Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

piątek, 21 września 2018

Dlaczego skośne linie na wykresach nie działają?

Podstawowym pojęciem analizy technicznej jest trend, a podstawową formacją, linia trendu. Sęk w tym, że każdy inwestor rysuje tę linię trochę inaczej, przez co jej praktyczna użyteczność staje się znikoma. Podobnie dzieje się z wieloma innymi skośnymi liniami na wykresach.

Poznając krok po kroku analizę techniczną, inwestorzy spotykają się z szeregiem formacji i układów cenowych. Oprócz linii trendu, są to wsparcia i opory, głowy z ramionami, trójkąty, flagi, chorągiewki i wiele innych. Uczymy się, że wszystkie formacje są ważne i wszystkie formacje pozwalają zarabiać pieniądze. Tak przygotowani ruszamy następnie na rynek próbując samodzielnie rysować różne układy na wykresie i szybko okazuje się, że nie jest to takie proste.

W dzisiejszym tekście chcę podzielić się moimi doświadczeniami z ponad dziewięciu lat stosowania analizy technicznej na wykresach. Nie przedstawię żadnych danych statystycznych, ale napiszę dlaczego niemal zupełnie nie stosuję w swoich inwestycjach linii skośnych i formacji opartych o takie linie. Napiszę również, dlaczego moim zdaniem takie formacje są mniej skuteczne niż te oparte o klarowne poziomy wsparcia i oporu.

Dlaczego analiza techniczna działa? Niektórzy mówią, że jest to forma samospełniającej się prognozy. Inwestorzy zostali nauczeni, że w pewnych sytuacjach, definiowanych najczęściej przez formacje na wykresie, należy kupować akcje, a w pewnych okolicznościach należy je sprzedawać. I działając w ten sposób tworzą obszary zagęszczenia zleceń kupna i zleceń sprzedaży, kierunkując rynek raz w górę, raz w dół.

W rzeczywistości faktycznie tak jest. Spójrzmy na zaprezentowany poniżej wykres PZU:


Bardzo wyraźnie widać poziom wsparcia w okolicy 44 zł. Odkąd poziom ten został uformowany, za każdym razem, kiedy cena docierała w te okolice, pojawiała się fala zleceń kupna ze strony inwestorów, którzy nauczeni zostali, że warto kupować akcje, kiedy cena dotrze do wsparcia. I faktycznie, dzięki kreowanemu w ten sposób popytowi udawało się przez bardzo długi czas wsparcia
bronić.

Dopiero po pewnym czasie, kiedy kolejne próby przełamania poziomu 44 zł osłabiały stojące tam siły popytu, wsparcie zostało przełamane. Zgodnie z klasycznymi regułami analizy technicznej, przełamanie wsparcia stanowi negatywny sygnał, więc tuż poniżej tego poziomu umiejscowione były zlecenia sprzedaży, które stopniowo się aktywowały, generując falę podaży. To właśnie ta fala zepchnęła rynek w szybkim czasie o kolejne 10%, do poziomu 40 zł.

Dlaczego obrona wsparcia trwała tak długo, a przełamanie nastąpiło tak zdecydowanie? Bo był to bardzo wyraźny poziom cenowy wyznaczany przez poziomą linię. Wszyscy widzieli, że tam przebiega wsparcie i wydaje się, że zdecydowana większość inwestorów realizowała swoje transakcje z uwzględnieniem tego właśnie poziomu. Dopóki popyt miał siłę, koncentracja zleceń broniła wsparcia, a kiedy siły tej zabrakło, sprawa rozstrzygnęła się dość szybko. Kluczem jest tu właśnie jednoznaczny przebieg tego poziomu cenowego.


Każdy rysuje swoją linię


Z liniami przebiegającymi pod kątem sprawa jest zupełnie inna. Pierwszym i najbardziej oczywistym przykładem jest linia trendu. Jedni zalecają rysować ją po korpusach, podczas gdy inni każą rysować po cieniach świec. Oto, jak wygląda to w praktyce:


Jak widać to na notowaniach CD Projektu, ta stosunkowo drobna różnica jest w stanie z czasem przekształcić się w całkiem istotną rozbieżność. Na powyższym przykładzie przekracza ona 10% ceny, a więc narysowane linie wsparcia stają się z inwestycyjnego punktu widzenia bezużyteczne.

Jeszcze gorzej wygląda to w przypadku formacji cenowych opartych o ukośne linie. Jednym z ciekawych przykładów takich formacji jest głowa z ramionami, w której linia szyi przebiega ukośnie, zamiast horyzontalnie:


Na powyższym przykładzie CCC widać, jak pokracznie to wygląda. Z teoretycznego punktu widzenia jest to ważna formacja, narysowana w sposób prawidłowy. Tyle tylko, że jej praktyczna wartość jest znikoma. Właśnie dlatego, że bardzo niewielu inwestorów podejmuje decyzje w oparciu o tak specyficzne formacje cenowe.

O tym, że inwestorzy zdecydowanie bardziej przywiązują się do linii horyzontalnych, niech świadczy zaprezentowany poniżej wykres spółki Energa:


Inny przykład, już bez zaznaczania poszczególnych wierzchołków, to spółka Kruk:


Jak widać wielokrotnie na przestrzeni ostatnich dwóch lat notowania znajdowały swój punkt zwrotny w miejscu, w którym już kiedyś zmieniły kierunek. Oczywiście łatwo można zarzucić temu rodzajowi analizy, że mając do dyspozycji kilkadziesiąt lub kilkaset punktów zwrotnych na wykresie, bez problemu znajdzie się takie, które odpowiadają innym wierzchołkom w przeszłości. Sądzę jednak, że po wnikliwej analizie dojdziecie do wniosków, że liniami połączyłem nie jakieś przypadkowe wierzchołki, ale takie, które w istotny sposób zatrzymały ruch rynkowy. To pokazuje, że inwestorzy rzeczywiście kierują się w swoich działaniach poziomami, które są bardzo wyraźne.

I znów wracamy do samospełniającej się prognozy. Czy jest sens opierać się w swoich działaniach na liniach skośnych, które dostrzega bardzo niewielu inwestorów? Moim zdaniem nie, gdyż ryzyko błędu jest bardzo duże. Zwyczajnie nie ma w tych miejscach zgrupowania zleceń, które byłyby w stanie zmienić kierunek rynkowych wahań.

Oczywiście przeglądając wykresy z pewnością znajdziemy przykłady, kiedy linie skośne zatrzymały rynek. Tyle tylko, że czym innym jest znaleźć przykłady wstecznie, a czym innym handlować na takich przypadkach w rzeczywistości.

W tym miejscu zapewne niektórzy się oburzą, że wsteczne wskazywanie poziomów wsparcia i oporu uznaję za podejście OK, podczas gdy wsteczne szukanie skuteczności linii skośnych jest już moim zdaniem nieprawidłowe. Różnica tkwi oczywiście w prawie dekadzie moich inwestycyjnych doświadczeń. Wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat udawało mi się skutecznie zarabiać na rynkowych zwrotach przy wyraźnych wsparciach i oporach, podczas gdy linie skośne prawie nigdy nie okazywały się skuteczne.

Czego szukasz w inwestowaniu?


Podsumowując powyższe rozważania warto zadać sobie pytanie, czego poszukujemy w inwestowaniu. Czy chcemy zawierać wiele transakcji o umiarkowanej skuteczności, czy może skoncentrować się na mniejszej ich liczbie, ale za to oferującej wysoką skuteczność? Ja sam jestem zdecydowanym zwolennikiem tego drugiego podejścia.

Rynek na przestrzeni czasu oferuje nam niezliczone możliwości zainwestowania kapitału. Nie wykorzystamy ich wszystkich, choćbyśmy nawet usilnie próbowali. Dlatego najlepiej jest się skoncentrować tylko na tych sytuacjach, w których nasze szanse są największe.

I żeby nie zostawiać dzisiejszego tekstu na płaszczyźnie teoretycznych rozważań, poniżej prezentuję obszary, w których być może niebawem rynek zmieni kierunek. Właśnie w oparciu o linie horyzontalne, a nie skośne.

Dino:


Alior:


BZ WBK/Santander:


ING:


Podałem powyżej zaledwie kilka przykładów, mimo że jest ich wielokrotnie więcej. Warto również pamiętać, że wsparcia i opory identyfikują punkty zwrotne nie tylko z punktu widzenia krótkoterminowego (np. dającego się wykorzystać przy grze kontraktami terminowymi), ale również długoterminowego, z perspektywy całego trendu. Żadna linia skośna nie ma takiej skuteczności, jak linie horyzontalne.

EDIT: polecam lekturę tekstu Filipa, który na blogu 10 procent rocznie poddał testom linie wsparcia. Moje odczucia co do zasady się potwierdziły - linie wsparcia są statystycznie istotne.

Wykorzystujecie w swoich inwestycjach linie skośne? Udaje Wam się skutecznie zarabiać dzięki temu pieniądze? Czy jednak stawiacie na linie horyzontalne, dające zdecydowanie większą pewność i sprawdzalność?

6 komentarzy:

  1. Bardzo dobry temat. Przypomniał mi moje testy z przed 3 lat, w których doszedłem do podobnych wniosków, co do skuteczności linii trendu. https://10-procent-rocznie.blogspot.com/2015/10/czy-linia-trendu-moze-poprawic-nasze.html Nie robiłem tam jednak porównania do wsparć i oporów. Masz może pomysł jak można by zdefiniować poziom wsparcia/oporu, tak aby nauczyć komputer wyszukiwać te najbardziej wyraźne, które dla człowieka są oczywiste?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był kiedyś taki wskaźnik w programach do AT, który nazywał się ZIG-ZAG. O ile pamiętam liczył on wierzchołki, których minimalna odległość od siebie wynosiła n%, gdzie n było definiowane przez użytkownika. Z kolei sam wierzchołek można by było zdefiniować jako najwyższy/najniższy punkt z x sesji przed jego wystąpieniem i x sesji po jego wystąpieniu. Kwestia zakodowania tego.

      Usuń
    2. Brzmi dobrze. Spróbuję się tym pobawić.

      Usuń
    3. wsparcie/opór twory się tam, gdzie na wykresie tworzy nam się maksimum/minimum, czyli pierwsza pochodna równa się zero. myślę, że w algorytmie można ograniczyć się do poszukiwania "punktów" w których pierwsza pochodna zmieniła znak. pochodną liczymy oczywiście numerycznie.

      Usuń
  2. Czy znajdę u Ciebie na blogu/gdzie indziej w miarę prosto pokazane jak w praktyce stawiać linie horyzontalne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalna zasada jest taka, że linia ma przechodzić przez maksymalną liczbę punktów na wykresie. Plus mają być to punkty istotne, a nie przypadkowe drobne wahnięcia.

      Usuń