Poszukiwanie przewagi na rynkach
finansowych zajmuje niektórym inwestorom długie miesiące, a duża
część z osób zaczynających przygodę na giełdzie, nigdy nie
osiąga tego celu. Postanowiłem stawić wyzwanie rynkowi i poszukać
obiektywnej przewagi, która byłaby dostępna każdemu z nas.
Przyjęte przeze mnie założenie było
bardzo proste. Mówi się, że trend jest naszym przyjacielem oraz że
trend ma większe szanse na kontynuację niż na odwrócenie. Dlatego
też będzie to system oparty na inwestowaniu zgodnie z trendem. Jego
konstrukcja opiera się na zwykłym porównaniu dwóch wartości:
poziomu indeksu w dniu dzisiejszym oraz poziomu indeksu za trzy
miesiące.
Zazwyczaj systemy inwestycyjne wymagają
ustawienia zleceń stop loss, gdyż przecież możemy się mylić.
Mój system nie będzie zawierał tego elementu, a jego proporcje
zysku do ryzyka będą równe lub zbliżone do 1:1 (zastrzeżenie
później). Tak więc potencjalna wygrana będzie równa możliwej
przegranej i jedyna przewaga będzie (lub nie) wynikała z zagrania
zgodnie z trendem.
Niektórzy z Was zapewne już wiedzą,
o czym mówię. Oczywiście o wykorzystaniu opcji waniliowych
dostępnych na GPW. W poniedziałek następujący po rozliczeniu
poprzedniej serii opcji otworzymy spread na opcjach serii, która
wygasała będzie za trzy miesiące i przetrzymamy tę strategię do
jej rozliczenia. Będzie spread byka lub spread niedźwiedzia, a o
wyborze kierunku zdecydują dwie proste średnie kroczące. Jeśli
szybsza średnia znajdzie się powyżej wolniejszej, zagramy byczo na
opcjach call, jeśli poniżej, niedźwiedzio na opcjach put.
W związku z faktem, iż ciężko
byłoby odszukać dokładne ceny opcji z przeszłości, oprę się
jedynie na indeksie Wig20. Pod koniec jedynie odniosę się do
aspektów, które trzeba samodzielnie dopracować, aby wykorzystywać
ten system. Na razie celem jest jedynie dowiedzenie się, czy w tej
metodzie drzemie jakakolwiek przewaga nad rynkiem.
Do filtrowania trendu przyjmę zupełnie
arbitralnie średnie o parametrach SMA 200 oraz SMA 50.
Jak widzicie na powyższym wykresie,
całe testowanie zrobiłem ręczenie w formie graficznej. Zebrałem
dane od początku 2000 roku, które oznaczyłem strzałkami. Zielona
strzałka oznacza spread byka, czerwona spread niedźwiedzia. Jeśli
więc indeks znajdzie się powyżej końca zielonej strzałki,
oznaczać to będzie, że spread zakończył się zyskiem.
Zebrało się w ten sposób 50
strzałek, a więc 50 spreadów zbudowanych w kierunku wytyczanym
przez średnie kroczące. 33 z nich (67%) zakończyło się zyskiem,
natomiast 17 (33%) stratą. Widzimy więc, że już z samego faktu
wykorzystania trendu mamy system, który ma średnio dwa zyski na
jedną stratę, przy czym wartości te są równe. Mamy przewagę nad
rynkiem.
I teraz kilka zastrzeżeń. Po
pierwsze, mamy do czynienia z opcjami, a z nimi wiąże się pewna
specyfika. Wybierając ceny wykonania do naszego spreadu, raczej nie
uda nam się idealnie zgrać z poziomem indeksu. Oznacza to, że
środek spreadu (breakeven) zawsze wypadnie trochę powyżej lub
trochę poniżej poziomu indeksu. Może to troszkę zaburzyć wyniki.
Kolejna sprawa jest konsekwencją
poprzedniej, czyli relacja potencjalnego zysku do straty. Jeśli
środek spreadu jest oddalony od bieżącej ceny, proporcje nie
zawsze wynoszą 1:1. Spready debitowe mają zazwyczaj zysk większy
od straty (ale mniejsze prawdopodobieństwo, że cena znajdzie się w
zysku), natomiast spready kredytowe cechują się gorszą relacją
zysk/strata. Te niewielkie przesunięcia wynikające z dopasowania
cen wykonania, mogą się właśnie w ten sposób objawiać.
Następna rzecz to prowizje i poślizgi.
Tego niestety nie da się uniknąć, a znajduje to odzwierciedlenie w
pogorszeniu naszych wyników. W efekcie, teoretyczny zysk/strata
zamiast 1:1 może wynosić 0,95/1,05, gdyż ustawienie spreadu wiąże
się z kosztami.
Mimo opisanych wyżej zastrzeżeń,
myślę że ustawianie takich spreadów pozwala na uzyskanie
obiektywej przewagi nad rynkiem, a wynikjącej z faktu, że trend ma
większą tendencję do kontynuacji niż do odwrócenia. Oczywiście
długie okresy konsolidacji zdecydowanie nie sprzyjają tej
strategii, lecz skuteczność 67% daje tu jeszcze duży zapas na
eksperymentowanie.
Pierwszą z modyfikacji, które można
wprowadzić to otwieranie trzymiesięcznego spreadu nie co kwartał,
ale co miesiąc. Będzie to możliwe z chwilą wprowadzenia
miesięcznych opcji na GPW, co zapowiadane jest na listopad. Wtedy
też zainteresowani będą mogli zagęścić transakcje, bo do tego
ta zmiana się sprowadza.
Kolejna sprawa to zabawa ze średnimi
kroczącymi. Przyjąłem dość arbitralnie SMA 200 i SMA 50, gdyż
chciałem uniknąć zbytniego dopasowania do danych z naszego
indeksu. Może ktoś jednak będzie zdecydowany oprzeć się na innym
filtrze trendu – nie widzę przeszkód.
I następna rzecz – wydłużenie
okresu trwania spreadu. Otwarcie takiej pozycji na cztery, a nie na
trzy miesiące przed rozliczeniem powinno nieco poprawić wyniki. W
końcu będzie to zwiększenie skali i eliminacja szumów, które
niekiedy powodowały, że w silnym trendzie wzrostowym spread byka
jednak nie dawał zarobić. Trzeba jednak pamiętać, że wydłużenie
okresu przekłada się też na większą inercję. Trend może się
odwrócić, a my ciągle będziemy mieli otwarte stare spready, które
będą generowały straty. Kij, jak wiadomo, ma dwa końce.
Myślę, że w tym prostym przykładzie
pokazałem, gdzie może tkwić jedno ze źródeł przewagi nad
rynkiem. Połączenie filtrów trendu z instrumentami pochodnymi
sprawia, że stajemy się niezależni od stop lossów, niezależni od
krótkotreminowych swingów i jedyne, co nas interesuje to stabilny
trend. A umiejętne wykorzystanie go może przekładać się na
brzęczące i szeleszczące efekty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz