niedziela, 10 czerwca 2012

System inwestycyjny - to proste

Poszukiwanie przewagi na rynkach finansowych zajmuje niektórym inwestorom długie miesiące, a duża część z osób zaczynających przygodę na giełdzie, nigdy nie osiąga tego celu. Postanowiłem stawić wyzwanie rynkowi i poszukać obiektywnej przewagi, która byłaby dostępna każdemu z nas.

Przyjęte przeze mnie założenie było bardzo proste. Mówi się, że trend jest naszym przyjacielem oraz że trend ma większe szanse na kontynuację niż na odwrócenie. Dlatego też będzie to system oparty na inwestowaniu zgodnie z trendem. Jego konstrukcja opiera się na zwykłym porównaniu dwóch wartości: poziomu indeksu w dniu dzisiejszym oraz poziomu indeksu za trzy miesiące.

Zazwyczaj systemy inwestycyjne wymagają ustawienia zleceń stop loss, gdyż przecież możemy się mylić. Mój system nie będzie zawierał tego elementu, a jego proporcje zysku do ryzyka będą równe lub zbliżone do 1:1 (zastrzeżenie później). Tak więc potencjalna wygrana będzie równa możliwej przegranej i jedyna przewaga będzie (lub nie) wynikała z zagrania zgodnie z trendem.

Niektórzy z Was zapewne już wiedzą, o czym mówię. Oczywiście o wykorzystaniu opcji waniliowych dostępnych na GPW. W poniedziałek następujący po rozliczeniu poprzedniej serii opcji otworzymy spread na opcjach serii, która wygasała będzie za trzy miesiące i przetrzymamy tę strategię do jej rozliczenia. Będzie spread byka lub spread niedźwiedzia, a o wyborze kierunku zdecydują dwie proste średnie kroczące. Jeśli szybsza średnia znajdzie się powyżej wolniejszej, zagramy byczo na opcjach call, jeśli poniżej, niedźwiedzio na opcjach put.

W związku z faktem, iż ciężko byłoby odszukać dokładne ceny opcji z przeszłości, oprę się jedynie na indeksie Wig20. Pod koniec jedynie odniosę się do aspektów, które trzeba samodzielnie dopracować, aby wykorzystywać ten system. Na razie celem jest jedynie dowiedzenie się, czy w tej metodzie drzemie jakakolwiek przewaga nad rynkiem.

Do filtrowania trendu przyjmę zupełnie arbitralnie średnie o parametrach SMA 200 oraz SMA 50.
Jak widzicie na powyższym wykresie, całe testowanie zrobiłem ręczenie w formie graficznej. Zebrałem dane od początku 2000 roku, które oznaczyłem strzałkami. Zielona strzałka oznacza spread byka, czerwona spread niedźwiedzia. Jeśli więc indeks znajdzie się powyżej końca zielonej strzałki, oznaczać to będzie, że spread zakończył się zyskiem.

Zebrało się w ten sposób 50 strzałek, a więc 50 spreadów zbudowanych w kierunku wytyczanym przez średnie kroczące. 33 z nich (67%) zakończyło się zyskiem, natomiast 17 (33%) stratą. Widzimy więc, że już z samego faktu wykorzystania trendu mamy system, który ma średnio dwa zyski na jedną stratę, przy czym wartości te są równe. Mamy przewagę nad rynkiem.

I teraz kilka zastrzeżeń. Po pierwsze, mamy do czynienia z opcjami, a z nimi wiąże się pewna specyfika. Wybierając ceny wykonania do naszego spreadu, raczej nie uda nam się idealnie zgrać z poziomem indeksu. Oznacza to, że środek spreadu (breakeven) zawsze wypadnie trochę powyżej lub trochę poniżej poziomu indeksu. Może to troszkę zaburzyć wyniki.

Kolejna sprawa jest konsekwencją poprzedniej, czyli relacja potencjalnego zysku do straty. Jeśli środek spreadu jest oddalony od bieżącej ceny, proporcje nie zawsze wynoszą 1:1. Spready debitowe mają zazwyczaj zysk większy od straty (ale mniejsze prawdopodobieństwo, że cena znajdzie się w zysku), natomiast spready kredytowe cechują się gorszą relacją zysk/strata. Te niewielkie przesunięcia wynikające z dopasowania cen wykonania, mogą się właśnie w ten sposób objawiać.

Następna rzecz to prowizje i poślizgi. Tego niestety nie da się uniknąć, a znajduje to odzwierciedlenie w pogorszeniu naszych wyników. W efekcie, teoretyczny zysk/strata zamiast 1:1 może wynosić 0,95/1,05, gdyż ustawienie spreadu wiąże się z kosztami.

Mimo opisanych wyżej zastrzeżeń, myślę że ustawianie takich spreadów pozwala na uzyskanie obiektywej przewagi nad rynkiem, a wynikjącej z faktu, że trend ma większą tendencję do kontynuacji niż do odwrócenia. Oczywiście długie okresy konsolidacji zdecydowanie nie sprzyjają tej strategii, lecz skuteczność 67% daje tu jeszcze duży zapas na eksperymentowanie.

Pierwszą z modyfikacji, które można wprowadzić to otwieranie trzymiesięcznego spreadu nie co kwartał, ale co miesiąc. Będzie to możliwe z chwilą wprowadzenia miesięcznych opcji na GPW, co zapowiadane jest na listopad. Wtedy też zainteresowani będą mogli zagęścić transakcje, bo do tego ta zmiana się sprowadza.

Kolejna sprawa to zabawa ze średnimi kroczącymi. Przyjąłem dość arbitralnie SMA 200 i SMA 50, gdyż chciałem uniknąć zbytniego dopasowania do danych z naszego indeksu. Może ktoś jednak będzie zdecydowany oprzeć się na innym filtrze trendu – nie widzę przeszkód.

I następna rzecz – wydłużenie okresu trwania spreadu. Otwarcie takiej pozycji na cztery, a nie na trzy miesiące przed rozliczeniem powinno nieco poprawić wyniki. W końcu będzie to zwiększenie skali i eliminacja szumów, które niekiedy powodowały, że w silnym trendzie wzrostowym spread byka jednak nie dawał zarobić. Trzeba jednak pamiętać, że wydłużenie okresu przekłada się też na większą inercję. Trend może się odwrócić, a my ciągle będziemy mieli otwarte stare spready, które będą generowały straty. Kij, jak wiadomo, ma dwa końce.

Myślę, że w tym prostym przykładzie pokazałem, gdzie może tkwić jedno ze źródeł przewagi nad rynkiem. Połączenie filtrów trendu z instrumentami pochodnymi sprawia, że stajemy się niezależni od stop lossów, niezależni od krótkotreminowych swingów i jedyne, co nas interesuje to stabilny trend. A umiejętne wykorzystanie go może przekładać się na brzęczące i szeleszczące efekty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz