamęt.

    OdpowiedzUsuń
  3. Można się odwoływać do Wojciecha Białka, który podawał zachowania rynku w trzech przypadkach w historii, kiedy coś takiego wydarzyło się na naszej giełdzie. Tylko czym innym jest powiedzenie sobie "będzie dalej spadać", a czym innym dostrzeżenie setupu i zagranie pod niego.

    A z drugiej strony w ostatnim wpisie Białek proponuje scenariusz wzrostowy. Ot, karuzela :)

    Dlatego stoję z boku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się wyprzedaję, bo i tak potrzebuję gotówki. Lekko nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak się luźno zastanawiam, że nie bardzo jest się gdzie zainstalować z kapitałem. W takich sytuacjach brakuje mi np. szerokiego dostępu do surowców rolnych, rynków afrykańskich czy azjatyckich. Niby są TFI, ale po pierwsze są wysokie progi wejścia (chyba HSBC ma ok 5000), a po drugie trzeba otwierać rejestry, zakładać rachunki etc.

    Mizeria straszna...

    OdpowiedzUsuń