Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

sobota, 28 stycznia 2012

Praca domowa odrobiona?

Tak się jakoś złożyło, że lektura pierwszej i drugiej części Market Wizards zbiegła mi się ze wskrzeszeniem drukarki, co do której straciłem już wszelkie nadzieje. Z obu tych faktów, połączonych z refleksjami, które już jakiś czas plączą się po mojej głowie, narodziła się koncepcja odrabiania pracy domowej.

O samych książkach pewnie będzie jeszcze okazja napisać, więc w chwili obecnej wspomnę tylko, że wielu z inwestorów, którzy udzielili wywiadów autorowi obu książek, podkreśla konieczność odrabiania pracy domowej. Należy przez to rozumieć notowanie własnych uwag, przesłanek kolejno zajmowanych pozycji, ich rezultatów, przyczyn zamknięcia i wszystkiego, co może dotyczyć naszej aktywności na giełdzie. Według nich, jest to bardzo ważny element odnoszenia sukcesu.
 

Doszedłem więc do wniosku, że i ja powinienem już zacząć prowadzić rodzaj rejestru transakcji. Nie powiem, zdarzało mi się już zaczynać takie notatki, ale nigdy nie przybrały one bardziej zorganizowanej formy. Tym razem zamierzam konsekwentnie dokumentować swoje decyzje inwestycyjne, w czym właśnie pomóc ma mi drukarka. Dzięki temu pozostanie trwały ślad w postaci wykresu giełdowego, na którego odwrocie możliwe będzie zanotowanie własnych spostrzeżeń i uwag.

I teraz pojawia się kilka kwestii związanych z prowadzeniem wszelkich form własnoręcznej dokumentacji transakcji. Czy to ma sens? Po co to robić?

Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę nasz styl inwestycyjny. Jeśli ktoś jest traderem systemowym, któego metodę można przetestować na danych historycznych, wydaje się, że nie ma aż takiej konieczności dokumentowania transakcji. Wynika to z faktu, że wszystko można przepuścić na backtesterze i wtedy dokładnie widać, jak sprawuje się nasza metoda. Chyba, że w trakcie jej stosowania dopuszcza się różnego typu własne modyfikacje strategii w oparciu o każdorazową ocenę kryteriów niezawartych w systemie - wtedy każde odejście może mieć wartość dodatnią lub ujemną dla naszych wyników i to już warto zanotować, żebyśmy wiedzieli, czy poprawiamy w ten sposób sytuację, czy też ją pogarszamy.

Kolejną sprawą jest częstotliwość transakcji. Jeśli ktoś dokonuje kilkunastu lub więcej operacji giełdowych dziennie, dokładne ich dokumentowanie może mu zająć więcej czasu niż sam trading, więc warto się zastanowić, czy to faktycznie ma sens. Tego typu trading dyskrecjonalny opiera się w dużej mierze na tymczasowych stanach rynku oraz niekiedy na emocjach, a handlując z wysoką częstotliwością, stosunkowo szybko otrzymamy efekty naszej strategii - zobaczymy je na saldzie rachunku pieniężnego.

I pytanie najważniejsze - czemu to ma służyć? Oczywiście, poprawie wyników na giełdzie, ale w jaki sposób? Tutaj niestety nie podeprę się konkretnymi opiniami inwestorów, którzy odnieśli sukces, ale napiszę, w jaki sposób zamierzam analizować tworzoną przez siebie dokumentację. Pierwszym i podstawowym zadaniem jest zgromadzenie odpowiedniej ilości danych, aby nie wnioskować w oparciu o zbyt małą próbkę. Zamierzam tu co prawda iść w jakość, więc nie sądzę, abym czekał na 30 obserwacji, skoro nawet z dwóch próbek wyciągnąłem już ostatnio pewne wnioski.

I właśnie o te wnioski wszystko się opiera. Celem jest przeanalizowanie transakcji zyskownych oraz transakcji stratnych, a następnie odszukanie potencjalnych punktów wspólnych dla każdej z kategorii. Co zadecydowało o sukcesie, a co o porażce? Czy przyczyną porażek były te same błędy, czy po prostu rynek nie pozwolił i nie ma się co zastanawiać? A może transakcje zyskowne pozwalały wycisnąć z rynku jeszcze więcej? Może stop kroczący był zbyt ciasny, może wyjście zbyt pochopne? W zasadzie prowadzenie tego typu analizy opiera się na przejściu przez wiele scenariuszy typu what if?

Sam zamierzam w ten sposób dokumentować tylko transakcje zawierane w perspektywie co najmniej średnioterminowej, głownie na akcjach oraz na opcjach. Dzięki temu, że nie są one tak częste, otrzymam możliwość w miarę przytomnego patrzenia na różne sprawy. Pomaga mi w tym fakt, że podczas swojej już prawie 3-letniej obecności na rynku, wypracowałem podejścia do poszczególnych rynków, z którymi czuję się dobrze, i które w miarę konsekwentnie stosuję. Uniknę dzięki temu biegania od przypadku do przypadku, gdzie każde zagranie będzie dokonywane w oparciu o inne kryteria.

Podczas pisania tego postu, przyszedł mi do głowy również inny sposób na notowanie swoich uwag i późniejsze ich analizowanie. Posiadam program Amibroker, z którego korzystam do analizowania m.in. naszego wig20 (gram na opcjach). Dzięki temu, za pomocą systemu strzałek i notatek, jestem w stanie na bieżąco notować własne spostrzeżenia w różnych fazach rynku, a następnie weryfikować skuteczność swoich prognoz. Z drugiej strony, kilkumiesięczna historia takich notatek nałożonych na wykres indeksu może stanowić całkiem interesującą lekturę :)

A Wy odrabiacie pracę domową? Prowadzicie coś w rodzaju dziennika?

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

W związku z faktem, iż rozpocząłem nowe studia, do tego w trybie mocno skoncentrowanym, mam w tej chwili nie więcej niż 2-3 dni wolne w miesiącu. Ponadto pcham kilka różnych projektów, a przecież muszę jeszcze kiedyś jeść, spać i czasem piwa się ludźmi na mieście napić. W związku z tym, moje wpisy mogą ukazywać się nieco rzadziej, a także mogą one nie być aż tak innowacyjne, jak te pisane po dobrze przespanej nocy i dniu spędzonym na odpoczynku. Niemniej dołożę starań, żebyście nie mieli powodów do narzekania i liczę, że dacie mi znać, jeśli zacznę obniżać poziom (do czego mam nadzieję, nigdy nie dojdzie).

Życie to nie jest bajka, nie głaszcze po... głowie :)

4 komentarze:

  1. InwestujePoPijaku29 stycznia 2012 00:59

    Ja również zacząłem prowadzić dziennik jakiś czas temu, gram raczej na dłuższy, kilkumiesięczny termin więc dokumentowanie nie jest uciążliwe. Zawieram w nim informacje takie jak zgodność z zasadami gry (grać z trendem, nie ryzykować więcej niż 3% portfela, relacja zysk/ryzyko itd.), wyjaśnienie co skłoniło mnie do zajęcia pozycji i dlaczego stop loss jest tam a nie gdzie indziej. Ponadto zapisuje czas zastanawiania się nad otwarciem pozycji a nawet ocenę własnego nastroju gdy to robiłem. Zobaczymy na ile pomoże to w wyeliminowaniu błędów w grze i pozwoli ulepszyć strategie. Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wszelkie transakcje od razu wpisuje na internetowym portfelu. Zaraz pod danymi typu walor, cena, ilosc jest okienko na komentarz. Czasem wpisuje tam mala analize czy podsumowanie. Moze za malo i za rzadko - wlasnie zdalem sobie sprawe - i obiecuje poprawe :)
    Pomysl, by wpisywac uwagi w AmiBrokerze jest ciekawy. Zobacze jak to dziala.

    Pozdro,
    Scrub

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja sobie myślę że poza prowadzeniem dziennika jest jeszcze jeden problem:)Powracanie do niego i analizowanie po czasie co zrobiło się źle.Wydaje mi się,że zapisywanie komentarzy do transakcji to jedno,ale wyciąganie wniosków z tego to trochę jakby osobny problem:)No ale od czegoś trzeba zacząć.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Prowadzenie dziennika może być wartością samą w sobie, nawet jeśli go potem nie czytamy (choć oczywiście warto i to bardzo). Powstrzymuje nas bowiem od dokonywania głupich, czysto emocjonalnych zagrań. Może zaświeci nam się w porę lampka "co ja wpiszę w komentarzu pod dziennikiem transakcji?" jeśli jedyną odpowiedzią jest "bo wydawało mi się że urośnie" albo "tyle spadło, to się odbije" to może zastanowimy się dwa razy :)

    OdpowiedzUsuń