Dzisiaj postaram się przekonać Was do pomysłu, że GPW należy ponownie znacjonalizować, zdjąć z giełdy, zaprzestać wypłacania dywidend, a całe zyski zainwestować w promocję i rozwój rynku.
Opublikowana niedawno strategia giełdy oraz okres podsumowań 2024 roku, który zakończył się spadkiem na indeksie Wig20, sprzyjają rozmowom o rynku, jego kształcie oraz przyszłości. W tym kontekście wyłania się wątek, nad którym warto się zastanowić, a którego szanse realizacji oceniam na bliskie zeru.
Jak dość powszechnie wiadomo, problemy polskiego rynku kapitałowego nie leżą stricte w giełdzie, ale w jej otoczeniu. Z jednej strony mamy otoczenie regulacyjne, zarówno krajowe, jak i europejskie. Z drugiej strony mamy smutne realia prawne i nadzorcze w wymiarze ścigania nadużyć rynkowych. Z trzeciej strony są globalne przepływy kapitału, coraz bardziej omijające mniejsze rynki. A z czwartej, najważniejszej, jest podejście rządzących do rynku. A konkretnie złe podejście rządzących, przejawiające się zarówno w niskich standardach corporate governance, jak i w braku jakiejkolwiek chęci nadania rynkowi większego znaczenia.
W niedawnym odcinku podcastu Echa Rynku rozmawialiśmy z Michałem Masłowskim o ogłoszonych niedawno strategicznych kierunkach rozwoju, które ogłosiła warszawska Giełda Papierów Wartościowych. I właśnie w trakcie tego nagrania przewinął się wątek, który chciałbym w niniejszym tekście rozwinąć.
Już w strukturze samej strategii widzimy, że jest ona podzielona na dwie części. Jedna dotyczy rynku, tego jak rynek ten miałby wyglądać i działań, które zamierza podjąć GPW, żeby poprawić obecną sytuację. Druga część strategii dotyczy GPW jako spółki, a konkretnie wyników finansowych, które spółka będzie chciała uzyskiwać oraz dywidend, które będzie chciała płacić akcjonariuszom.
I właśnie w tej dwoistości tkwi główny problem: z jednej strony chcemy zjeść ciastko (dywidendy) i mieć ciastko (rozwój rynku).
Stawiam postulat: GPW należy znacjonalizować
Debiut giełdowy Giełdy Papierów Wartościowych miał miejsce w 2010 roku. Głównym akcjonariuszem spółki jest Skarb Państwa (posiadający 35% akcji), ale znaczącą rolę odgrywają również fundusze inwestycyjne, kontrolujące ponad 20% akcji. Pozostałe podmioty to w dużej mierze mniejsi inwestorzy, często indywidualni.
Dzielenie się wypracowanym zyskiem z akcjonariuszami jest zakodowane w DNA tej spółki. Giełda wypłaca dywidendę corocznie, począwszy od zysków za 2010 rok i oscyluje ona w ostatnich latach w wysokości 70-80% wypracowanego zysku netto.
źródło: GPW.pl |
W strategii również znajdziemy deklarację przeznaczania (rekomendowania walnemu zgromadzeniu) 60-80% wypracowanego zysku na wypłatę do akcjonariuszy. Od debiutu giełda wypłaciła już ok. 1,35 miliarda złotych w dywidendzie.
Czy te pieniądze można by było wydać inaczej?
W 2024 roku Giełda Papierów Wartościowych wypłaciła w postaci dywidendy 127 milionów złotych. To mniej więcej tyle samo, ile wynoszą łączne roczne przychody IMSu i Digital Network. Mówiąc wprost, gdyby środki te zamiast na dywidendę przeznaczyć na promocję rynku kapitałowego, reklamy GPW leciałyby przez okrągły rok na wszystkich 20 tysiącach nośników cyfrowych z portfela Digital Network (z superscreenem w centrum Warszawy na czele) oraz we wszystkich galeriach i punktach handlowych, w których IMS świadczy swoje usługi.
O tym, jak wielka jest to kwota, niech świadczy poniższa grafika prezentująca wydatki poszczególnych korporacji na reklamę w mediach tradycyjnych (bez internetu) w pierwszej połowie 2024 roku:
źródło: wirtualnemedia.pl |
Jak widzimy, kwota 64 milionów złotych (dywidenda GPW za pół roku 2023) stanowiłaby niemal połowę wydatków Rossmanna, niemal 40% wydatków Procter&Gamble, ponad 20% wydatków Biedronki czy ponad 17% wydatków reklamowych Lidla w pierwszej połowie 2023 roku.
Można bez zbędnej przesady powiedzieć, że przeznaczenie tych 127 mln zł na kampanię marketingową sprawiłoby, że GPW stałoby się jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek w Polsce, nie tylko w branży finansowej.
Czy reklama ma sens? O tym nie trzeba przekonywać żadnego przedsiębiorcy. Będąc już przy branży finansowej, spójrzmy do wydatków marketingowych XTB:
źródło: ircdn.xtb.com |
Jak widzimy po danych za trzy kwartały 2024 roku, XTB wydało na marketing 228 mln zł i była to niemal największa pozycja po stronie kosztów, tuż za wynagrodzeniami. Czy to działa?
źródło: sii.org.pl |
Patrząc na tabelę z rocznym przyrostem liczby rachunków maklerskich, nie można mieć w zasadzie żadnych wątpliwości, że reklama przyciąga klientów.
Oczywiście oprócz marketingu, środki te można by było przeznaczyć na inne inicjatywy, np. obniżenie opłat za obrót ETFami, co już częściowo ma miejsce. Trzeba tylko uważać, żeby nie stracić koncentracji na tym, co faktycznie ma znaczenie i co działa. W końcu wiadomo, że przy okresowej ocenie rezultatów łatwiej jest pokazać szefowi kolorowe slajdy z 20 mało znaczącymi projektami niż przyznać, że wydało się wszystko na jedną, ale za to skuteczną kampanię.
Reklamują się wszyscy tylko nie polska branża finansowa
Kojarzycie jakąkolwiek telewizyjną reklamę inwestowania na rynkach finansowych? Reklamują się banki (lokaty, kredyty, konta), reklamuje się branża nieruchomości, reklamuje się każda inna branża, tylko nie branża giełdowa. Myślę oczywiście o reklamie skierowanej do masowego odbiorcy, a nie o wąskich kampaniach skierowanych do osób, które i tak już siedzą w temacie.
Dziwimy się, dlaczego Polacy inwestują w nieruchomości, a nie chcą kierować swojego kapitału na giełdzie.
Powyżej prezentuję wyniki wyszukiwania na hasło "zarabianie na apartamentach". Pierwsze cztery linki są to linki reklamowe, jak widać, mocno podsypane pieniędzmi, skoro znalazły się tak wysoko. To teraz sprawdźmy, co nam wyskoczy po wpisaniu hasła "zarabianie na giełdzie":
Też nie widzicie tu polskiej branży giełdowej?
Już ten prosty test pokazuje nam jedną z potencjalnych przyczyn, dlaczego kapitał nie płynie na GPW. Bo polskie instytucje finansowe się nie reklamują. Oczywiście trochę rozumiem "bankowe" biura maklerskie, bo w ich grupach kapitałowych środek ciężkości leży gdzie indziej (wolą trzymanie nieoprocentowanych depozytów klientów u siebie niż odpływ kapitału na giełdę). Rozumiem również aktywny marketing XTB, który gros swoich zysków czerpie z innego źródła niż handel na GPW (słynna już rentowność na lota).
Skoro więc branży nie zależy, rodzi się pytanie, komu powinno zależeć. Odpowiedź wydaje się oczywista: GPW.
GPW należy znacjonalizować
Prywatyzacja GPW była bardzo ciekawym wydarzeniem, ale wepchnęła spółkę w konflikt interesów. Zarząd jest rozdarty pomiędzy rozwojem rynku, a dowożeniem obiecanych wyników finansowych i dywidend. Dlatego węzeł ten należy moim zdaniem przeciąć.
Znacjonalizować Giełdę Papierów Wartościowych, oczywiście ze wszystkimi standardami przewidzianymi dobrymi praktykami i prawem. Następnie zdjąć spółkę z parkietu i uczynić z niej strategiczne przedsiębiorstwo non-profit, którego głównym zadaniem będzie rozwój rynku. I na ten właśnie cel powinny być przeznaczane wypracowywane przez spółkę zyski.
Inwestorzy indywidualni i instytucjonalni bez problemu znajdą sobie inne spółki dywidendowe. W końcu w obecnym stanie rzeczy ściąganie spółek z giełdy to codzienność. Tym bardziej, że sama GPW nie słynie z dowożenia jakichś zawrotnych stóp zwrotu.
Dlatego sądzę, że zniknięcie GPW z parkietu będzie znikomym zmartwieniem dla jej obecnych akcjonariuszy, a może przynieść długoterminowe korzyści dla polskiego rynku kapitałowego.
Dobrze jest marzyć, ale trzeba rozmawiać
Oczywiście mój dzisiejszy postulat nie ma praktycznie żadnych szans na materializację. Aby tak się stało, naprawie musiałaby ulec największa słabość polskiego rynku, czyli podejście polityków.
Po pierwsze, dywidendy w znakomitej większości trafiają do Skarbu Państwa, a więc byłby to konkretny ubytek budżetowy. Po drugie, wymagałoby to wyłączenia GPW z portfela politycznych łupów, obsadzanego inną ekipą po każdej zmianie władzy. Po trzecie, należałoby dać zarządowi wolny mandat, aby patrzył w długim horyzoncie czasowym (np. 10 lat), a nie koncentrował się na perspektywie "wykazania się" przed najbliższymi wyborami parlamentarnymi.
Tak więc niestety Giełda Papierów Wartościowych zapewne dalej będzie chorowała na wszystkie choroby właściwe spółkom kontrolowanym przez polityków. Z tym, że w naszym wypadku jest dodatkowa trudność, że losy rynku kapitałowego leżą na sercu bardzo niewielu osobom. O ile więc Orlen potrafi obniżyć swoje zyski, żeby konsumenci płacili na stacjach benzynowych mniej, o tyle GPW nie potrafi obniżyć swoich zysków, żeby polski rynek kapitałowy się rozwijał.
A obecne tendencje są takie, że kapitał coraz szerszym strumieniem płynie do ETFów i na rynki światowe. Płynność na GPW wysycha, spółki nie debiutują, a zagraniczne instytucje finansowe coraz częściej nas omijają. Nie mamy więc wiele czasu na działania i nie stać nas na półśrodki. Czas ucieka.
Czy można być w jakimś aspekcie polskiego rynku optymistą, czy pozostaje nam już tylko kupowanie ETFów na indeksy amerykańskie?
Radek,
OdpowiedzUsuńPełna zgoda, Nie wiem co motywowało aby upublicznić GPW- myślę , że chodziło o uniezależnienie od polityków/ rządu.
Kiedyś był to dobry pomysł, dziś łupienie uczestników rynku i dbanie o wys. dywidendy GPW SA na pewno nie sprzyja temu, co mówisz czyli wydawaniu pieniędzy i wysiłków na propagowanie inwestowania.
GPW prywatyzowano w świetnym rynkowo momencie. Trwała hossa, wychodziliśmy z dołka, zaledwie 3 lata wcześniej powstał New Connect czy Catalyst, wszystko się zgadzało. Plus koncepcja GPW jako spółki notowanej, dzielącej się zyskiem z inwestorami była wówczas słuszna.
UsuńTyle, że teraz mamy dużo gorszy klimat rynkowy i inwestycyjny, a polski rynek potrzebuje mocnego wsparcia marketingowego. Więc dalsze wypłacanie zysków akcjonariuszom zamiast przeznaczania ich na rozwój i promocję rynku, wydaje mi się kiepskim rozwiązaniem.
Ale jak wiemy, są to tylko teoretyczne rozważania, bez szans na realizację.
GPW należy sprywatyzować w 100%
OdpowiedzUsuńTylko że widzisz, istotą prywatnych spółek jest maksymalizacja zysku dla akcjonariuszy. Więc rozwój rynku nie musi znajdować się w spektrum takiej maksymalizacji.
Usuń