Zgodnie z obietnicą złożoną w jednym z poprzednich wpisów, chciałbym zrobić zastrzeżenie do treści, które prezentuję na blogu. Temat był już wałkowany kilka razy, ale w kontekście do ostatniego, mocno uznaniowego układu parabolicznego, warto go odświeżyć.
Jak dobrze wiecie, jestem analitykiem technicznym, czyli w swoich decyzjach kieruję się głównie tym, co zobaczę na wykresie. A więc mając już przygotowany zestaw strategii i technik inwestycyjnych, analizuję wykres i w zależności od tego, co tam zobaczę, podejmuję odpowiednie działania (lub się od nich powstrzymuję).
Z drugiej strony śledząc blog Tomasza Symonowicza, który czytam od dawna i bardzo cenię, popadam w pewien dysonans. Symonowicz w swoich wpisach na temat analizy technicznej, jej zasad i podstaw konsekwentnie stoi na stanowisku, że jedyny obiektywny edge to taki, który można zweryfikować na danych historycznych, zmierzyć, zważyć i policzyć. Wszystko inne sprawia, że wyniki naszej gry na giełdzie nie są funkcją analizy technicznej jako takiej, ale naszych umiejętności, intuicji oraz zarządzania ryzykiem. Pogląd taki Kathay wyraził chociażby w TYM wpisie.
Dlatego też chciałbym, żebyście zwracali szczególną uwagę na różnego typu techniki, które zdarza mi się prezentować na blogu. Jest to szczególnie widoczne właśnie na przykładzie tej paraboli, gdzie mogę powiedzieć, że "czuję" nadchodzące odwrócenie, widzę tam jakieś przesłanki, które uważam za atrakcyjne na tyle, aby pod to zagrać. Oczywiście jest to podparte jakimiś podstawami z zakresu AT (opory, wyczerpania impetu, nachylenia wykresu), ale jest tam olbrzymia doza uznaniowości.
Jako że dość dawno temu odpuściłem kodowanie moich pomysłów inwestycyjnych i późniejsze weryfikowanie ich w backtestach, nie mogę powiedzieć, że te układy działają w sensie obiektywnym i statystycznym. Po prostu z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, iż dosyć dobrze mi się na nich zarabia, a to z kolei skłania mnie do podzielenia się z Czytelnikami tymi pomysłami.
Tyle, że ja również jestem podatny na różnego typu figle płatane mi przez moją własną głowę. Wcale nie dam sobie ręki uciąć, że nie zapamiętuję jedynie tych sytuacji, gdzie takowy układ się sprawdził, odsyłając w niepamięć niepowodzenia. Jest cała masa czynników i mechanizmów sprawiających, że oceniamy nasze działania inwestycyjne w sposób nieco odbiegający od faktów (tu z kolei odsyłam do wpisów i publikacji Grzegorza Zalewskiego, który mocno interesuje się tą tematyką).
Ponadto istnieje również możliwość, że po prostu dzięki nabytym już umiejętnościom jestem w stanie efektywnie wykorzystywać analizę techniczną do zarabiania na giełdzie, mimo faktu, że jest to podejście dyskrecjonalne. Tu jest właśnie ta podstawowa zmienna, którą jest sam inwestor. I z pozoru identyczne sytuacje mogą być zupełnie inaczej odczytane przeze mnie i przez kogoś innego.
Dlatego też chciałbym jeszcze raz podkreślić, iż nie analizuję prezentowanych technik ze statystycznego punktu widzenia. W konsekwencji nie można stwierdzić, iż one działają. Stąd moja prośba, abyście nie traktowali moich sugestii, jako bardzo skutecznych układów, gdyż nie ma tam obiektywnej przewagi zwanej również the edge. Uznajcie je, jako prezentację mojego podejścia oraz może inspirację do rozwijania Waszych technik inwestycyjnych, czy to dyskrecjonalnych, czy też mechanicznych. Dzięki temu z pewnością lepiej na tym wyjdziecie niż ślepo podążając za czyimiś radami, nawet przekazywanymi w dobrej wierze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz