Najpierw dostałem maila za pośrednictwem serwisu Stockwatch.pl. Gant emituje nowe obligacje, fantastyczna oferta, kupujcie inwestorzy. Lampeczka się zaświeciła, gdyż wcześniej od tego serwisu podobnych maili nie otrzymywałem. Później, jadąc samochodem, usłyszałem w radiu reklamę tychże obligacji. Że fantastyczna spółka, oddaje tysiące mieszkań i ogólnie narodowy czempion deweloperski. I wtedy postanowiłem sprawdzić, dlaczego nagle spółka, której obligacje jeszcze całkiem niedawno były jednym z najpopularniejszych papierów na Catalyst, musi prowadzić wielką akcję promocyjną, żeby znaleźć nabywców na swoje papiery.
Nie jestem specjalistą od analizy finansowej, więc nie zagłębiałem się w raporty finansowe Ganta. Spojrzałem za to na dotychczas już uplasowane emisje. Okazało się, że we wrześniu spółka będzie musiała wykupić obligacje o wartości 10 milionów złotych. Obecna emisja wydaje się więc niczym innym niż rolowaniem zadłużenia. A skoro zamiast spłacać zobowiązania, spółka je roluje i powiększa, jest to już dla mnie sygnał ostrzegawczy.
Korzystając z faktu, że Gant notowany jest na GPW, postanowiłem sprawdzić, co rynek sądzi o akcjach tej spółki. Prezentowany wykres mówi chyba wszystko:
W ciągu ostatniego roku, cena akcji spadła o 80%. Dla mnie, jako technika, nie jest to dobry prognostyk. Powiem więcej, wygląda to fatalnie.
Ale może to tylko ogólna kondycja sektora, może tak wygląda dziś rynek deweloperski? Rzućmy więc okiem na porównanie wykresu spółki oraz indeksu WIG Deweloperzy, do którego Gant należy:
Faktycznie, w branży nie dzieje się szczególnie dobrze, ale nasz Gant znów sprawuje się zdecydowanie gorzej. Ostatnie trzy lata dokładnie to pokazują.
Czy więc warto jest kupić nowe obligacje Ganta? Być może ktoś uzna że warto. Być może sytuacja spółki nie przedstawia się tak źle, może raporty finansowe są dobre. Tylko co z tego? Wykres mówi mi wszystko.
A ku rozwadze podsyłam jeszcze porównanie wykresów Ganta oraz DSS.
Jak widać, do pewnego czasu DSS zachowywał się nawet lepiej niż Gant. A później obligatariusze zderzyli się z rzeczywistością...
Kontynuację tego tekstu znajdziesz tutaj.
Kontynuację tego tekstu znajdziesz tutaj.
Nie było moją intencją podkreślanie, że Stockwatch.pl firmuje Ganta. Zdziwiłem się, skąd mają mój adres email i okazało się, że właśnie z bazy tego serwisu. A że był to pierwszy mail, który dostałem w ten sposób, stąd moje zdziwienie.
OdpowiedzUsuńDo dyskusji na temat Ganta też niestety nie zaglądałem, ale zaraz to nadrobię :)
Jak to się mówi, dobry produkt nie potrzebuje reklamy - sam dla siebie jest reklamą, więc jak ktoś nagle z każdego miejsca nas atakuje reklamą to już coś nie jest ok :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ostatnio z reklamami pewnego TFI w telewizji, ludzie uciekają więc reklamę czas zacząć...
A developerka to specyficzna sprawa, prezesów nadal stać na nowe auto każdego roku - i to za premie, podczas gdy spółki tracą :)
A dzisiaj GNT kosztuje poniżej 1zł i pracują nad upadłością układową.
OdpowiedzUsuń