poniedziałek, 28 stycznia 2013

Google płata figle

Tym razem nie będzie o Google, jako giełdowej spółce, ale o Google, jako dostawcy różnych usług w internecie, a w moim przypadku konta mailowego, platformy blogowej oraz kanału na YouTube.

Kilka lat temu, młodym szczenięciem będąc, założyłem sobie konto na gmailu. Kiedy zakładałem bloga, popełniłem fundamentalny błąd, gdyż założyłem go właśnie z mojego głównego profilu, zamiast z oddzielnego, dedykowanego tylko blogowi. Z czasem tym tropem poszło i konto na YouTube i umowa na AdSense. I teraz przyszły tego konsekwencje...

Od początku fragment adresu kanału na YouTube zawierał i zawiera sformułowanie topolaaa, pod którym pierwotnie założyłem kanał. Była to jakaś dolegliwość, ale problem pojawił się dopiero teraz, gdy Google wszędzie chce wcisnąć swój portal społecznościowy, czyli Google+. Nie wiem, czy sam coś kliknąłem, czy też połączenie nastąpiło automatycznie, w każdym razie mam teraz połączoną usługę społecznościową z kanałem. Efekt jest taki, że aktualnie kanał nazwany jest moim imieniem i nazwiskiem i zapewne niedługo tylko tak będzie pojawiał się w wynikach wyszukiwania. Póki co, wpisując Humanista na giełdzie, jeszcze mnie znajdziecie :)

Aha, gdyby ktoś nie wiedział, nazywam się Radek Chodkowski.

Próbowałem cofnąć połączenie Google+ z YouTube, ale okazało się, że byli przygotowani na taką możliwość i po skasowaniu konta społecznościowego, mój kanał powiedział mi, że został przeznaczony do usunięcia wraz z całą zawartością. Przyznam szczerze, że dreszcze przeszły mi po plecach, jak to zobaczyłem. Na szczęście udało mi się odkręcić kasowanie konta, ale w efekcie musiałem wszystkie filmy raz jeszcze opublikować, co skutkowało zapewne niezłym bałaganem o osób, które subskrybują mój kanał. W końcu zebrało się tego już pod 80 filmów. Przepraszam za to zamieszanie.

W każdym razie póki co musi pozostać status quo, ponieważ przenosiny wszystkiego na nową platformę wiązałyby się z wielkim zamieszaniem. Mam nadzieję, że nie będzie Wam przeszkadzało, że filmy publikowane będą pod nazwiskiem, a nie nazwą bloga.

Co do większych przenosin na własną domenę, mam sprawę z tyłu głowy, ale z racji wygody Bloggera jako platformy, jeszcze się na to nie zdecydowałem. Może za jakiś czas.

środa, 23 stycznia 2013

O spodku i formacjach odwrócenia

Temat spodka ewidentnie Wam podpasował i sporo na jego temat dyskutujecie. Cieszy mnie ta aktywność i ze swojej strony staram się również zabierać głos i pewne kwestie wyjaśniać. Pamiętajcie jednak, że wypowiadam jedynie swoje zdanie. To, że prowadzę bloga giełdowego nie oznacza wcale, że posiadam wszelkie kompetencje do rozstrzygania, co spodkiem jest, a co nie jest, oraz o zachowaniach ceny w samej formacji i po wyjściu z niej.

Pod poprzednim wpisem pojawiło się pytanie dotyczące spółki JSW i spodków, które się tam uformowały. Wrzućmy więc na warsztat wspomniany wykres:
Pierwsza i podstawowa kwestia jest taka, że znajduje się tam tylko jeden spodek, a nie kilka. Zgodnie z kryteriami dla tej formacji (i dla wszystkich formacji cenowych) o formacji możemy mówić dopiero wtedy, gdy się ona dopełni. Wszystko do tego czasu jest jedynie czymś, co może się stać formacją, ale nie musi. 

W wypadku spodka dopełnieniem się formacji jest dojście ceny do linii stanowiącej podstawę tej formacji, a więc w tym przypadku będzie to wyrównanie lewej krawędzi spodka przez jego prawe ramię. Dla omawianego wykresu spółki JSW sytuacja taka miała miejsce tylko raz, w okresie od sierpnia 2011 do lutego 2012. Wszystko po prawo od tej formacji to już nie są spodki, gdyż prawe ramię nie dorównuje lewemu, ale każdorazowo jest od niego niższe.

Jest to bardzo ważna kwestia, gdyż inwestorzy mają skłonność do przypisywania wykresowi pewnych cech, których na nim jeszcze nie widać. Dla przykładu formacje podwójnego dna ogłaszane są już w chwili, gdy cena dopiero wyrównuje lewy dołek, a nie zaczyna się jeszcze piąć w górę. Błąd ten prowadzi do licznych nieporozumień i utraty pieniędzy, gdyż inwestuje się w oparciu o coś, co formacją nie jest. I później pokutuje opinia, że dana formacja nie działa.

Drugi zarzut w odniesieniu do formacji spodka, jaki został podniesiony we wspomnianym komentarzu to fakt, że wyrysował się spodek i nic z tego nie wyszło. To "nic nie wyszło" rozumiane jest najprawdopodobniej jako fakt, że cena nie rozpoczęła rajdu w górę sięgającego co najmniej wysokości samego spodka.

Tutaj znów pojawia się kwestia interpretowania formacji spodka. Zgadza się, że w licznych książkach do analizy technicznej spodek ujmowany jest jako formacja odwrócenia, a zasięg cenowy po wyjściu z formacji równy jest co najmniej wysokości samej formacji.

Musimy sobie jednak uświadomić kilka podstawowych kwestii. Analiza techniczna nie mówi niczego ze stuprocentową pewnością. Dlatego też zaistnienie formacji spodka po dłuższych spadkach wcale nie musi oznaczać, że teraz czeka nas kilkadziesiąt miesięcy wzrostów, ponieważ trend uległ odwróceniu. Pokazuje to dobrze przykład JSW, gdzie formacja owszem się zrealizowała, ale zaraz po tym cena zaczęła spadać. Można nawet negować sam fakt zaistnienia formacji, skoro cena nie wybiła linii podparcia. Formacja spodka, poprzez swój kształt mówi nam jedynie, że spadki przejściowo wyhamowały i cena rozpoczęła ruch wzrostowy. Tylko tyle. Nie wiemy, czy ruch ten utrzyma się przez dłuższy czas, choć oczywiście mamy nadzieję, że tak będzie. Nadzieja to jednak zbyt mało, żeby kreślić scenariusze wybiegające daleko w przyszłość.

Kolejną kwestią jest zasięg formacji. Często spotykam się z głosami inwestorów, a nawet analizami blogerów, którzy piszą, że formacja się zrealizowała, w związku z czym jej zasięg oczekiwany jest na poziom X zł. Otóż w mojej ocenie jest to bardzo złudne podejście. 

Jestem bardzo nieufny co do liczenia potencjalnych zasięgów formacji. Nie wiem, w oparciu o co zostały one podane w takiej, a nie innej wysokości, ale cena wcale nie musi tam iść. Jedynym człowiekiem, któremu bym w tej materii uwierzył jest chyba tylko Thomas Bulkowski, który faktycznie skwantyfikował formacje cenowe, policzył ich zasięgi oraz szanse na dotarcie ceny w poszczególne miejsca, a następnie zarobił duże pieniądze inwestując w oparciu o wyniki swoich testów. Wszystkie pozostałe opowieści o zasięgach po wyjściu z formacji cenowych uważam za luźne opowiastki, na które nie postawiłbym pieniędzy.

I teraz przechodzimy do rzeczy - jak ja inwestuję w oparciu o formacje cenowe i dlaczego robię to tak, a nie inaczej. Pisałem już w różnych innych miejscach, a szczegółowo wyjaśniałem też w niedawnym nagraniu wideo, że staram się "złapać" formację przy samym jej dnie. Mam świadomość tego, że stoi to w sprzeczności z zaprezentowanym wyżej poglądem, że coś co się nie dopełniło nie jest jeszcze formacją. Tyle, że ja to wiem i zdaję sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmuję.

Kiedy uważam, że cena wyhamowała na tyle, że uformowała już punkt ekstremalny, którego przekroczyć nie powinna, szukam okazji do kupna. Przy dnie formacji, a nie przy wyjściu z niej górą. Działając w ten sposób ryzykuję, że cena faktycznie nie zakończyła jeszcze ruchu spadkowego i odpali mojego stop lossa. W takiej sytuacji poniosę stratę.

Zaletą tego podejścia jest możliwość ustawienia ciasnego i logicznego stop lossa. Skoro uważam, że cena "ubiła" już jakieś dno, jego przebicie będzie zanegowaniem formacji, pod którą gram, a więc znikną przesłanki mojej obecności na rynku. A z racji tego, że kupuję na dole, ten stop loss jest ciasny i nie stracę zbyt wielkich środków, gdy cena się tam przemieści.

Drugą niewątpliwą zaletą takiego podejścia jest fakt, że bardzo wcześnie uczestniczę we wzrostach. Jeśli poziom, który uznałem za ekstremum formacji się obroni i cena zmieni kierunek, ja zarabiam jeszcze w obszarze spodka, jeśli faktycznie nim się stanie. W efekcie tego, w chwili gdy można z całą pewnością powiedzieć, że spodek się zrealizował i inwestorzy przymierzają się do kupowania na wybiciu ceny z dopełniającej się formacji, ja jestem już kilkanaście lub kilkadziesiąt procent w zysku, a mój stop loss przesunięty jest na tyle, że gwarantuje mi wyjście z zyskiem, niezależnie od dalszego rozwoju zdarzeń.

Podobne podejście, wynikające z moich preferencji w zakresie zarządzania ryzykiem i komfortem psychicznym, stosuję do wszystkich formacji odwrócenia, a także do licznych formacji kontynuacji. Skutkiem tego średnio mnie interesuje liczenie potencjalnych zasięgów po wyjściu z formacji, skoro jestem już "zarobiony" i koncentruję się na zarządzaniu tą pozycją, aby dowieźć ją jak najwyżej.

Dlatego też przestrzegam przed zbyt pryncypialnym podchodzeniem do analizowania formacji cenowych. W końcu każda formacja opiera się na cenie, a analizując mechanikę rynku można dostrzegać pewne zjawiska jeszcze zanim przybiorą one postać oficjalnie uznawanych formacji. Podobnie wygląda sytuacja z liczeniem zasięgów. Nie jest ważne, gdzie zaplanujemy zasięg wybicia, gdyż rynek i tak zrobi swoje. Pytanie, czy będziemy na pokładzie już wcześniej, czy też kupimy na oporze, którego przebicie wcale nie musi być takie pewne.

Pamiętajcie o czym pisałem na początku wpisu, to są tylko moje spostrzeżenia.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Dalej o spodku

Pod niedawnym wpisem dotyczącym formacji spodka pojawiło się wiele komentarzy z propozycjami spodków, które dostrzegacie. Faktycznie, spodków można dopatrywać się w wielu miejscach, lecz dla mnie, aby formacja była atrakcyjna musi spełniać kilka kryteriów:
  • musi mieć szerokość co najmniej kilku miesięcy
  • musi mieć już ukształtowany punkt ekstremalny na dole
  • kolejne dołki muszą być równe lub wyższe punktowi ekstremalnemu, ale znajdować się jeszcze wewnątrz formacji
  • cena musi dawać możliwość ustawienia ciasnego stop lossa.
Jednym z głównych kryteriów potrzebnych, abym zawarł transakcję jest ten ostatni punkt, czyli ciasny stop loss. Nie lubię ryzykować zbyt wiele w danej transakcji, dlatego jeśli rynek ma za sobą swing wzrostowy, raczej będę czekał na korektę. Jeśli ta nie nastąpi to pewnie powstrzymam się z dokonaniem transakcji. 

Odpowiadając jeszcze na komentarz Roberta Galewskiego, chciałbym podkreślić, że spodek nie musi się wcale formować wtedy, gdy leje się krew. Nawet mogę powiedzieć, że wolę spodki w ruchach bocznych lub jako korekty w trendach wzrostowych. Formacja ta jest dla mnie technicznym sygnałem do wzrostów i chcę je złapać możliwie wcześnie, czyli przed przebiciem linii wyznaczającej dopełnienie się spodka.

Dla zobrazowania powyższych wywodów, wrzucam wykres spółki Boryszew, który w wysokim stopniu spełnia postawione przeze mnie kryteria: