piątek, 15 czerwca 2018

Dlaczego tak rzadko zaliczamy home run w inwestycjach?

Niewielu inwestorom udaje się wytypować spółkę, która w przyszłości przyniesie bardzo wysokie stopy zwrotu. Z tego nielicznego grona zaledwie wąskiej grupie osób udaje się utrzymać posiadane papiery na tyle długo, aby faktycznie przyniosły one fortunę. Dlaczego tak się dzieje i czy możemy jakoś poprawić nasze rezultaty?

Mianem home run określam w tym tekście uzyskanie bardzo wysokiej stopy zwrotu z inwestycji w jeden walor. Wzorcowym przykładem może być tutaj wczesne kupno akcji spółki, takiej jak CD Projekt. W 2009 roku za akcję płacono zaledwie 1 zł, podczas gdy w dniu dzisiejszym kosztuje ona już ponad 160 zł i nadal znajduje się w trendzie wzrostowym. Chyba każdy z nas chciałby przynajmniej raz zaliczyć tak udaną transakcję.


Kiedy podczas otwierającego tegoroczną konferencję WallStreet wywiadu Michał Masłowski zapytał salę, kto z inwestorów obecnych na sali posiada akcje 11 bit studios od dłuższego czasu, zaledwie jedna lub dwie osoby podniosły rękę. Tymczasem z pewnością duża część sali posiadała lub nadal posiada te papiery, tyle że od niedawna.


Przykładów spektakularnych giełdowych historii możemy wskazać znacznie więcej. Papiery 11 bit studios jeszcze 4,5 roku temu kosztowały poniżej 10 zł, podczas gdy niedawno kurs przekroczył 500 zł, co oznacza wzrost o 5000% w tak krótkim okresie. Patrząc w trochę dłuższej perspektywie można wskazać spółkę Amazon, której akcje od drugiej połowy lat 90 wzrosły o prawie 100 000%. Oznacza to, że każdy zainwestowany wtedy 1000 zł jest dzisiaj wart okrągły 1 000 000 zł. Podobną stopą zwrotu posiadają inwestorzy, którzy na początku lat 80 nabyli akcje spółki Berkshire Hathaway. 


Wracając na polskie podwórko warto wskazać, że mianem home run można określić nie tylko zarobienie miliona z każdego zainwestowanego tysiąca. Znacznie powszechniejszy jest dziesięciokrotny wzrost wartości pozycji. Przykłady? Kruk w latach 2011-2017, Benefit Systems w latach 2011-2017, Amica w latach 2011-2016, CCC w latach 2011-2018, czy Forte w latach 2011-2016r. A to tylko początek listy, dalej nie szukałem. Odpowiednio więcej jest spółek, które wzrosły 5-krotnie lub 3-krotnie. 

Dlaczego zatem tak rzadko w naszych portfelach tkwią pozycje z trzycyfrową stopą zwrotu?

... i pozwól zyskom rosnąć


W zasadzie duża część problemu sprowadza się do obaw inwestorów o to, czy zyskowna pozycja będzie w stanie dalej rosnąć. Mamy świadomość tego, że nic nie rośnie do nieba i każdy z nas może wyliczyć przypadki, kiedy dobrze zapowiadający się trend wzrostowy zmieniał się w ruch spadkowy i przynosił straty inwestorom. Zapewne każdy też spotkał się z sytuacją, kiedy zyskowna pozycja zaliczała korektę i wychodziliśmy z niej z minimalnym zyskiem lub nawet w okolicy poziomu zakupu. Nikt z nas nie lubi oddawać już zarobionych pieniędzy, nawet jeżeli jest to zarobek tylko wirtualny.

Spójrzmy na poniższy wykres spółki 11 bit studios:


Widzimy, że jeszcze w listopadzie 2017 roku kurs wynosił 160 zł, podczas gdy w maju 2018 było to już trzy razy tyle, czyli ponad 500 zł. Co w takiej sytuacji powinien zrobić inwestor?

Naturalnym jest, że podczas takich wzrostów rosną emocje, które nasilają w miarę osiągania coraz wyższych poziomów. W pewnym momencie zaczynamy obawiać się, że notowania zmienią kierunek na spadkowy i z naszych 200% zysku zrobi się "zaledwie" 100% lub nawet mniej. Przestajemy się czuć komfortowo z naszą pozycją i robimy się nerwowi.

Przypominamy sobie sytuacje, których przykład mieliśmy niedawno na Krezusie, gdzie po dynamicznych wzrostach nastąpiły równie dynamiczne spadki:


W efekcie decydujemy się na sprzedaż całości lub przynajmniej części posiadanej pozycji. Wychodzimy z transakcji z dobrym zyskiem, ale jednocześnie rezygnujemy z szansy na udział w dalszych wzrostach, jeżeli będą one miały miejsce na walorze. 

W danym momencie trudno jest przesądzić, czy sprzedaż jest dobrym rozwiązaniem, czy też kurs w niedalekiej przyszłości znajdzie się dużo wyżej. Jeżeli jednak notowania będą dalej rosły, odnowienie pozycji nie będzie łatwe. W końcu przed chwilą uznaliśmy, że "wyżej już nie będzie", więc trudno jest przyznać się do błędu i kupić ponownie po jeszcze wyższej cenie.

To właśnie obawa przed utratą zysków sprawia, że tak rzadko nasza stopa zwrotu osiąga trzycyfrowy poziom.

Iść na całość, ale mądrze


Czy w świetle powyższego rozwiązaniem jest pójście na całość i trzymanie posiadanych akcji nawet mimo wiążącego się z tym ryzyka? W sumie odpowiedź brzmi TAK, ale trzeba poczynić do niej kilka zastrzeżeń.

Po pierwsze, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest naszym priorytetem. Czy uzyskiwanie mniejszych, ale bardziej stabilnych wyników inwestycyjnych, czy może wolimy dość mocno zaryzykować, ale mieć szansę na spektakularny home run? Jeżeli nie jesteśmy w stu procentach pewni, że chcemy w którejś z naszych giełdowych pozycji pójść na całość, lepiej trzymać się zasad kontroli ryzyka. Może pojedyncza transakcja nie przyniesie nam milionów, ale suma mniejszych zysków może sprawić się równie dobrze.

Po drugie, musimy wypracować sobie mechanizm, który sprawi, że w pewnym momencie przyznamy się jednak do porażki i wycofamy przynajmniej część środków. Każdej spółce może przydarzyć się korekta na poziomie 30%, czy nawet niekiedy 50%, ale jeżeli kurs spada o 70% to wysokie jest prawdopodobieństwo, że dany podmiot ma całkiem poważne problemy. Trudno jest uznać, żeby strata na poziomie 2/3 wartości pozycji była wyjściem z sytuacji obronną ręką, ale zawsze lepsze to niż utrata wszystkiego.

Po trzecie i najważniejsze, musimy wypracować odpowiednie podejście analityczne, aby typować spółki posiadające potencjał do tak dużych wzrostów. W końcu trudno jest oczekiwać, żeby np. PGNiG miało zwiększyć swoją wartość dziesięciokrotnie.


Inwestorzy szukają takich spółek i trudno się dziwić, że podmioty dobrze rokujące na tym polu posiadają bardzo wysokie wyceny. Przykładem niech będzie Brand24, który to w roku 2017 odnotował 700 tys. zł straty, przy przychodach na poziomie 7,5 mln zł, a mimo tego wyceniany jest na kwotę 80 mln zł. 

Rynek dyskontuje w tym miejscu nie aktualne wyniki finansowe, ale potencjał na przyszłość. Gdyby nagle inwestorzy stracili wiarę w sukces Branda, wycena spółki spadłaby o wysokie kilkadziesiąt procent. Jest to właśnie jedno z ryzyk w poszukiwaniu obiecujących spółek.

Prowadząc analizę spółek pod kątem bardzo dobrych perspektyw na przyszłość, musimy zajrzeć w fundamenty tego podmiotu, a nie zaszkodzi również porozmawianie z zarządem przy nadarzającej się okazji. Dopiero na podstawie znajomości założeń biznesowych produktu czy usługi, spojrzenia władz spółki oraz samodzielnej oceny perspektyw danego przedsięwzięcia, jesteśmy w stanie ocenić, czy może ono w przyszłości dać zarobić. A i tak szanse porażki będą bardzo wysokie, bo działanie tego typu przypomina trochę aktywność funduszy venture capital.

Jaka korekta to "tylko" korekta?


Inwestor chcący posiadać papiery danej spółki, chciałby wiedzieć, na jak wielkie spadki musi być przygotowany. Oczywiście przyszłości nie znamy, możemy jednak analizować notowania podmiotów, które dzisiaj znajdują się na szczycie.

W tym celu stworzyłem wskaźnik, który mierzy głębokość cofnięcia od maksymalnej ceny z ostatnich 500 sesji, czyli w przybliżeniu dwóch lat. Jego poziomy powiedzą nam, jak głęboko cofały się spółki, które dzisiaj są na topie.

CD Projekt - 65% w 2011 i 30% po 2013

11 bit studios -75% w 2011 i 30% po 2014

Benefit Systems - 30%

CCC - dwukrotnie po 45%

Livechat - obecnie 40%

Selvita - 65% w 2013 i 45% później

Zaprezentowane przykłady wyraźnie pokazują, że spółki które dzisiaj utożsamiamy z inwestycjami typu home run, w przeszłości dawały wielokrotnie powody do niepokoju i preteksty do ograniczania strat. Nawet przykład Amazonu wskazuje wyraźnie, że 30% straty to nic niezwykłego na tej spółce, a w 2009 roku cofnięcie sięgnęło nawet 65%. Dzisiaj mało kto o tym pamięta.


Jak jest recepta na poszukiwanie takich długoterminowych zwycięzców?


Takowej recepty nie ma. Możemy spędzić długie lata i stracić mnóstwo pieniędzy przetrzymując stratę, którą powinniśmy zlikwidować. Możemy również odpuścić sobie walkę o największe pojedyncze stopy zwrotu i innymi sposobami dążyć do pomnażania sald naszych portfeli.

W każdym razie warto zwracać uwagę na ciekawe spółki z innowacyjnymi produktami. Ryzyko jest bardzo wysokie, ale raz na jakiś czas trafia się duży zysk. Dlatego być może warto wydzielić z naszego portfela część środków (np. 5-10%) i inwestować ją w sposób nastawiony na łapanie bardzo wysokich stóp zwrotu.

O tym, że inwestorzy myślą w ten sposób i podążają za liderami niech świadczy fakt, że trzy lata po premierze Wiedźmina 3 kurs znajduje się ponad 560% wyżej niż w dniu premiery. W ten właśnie sposób rynek dyskontuje sukces kolejnej gry, której premiera będzie miała miejsce najwcześniej za rok. 


4 komentarze:

  1. Czytając ten wpis odniosłem wrażenie, że czytam własne przemyślenia :) Tak więc dla autora, brawo za wyczucie. Uważam, że w głębi duszy jesteśmy bardziej spekulantami niż inwestorami i dlatego tak długi horyzont czasowy wydaje się zbyt abstrakcyjny w stosunku do oczekiwań. Szybki zysk - kto tego nie lubi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boimy się poniesienia straty, co jest bardzo naturalne. Wiele było przykładów takich jak Integer, gdzie najpierw rajd w górę, a później spektakularna klapa.

      Usuń
  2. Jest jeszcze opcja spieniężania części zysków. Całościowa stopa nie będzie tak fajna, ale i problem cofnięć jest mniejszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko że wychodząc po 50% pozycji przy każdym ruchu w górę, w efekcie systematycznie obcinamy jej wielkość i finalnie bardzo niewielka część kapitału pracuje dalej. Ale faktycznie jest to rozwiązanie w pół drogi.

      Usuń