Zdecydowana większość inwestorów ogranicza się do aktywności na GPW. Wejście na polski rynek akcji może wydawać się wkroczeniem w świat inwestycji, ale prawda jest taka, że świat inwestycji leży gdzie indziej. Najwyższy czas zacząć go odkrywać!
Co robisz, jeżeli w Twoim osiedlowym sklepiku jest bardzo ograniczony wybór dostępnych produktów? Zmieniasz sklep. A jeżeli oferta operatora telefonicznego jest zbyt uboga? Zmieniasz operatora. W chwili obecnej nawet zmiana banku nie jest czymś przerażającym, ponieważ jesteśmy w stanie zrobić to za pomocą jednej wizyty w oddziale. Jednak w wypadku inwestowania, bardzo niewiele osób decyduje się wyjść poza Polskę i rozpocząć grę na giełdach całego świata.
Przyjrzyjmy się najpierw, dlaczego tak mało osób "idzie w świat" ze swoim kapitałem.
Dlaczego nie inwestujemy za granicą?
Po pierwsze,
boimy się nieznanego. Nawet na warszawskiej giełdzie istnieje wiele instrumentów, które są zaledwie marginalnie wykorzystywane. Ot, chociażby takie
certyfikaty strukturyzowane czy też
opcje na Wig20.
Wielu inwestorów zapewne ogranicza się do klasycznego inwestowania w akcje, czy w postaci spółek wzrostowych, czy w spółki dywidendowe. Niezależnie od tego, czy inwestuje się na lata czy raczej w krótkim horyzoncie czasowym, rynek akcji to podstawa. Inne instrumenty wydają się dziwne, skomplikowane lub niebezpieczne. Zwłaszcza, jeśli oferują dźwignię finansową.
Dlatego duża część osób będzie trzymała się wyłącznie rodzimego rynku akcji, jako najbliższego naszym sercom i portfelom. I jest to zupełnie normalne i nie powinno dziwić. Na tej samej zasadzie niektórzy trzymają się tego samego banku, nawet jeżeli systematycznie podnosi on opłaty.
Drugim powodem wydaje się nieznajomość innych rynków. Na warszawskiej giełdzie notowane są spółki które znamy, bo pojawiają się często w naszym otoczeniu. Nie mówię nawet o samych produktach, bo otaczamy się raczej importowanymi przedmiotami, ale raczej w kontekście przekazu mediów finansowych.
Bieżące analizy ograniczają się do znanych nam podmiotów, jak KGHM, PZU czy JSW. O spółkach zagranicznych mówi się jedynie przy okazji silnych zmian cen związanych z wybuchami entuzjazmu lub pesymizmu (Nintendo i PokemonGO lub Volkswagen i afera z emisją spalin). Przez pozostały czas raczej rzadko docierają do nas informacje z zagranicznych parkietów. Można więc powiedzieć, że wyrastamy na GPW i na GPW już zostajemy.