wtorek, 3 czerwca 2025

Trzy części mojego portfela akcyjnego

Portfele inwestycyjne nie zawsze są jednorodne. Niekiedy inwestorzy w ramach jednego portfela realizują kilka strategii inwestycyjnych. Dzisiaj opiszę, jak aspekt ten wygląda w wypadku mojego portfela na GPW.

Pod koniec maja odbyła się w Karpaczu konferencja WallStreet, która jak co roku zgromadziła inwestorów, ekspertów, spółki i przedstawicieli branży. W agendzie konferencji znalazło się również moje wystąpienie zatytułowane: Sztuka odwracania kamieni, czyli o poszukiwaniu perełek na GPW.

Po wystąpieniu podeszło do mnie kilka osób i pojawiły się zdziwienia, gdyż czytelnicy bloga nie mieli świadomości, że inwestuję w podobny sposób i poruszam się po tak małych i niekiedy egzotycznych podmiotach. Dlatego w dzisiejszym tekście chciałbym pokazać, jak kształtuje się u mnie podział portfela i dlaczego tak, a nie inaczej.


W trakcie mojego wykładu skupiłem się na poszukiwaniu ciekawych spółek. W końcu pytanie "co kupić" jest najczęstszym pytaniem zadawanym przez początkujących inwestorów, nie tylko w internecie, ale również w bezpośrednich rozmowach. Postanowiłem więc pokazać trochę mojego warsztatu, adresując ten aspekt.

Zamiast jednak pokazywać podejście teoretycznie, przeszedłem z uczestnikami wykładu przez ok. 20 spółek, wybranych spośród tych, które przeszły w minionym roku przez moje biurko. Pokazywałem w jaki sposób znalazłem te spółki, dlaczego niektóre z nich trafiły do mojego portfela, a niektóre nie, dlaczego je sprzedałem itp. Pokazałem więc część mojego warsztatu, w tym kilka spółek będących aktualnie w portfelu.

I właśnie krąg spółek zdziwił część odbiorców. Fakt, że były to małe podmioty, często z New Connect, których kapitalizacja była niekiedy mniejsza niż 20 mln zł. Inwestorzy dziwili się, że schylam się po tak małe walory.

A odpowiedź jest bardzo prosta: prawie wszystko, co dziś jest duże, kiedyś było małe. 11bit dekadę temu miał kapitalizację 20 mln zł. CD Projekt, dziś wielomiliardowa spółka, kiedyś również był notowany poniżej 50 milionów, podobnie jak Elektrotim, jeden z liderów ostatniej hossy.

Poszukując pośród podmiotów małych, inwestor indywidualny ma całkiem konkretne przewagi. Główną z nich jest brak zainteresowania szerokiej publiczności. Spółki są zbyt małe, żeby znajdować się w spektrum zainteresowania instytucji finansowych. Również więksi inwestorzy indywidualni, chcący mieć płynność na wejściu i wyjściu, omijają takie podmioty. A więc wnikliwy inwestor, potrafiący dobrze przeanalizować biznes i odpowiednio wcześnie zająć pozycję, ma szansę na zajęcie jednego z pierwszych miejsc w pociągu. Czy ten pociąg okaże się następnie multibaggerem to już zupełnie inna historia.

Część pierwsza - spółki długoterminowe


Pierwszą część portfela stanowią spółki, które trzymam jako inwestycje długoterminowe. Mowa tu zarówno o tym mitycznym "na zawsze", jak i o scenariuszach "na kilka lat". Często są to spółki dywidendowe, które chciałbym mieć w moim portfelu tak długo, jak to możliwe. Dywidenda w ich wypadku jest tylko jednym z elementów całej układanki, gdyż najczęściej są to spółki dobrze zarządzane, zyskowne, do których zarządów mam zaufanie. Oczywiście ważne jest, aby miały przed sobą dobre perspektywy biznesowe na długie lata.

Przykładem takiej spółki jest Asseco Business Solutions:


Jak widać po wykresie, spółka dowozi i to od lat. A po drodze płaci regularne, rosnące z roku na rok dywidendy. Może nie jest to jakiś demon wzrostów, ale średniorocznie te 25% wzrostu dowozi. Sprzedaż takich akcji w oparciu np. o lokalnie zbyt wysoką wycenę, jest wyskoczeniem z pociągu, który może jechać w tym kierunku jeszcze przez wiele lat. A przecież nie mamy żadnej gwarancji, że akcje uda się odkupić taniej.

Część druga - spółki na 2-3 lata (lub mniej)


W tej części znajdują się spółki, w których jakiś założony przeze mnie scenariusz się realizuje. Udało się uruchomić nowe moce produkcyjne, koniunktura dopisuje, biznes spina się jak należy itp., a jednocześnie spółki te nie są absurdalnie drogie.

Najczęściej w tej kategorii mieszczą się spółki wzrostowe, ale nie tylko. Mogą trafić tu spółki cykliczne, które wychodzą właśnie z dołka koniunktury i mają przed sobą dobre kilka-kilkanaście kwartałów. Cel w tym wypadku to ponad 100% zysku na danej pozycji w horyzoncie 1-2 lat

Można powiedzieć, że w wypadku tych walorów moje story z początku inwestycji się realizuje. Przykładem takiej spółki, choć specyficznym, jest Brand24:


Akcje kupiłem pod koniec 2024 roku w okolicy 20 zł i trzymam do dziś. Na początku przyjąłem założenia, które opisałem w ówczesnym tekście na blogu:


Założony przeze mnie scenariusz zaczął się sprawdzać i po krótkim (rocznym) okresie niepewności, rynek zaczął ten scenariusz doceniać, co widzimy na powyższym wykresie. Spółka była na świetnej drodze, żeby stać się w moim portfelu długoterminowym multibaggerem, ale próby ściągnięcia spółki z rynku sprawiły, że z perspektywy wieloletniej, stała się ona papierem z "terminem przydatności". 

Z tempa poprawy wyników jestem bardzo zadowolony i jeżeli zdjęcie spółki z GPW nie dojdzie do skutku, z chęcią zostanę ze spółką w portfelu na długie lata. Ale z drugiej strony jeżeli zostanie zaproponowana satysfakcjonująca cena, oddam akcje i pójdę gdzie indziej.


Innym przykładem takiej spółki jest MFO, czyli podmiot, w którego walnym zgromadzeniu miałem niedawno przyjemność uczestniczyć. Jak widzicie na powyższym wykresie, akcje kupowałem dwukrotnie, po wybiciu z formacji odwróceniowej.

Mój horyzont na tę spółkę to 2-3 lata. Jest to walor cykliczny, który jest świetnie spozycjonowany na ożywienie gospodarcze w Polsce i Europie. Częściowo wywołane przez czynniki geopolityczne, a częściowo przez środki z KPO, które realnie zasilą polską gospodarkę.

Jednak nie mam złudzeń, że spółka będzie rosła do nieba. Mój target cenowy na ten moment to 70-80 zł i jestem względnie spokojny, że poziomy te powinno udać się osiągnąć. A co będzie dalej, zobaczymy. Można więc powiedzieć, że spółka jest obecnie na początkowej fazie weryfikacji mojego założonego scenariusza. Stąd miejsce w tej, a nie innej części portfela.

Część trzecia - spółki z potencjałem, wymagające potwierdzenia


I tu przechodzimy do najciekawszej części mojego portfela. Mowa o spółkach, na które mam jakiś plan, ale nie zaczął się on jeszcze realizować. Siłą rzeczy w tej części portfela jest relatywnie duża rotacja, gdyż niektóre spółki wypadają po kilku miesiącach, a inne po kilku kwartałach i są zastępowane innymi. To właśnie o spółkach z tej części mówiłem na moim wykładzie.

Proces wygląda najczęściej następująco. Znajduję spółkę, w której cos przykuwa moją uwagę. Może to być nagła poprawa wyników finansowych, może to być regularna poprawa wyników, może być nowa linia biznesowa, która powinna poprawić wyniki. Kluczem jest tu perspektywa na znaczną poprawę wyników, najlepiej niedostrzeżona przez szeroki rynek.

Akcje nabywam relatywnie szybko, często po kilku dniach lub tygodniu analizy. Uważam, że jeżeli ja dostrzegłem coś ciekawego, dostrzegą to również inni, a więc nie ma co zwlekać. Czytam kolejne raporty okresowe, jeżeli jest możliwość uczestniczę w callach wynikowych i walnym zgromadzeniu. W ten sposób wyrabiam sobie zdanie, zbierając argumenty potwierdzające mój scenariusz (wówczas spółka trafia do drugiej części portfela) lub go negujące (wówczas spółkę szybko sprzedaję).

Jest to postać strzałów, które choć przemyślane, mogą być celne, ale mogą również okazać się pudłem.


Jednym z takich przykładów jest spółka Logintrade, mały walor z rynku New Connect. Spółka od dłuższego czasu poprawiała wyniki finansowe mając stabilny, lekki biznes z wysoką zdolnością do generowania gotówki. Jednocześnie spółka zapowiedziała chęć stworzenia nowego rozwiązania, Zingflow, z planami ekspansji zagranicznej.

Jak widać na wykresie, negatywna weryfikacja realności takiego scenariusza zajęła mi 14 miesięcy. Przez ten czas uczestniczyłem w webinarach spółki, analizowałem raporty i niemal uczestniczyłem w walnym zgromadzeniu. Niemal, gdyż sądziłem, że odbywa się ono w Warszawie, a faktycznie odbywało się we Wrocławiu, co uświadomiono mi dzień przed WZ. 

Na początku 2025 roku, po wynikach za Q4 2024, uznałem, że mój założony scenariusz się nie realizuje. Nowy projekt nie łapie track rekordu, nie generuje przychodów, a władze spółki wydają się nie mieć konkretnego pomysłu na realizację ekspansji zagranicznej. Jednocześnie nowy projekt generował (i generuje) koszty obniżające w znacznym stopniu wyniki głównego biznesu. W tej sytuacji uznałem, że należy opuścić pokład spółki, zanim rynek dojdzie do podobnych wniosków, jak moje, co z pewnością przełożyłoby się na spadki ceny akcji. A myślenie o płynności na małych walorach to bardzo istotny element.

I podobnych przykładów w moim portfele było i jest wiele. Analizujemy, budujemy scenariusz, kupujemy akcje, sprawdzamy czy scenariusz się realizuje. Jeżeli tak, spółka trafia do drugiej części portfela, jeżeli nie, leci do kosza. 

Swoje poszukiwania kieruję zarówno w stronę spółek średnich, jak i spółek małych. Im mniejszy walor tym większe wyzwania, ale i większa nagroda, jeżeli uda nam się złapać ruch wzrostowy na wczesnym etapie. Najlepsze inwestycje w mojej giełdowej historii zaczynały się dobrze poniżej poziomu 50 milionów kapitalizacji.

Podsumowanie


Nie zachęcam nikogo, do wchodzenia na siłę w obszar rynku, w którym nie czuje się pewnie. Ale zachęcam do stałego poszukiwania spółek, które mogą poprawić wyniki finansowe. Ileś razy spudłujemy, ale jeżeli kilka razy uda nam się trafić celnie, może to przesunąć nasz portfel w zupełnie inne rejony. I nie ma się co dziwić, że spółki na początkowej fazie weryfikacji scenariusza inwestycyjnego, rotują najbardziej i są najbardziej ryzykowne. Tak niestety wygląda samodzielne inwestowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz