poniedziałek, 7 listopada 2016

Etyczna strona inwestowania - czy wiesz co kupujesz?

Kupując akcje danej spółki, czerpiemy korzyści ze sposobu, w jaki ona zarabia. A przecież wiemy, że niektóre podmioty działają nie do końca etycznie trując środowisko, wykorzystując pracę nieletnich czy też bezwzględnie wyniszczając konkurencję. Czy myślimy o takich rzeczach podczas dokonywania transakcji?

Pytanie o to zagadnienie zadał mi niedawno czytelnik w jednym komentarzu. I w sumie jest to pytanie bardzo zasadne, przynajmniej z punktu widzenia wielu osób.

Niedawno byłem uczestnikiem podobnej dyskusji w gronie znajomych. Jedna z koleżanek oświadczyła, że nie kupuje ubrań w znanej sieci X, ponieważ są one szyte bodajże w Bangladeszu, przy wykorzystaniu niemal niewolniczej pracy dzieci. Powiedziała natomiast, że dokonuje zakupów w sieci Y, której produkty szyte są w Turcji.

Podobnych przykładów z pewnością znajdziemy wokół siebie więcej. Wiele ze spółek giełdowych, zwłaszcza jeśli wyjdziemy poza warszawski parkiet, stosuje praktyki, które możemy uznać za moralnie wątpliwe, czy wręcz naganne. Wiedząc o nich możemy odpowiednio zmodyfikować nasze działania, aby kupić akcje innego podmiotu.

Wyłania mi się jednak kilka problemów.


Czy wiesz, co kupujesz?


Każdy z nas stara się być świadomym konsumentem, ale jedni skupiają się na tym bardziej, inni mniej. O ile więc skład produktu na etykiecie jesteśmy w stanie łatwo sprawdzić, gorzej wygląda sytuacja z działalnością spółek.



Pewne rzeczy jesteśmy w stanie ustalić, np. wiedząc, gdzie produkowane są ubrania, lecz inne są przed szerszą publicznością głęboko ukryte. Dokładne przeanalizowanie działalności całej spółki lub grupy kapitałowej wymaga wiele pracy i odpowiedniej ilości czasu. Nie zawsze inwestor jest w stanie przeprowadzić na tyle dogłębną analizę, aby znaleźć odpowiedzi na swoje pytania.

Zapewne w praktyce, jeżeli ktoś już zwraca uwagę na takie aspekty, jest to jedna grupa tematów. Wegetarianie być może nie kupią akcji spółek powiązanych z branżą mięsną, ale nie muszą być już tak wyczuleni na kwestie przestrzegania prawa pracy w podległych firmie zakładach. Być może osoby kładące nacisk na ochronę środowiska nie będą miały nic przeciwko, jeżeli firma wyprowadza zyski do kraju będącego rajem podatkowym. Trudno jest mi sobie wyobrazić, aby ktoś próbował analizować spółki pod kątem wszystkich możliwych nadużyć, nieprawidłowości i nieetycznych praktyk. Jest to zwyczajnie nie do zrobienia.

Na marginesie jedynie dodam, że nie każdy analizuje biznes spółki, zanim kupi jej akcje. Co ma w takiej sytuacji zrobić analityk techniczny?

Konsument kontra inwestor


Kupując produkty mięsne wiesz, że jakieś zwierze poniosło śmierć, aby takiego produktu dostarczyć. Rezygnacja z nabywania tych produktów redukuje popyt na nie, a co za tym idzie, przekłada się na zmniejszenie skali zjawiska, które postrzegamy negatywnie. Jak jednak wygląda na tym tle sytuacja inwestora?

Kupując akcje takiej spółki nie przyczyniamy się przecież do zwiększania popytu na jej usługi. Należy więc oddzielić warstwę biznesową od warstwy inwestycyjnej. Czy jakieś zwierzę straci życie, jeżeli kupimy akcje koncernu mięsnego? Nie znajduję tu prostego przełożenia.

Sytuacja jest tu zupełnie inna, dla niektórych zapewne o wiele gorsza. Przecież posiadając akcje uzyskujemy korzyści nie tylko z wypłacanej dywidendy, ale również ze wzrostu ich ceny. Można więc powiedzieć, że czerpiemy korzyści (i to bardzo bezpośrednie i wymierne) z działalności, która jest w naszej ocenie naganna. Przenosząc to na nieco inną płaszczyznę, można porównać to do sutenerstwa. O ile z usług prostytutek się nie korzysta, czerpie się konkretne korzyści z nierządu.

Inwestować dla zysku, czy dla misji?


I przychodzimy w tym momencie do najważniejszego problemu: czy inwestując i chcąc osiągać z tej działalności zyski, powinniśmy świadomie wybierać spółki słabsze, ale zgodne z naszym światopoglądem, w miejsce bardziej zyskownych?

Tutaj oczywiście każdy może sam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Moim jednak zdaniem po to jesteśmy obecni na giełdzie, aby pomnażać nasz kapitał. Należy więc oddzielić działalność mającą na celu osiągnięcie konkretnych przychodów, od działalności dobroczynnej, służącej czynieniu świata lepszym miejscem do życia.

Jeżeli ktoś mimo wszystko chciałby inwestować tylko w spółki, których działalność jest w pełni zgodna z jego poglądami, może poświęcić czas i wysiłek, aby znaleźć takie podmioty pośród setek notowanych na GPW.  Pewnym ułatwieniem może być indeks RESPECT, który gromadzi spółki charakteryzujące się odpowiednim ładem korporacyjnym i relacjami z inwestorami, ale również spółki społecznie odpowiedzialne. Od tej listy radziłbym zacząć.

Na rynkach światowych jest pod tym względem łatwiej, ponieważ mnogość ETFów umożliwia inwestowanie w konkretne grupy spółek, działających zgodnie z zasadami ochrony środowiska, a nawet z zasadami obowiązującymi w poszczególnych religiach.

Dlaczego ja sam nie przywiązuję do tego wielkiej wagi


W moim portfelu z łatwością jesteście w stanie znaleźć spółki, na które można znaleźć jakieś "haki". Ot, chociażby Bank Handlowy. Nie sprawdzałem bliżej jego działalności, ale nie mam gwarancji, że swojego czasu pracownicy tego banku nie wciskali kredytów walutowych osobom o bardzo wątpliwej zdolności kredytowej. Jeszcze gorzej jest z Krukiem (był niedawno w SCT), który jest firmą windykacyjną. Skupuje długi, a następnie stara się je wyegzekwować. Być może więc stoją za tą firmą tragedie tysięcy biednych ludzi, nachodzonych przez komorników i posiadających zajęte rachunku bankowe.

Można raz za razem wymieniać spółki, którym łatwo coś zarzucić. Spółki wydobywcze - niszczenie środowiska. Spółki odzieżowe - wykorzystywanie taniej siły roboczej. Spółki rolne - GMO. Handel detaliczny - kasjerki w pampersach. I tak dalej i tak dalej. Idąc tym tropem, już nikt nigdy nie powinien kupić akcji Volkswagena, który oszukiwał na normach emisji spalin, czy też BP, które zalało ropą Zatokę Meksykańską.

Wychodzę z założenia, że inwestowanie ma na celu przede wszystkim generowanie określonych zysków. Maksymalnych w danej chwili i sytuacji. Nie zastanawiam się nad szczegółami działalności danej spółki, zadowalając się faktem, że działa w ramach obowiązujących regulacji prawnych.

Oczywiście sytuacja wyglądałaby zapewne inaczej, gdyby spółka w ewidentny sposób złamała reguły gry i posunęła się do działań wprost wykraczających poza to, co uważam za dopuszczalne w pogoni za zyskiem. W takiej sytuacji zapewne zrezygnowałbym z kupna jej akcji.

Co Ty o tym myślicie?


Ciekaw jestem Waszego zdania na powyższy temat. Z jednej strony trochę wiem, czego się spodziewać, ponieważ w mojej sześcioletniej karierze blogera dopiero drugi raz zostałem zapytany o tę kwestię, a więc chyba nie ma ona dla inwestorów większego znaczenia. Czy może się mylę?

Napiszcie, co sądzicie.

10 komentarzy:

  1. Ja kupując akcje nie zagłębiam się aż tak daleko. Przepraszam Panie Radku za sformułowanie, ale na giełdzie stosuję się do zasady "business is business". Do inwestowania staram się podchodzić bez osobistych uczuć i emocji, kieruję się tylko zyskiem i kalkulacją ryzyka. Może to przykre, ale podejrzewam, że jakieś 95% inwestorów podchodzi tak samo do tego tematu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też sądziłem, przecież giełda po to jest, aby m.in. zarabiać na wzroście kursu. Ja podchodzę podobnie :)

      Usuń
  2. To fakt, problemy etyczne dotyczą tej branży tak jak wielu innych, jednak podstawowy problem jest związany z tym, że bardzo trudno jest prześwietlić każdą firmę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja odrzucam pewne branże ze względów etycznych - przede wszystkim spółki pożyczkowe, które de facto są lichwiarzami wykorzystującymi niewiedzę lub ciężką sytuację "klientów", których odzierają ze skóry.
    W pewnych przypadkach jest to kwestia subiektywna. Np. podany przykład produkcji w Bangladeszu - czy Ci ludzie będą mieć tam dalej pracę, jeżeli będzie większy koszt pracy? Czy kupować chińskie produkty (w końcu łamią tam prawa człowieka)? Windykacja to pastwienie się nad dłużnikiem, czy ratowanie wierzyciela, który przecież stracił?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spółki pożyczkowe są odpowiedzią na potrzeby rynku. Osoba nie posiadająca zdolności kredytowej nie uzyska pożyczki w banku. Natomiast firma pożyczkowa jest w stanie takiego finansowania udzielić. Z kolei pożyczając 2000 zł na okres jednego miesiąca, firma nie byłaby w stanie pokryć kosztów, oferując oprocentowanie pożyczki rzędu 10-12%. Musi być wysokie, co daje z kolei wysokie RRSO. Jest popyt, jest podaż.

      Usuń
    2. popyt ? po prostu brak wyboru

      Usuń
  4. Czy sądzicie że pracownikom w Bangladeszu będzie lepiej jak zaczniemy kupować produkty robione w Turcji ?
    Totalnie lewicowe myślenie nie mające nic wspólnego z gospodarką.
    Jak Bangladesz zarobi trochę na podatkach z tych koszul jest szansa że za parę lat będą zarabiali więcej (jak Chińczycy teraz).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takim postawieniem sprawy się zgadzam :) Jednak znam wiele osób, które skreślą taką spółkę z listy potencjalnych inwestycji.

      Sądzę, że w grę wchodzi tutaj właśnie ogólny światopogląd i spojrzenie na sprawy stosunków ekonomicznych, do znajduje swoje odzwierciedlenie m.in. na polu inwestycji.

      Usuń
  5. kiedy nowy wpis?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro, ostatnio trochę mnie dopadły obowiązki z branży nieruchomościowej.

      Usuń