piątek, 30 kwietnia 2010

Puławy - suplement


Niestety, setup zaprezentowany tutaj nie przeszedł próby. Podwójne wsparcie pękło i póki co ceny spadają. Zgodnie z teorią, przełamane wsparcie może się przekształcić w opór, więc ewentualna korekta spadków powinna się właśnie tam zatrzymać. Ale to mnie już nie interesuje. Przynajmniej dopóki nie ma krótkiej sprzedaży.

Kopex zmienia kierunek?

Tym razem nieco inna technika gry niż prezentowane wcześniej. Opiera się jednak na podobnym założeniu: kupić gdy spółka jest nisko i wygląda na to, że zawija w górę. Z tym, że kupujemy już odbicie, a nie dołek.
Pokrótce omówię setup, choć bardziej chcę się skupić na pozostałych aspektach tego typu wejścia. Zaproponowałem tutaj zajęcie pozycji po przebiciu ceny 22 zł, ale z ważnym zastrzeżeniem: tylko wtedy, gdy zamknięcie będzie ponad tym poziomem. Jest to rodzaj filtra, który ma chronić nas przed sytuacjami takimi, jak ta z 15 kwietnia. Stop loss poniżej ostatniego swing low. Tutaj nie bardzo mamy pole manewru, gdyż będzie to najpewniejszy wyznacznik powrotu do spadków. Liczenie potencjalnego zasięgu bym raczej sobie darował, ponieważ ewentualnymi poziomami są 24 zł (jako chwilowe zatrzymanie) oraz 28,50, jako ostatni szczyt. Jednak to pierwsze jest mało wyraźne, natomiast drugie zbyt optymistyczne, więc w tej sytuacji lepiej polegać na stopie kroczącym. A teraz trochę uwag ogólnych.

Linia trendu jest jednym z pierwszych narzędzi, które poznaje początkujący technik. Kiedy patrzy na wykresy w podręcznikach lub też ogląda historyczne dane to nakreślone linie wydają się wręcz banalne i od razu widać, jak powinny przebiegać. Schody zaczynają się, gdy przychodzi do rysowania kresek na wykresach, których prawa strona jest jeszcze za mgłą. I wtedy okazuje się, że nie jest to aż takie proste...

Na wykresie historycznym zawsze jest ta jedyna słuszna kreska. Natomiast w "realu" nigdy nie wiemy, czy to już ostateczne przełamanie, czy tylko kolejna górka, na której będzie można oprzeć naszą linię. Pół biedy, jeśli mamy już dwa lub trzy punkty styczne. Ale co, wtedy gdy poza wierzchołkiem nie ma na czym się oprzeć? Wtedy każde potencjalne ekstremum może być zarówno przełamaniem, jak i fałszywką. Często zdarza się, że wylecimy ze dwa razy na stopie, zanim uda się złapać to właściwe odwrócenie kierunku.

Druga rzecz to kwestia rysowania samej kreski, gdy już mamy jakieś ekstremum. Na powyższym obrazku widzimy długi cień zanotowany 15 kwietnia, który jednak postanowiłem zignorować i oprzeć się na korpusie świecy. Tutaj rzecz jest bardzo uznaniowa, ciężko podać dokładną receptę na prowadzenie linii trendu. Osobiście rysuję tak, aby złapać jak najbardziej wiarygodne i jak najwięcej punktów stycznych. Zdarza się więc, że raz opieram się na knocie, innym razem na korpusie. Głównym kryterium jest tu ilość dotknięć.

Kolejna sprawa to ponoszone przez nas ryzyko. Jak widzimy nie jest to już 3-4%, jak było w poprzednich setupach, ale aż 9,5% (22,05-19,95). Faktem jest, że liczymy też na dużo większe zyski, bo gdyby zrealizował się scenariusz 28.50 to zarobili byśmy prawie 30%. Jednak rozsądny trader po pierwsze najpierw patrzy na ryzyko, a po drugie odpowiednio dobiera wielkość pozycji. Zatem w przypadku większego ryzyka gramy mniejszą kwotą. Ma to na celu poszanowanie reguł zarządzania kapitałem, w zależności od stosowanej przez nas ilości/odsetka ryzykowanego portfela.

To powiększone ryzyko wynika z konstrukcji samej techniki. Zazwyczaj ceny osiągają dolne ekstremum i to pod nim stawiamy stop, natomiast długą pozycję zajmujemy dopiero po przebiciu linii trendu, która może przebiegać ładne kilka złotych wyżej. Stąd też konieczność gry mniejszymi stawkami.

Następna sprawa to samo przebicie kreski. Nie mamy gwarancji, że właśnie tym razem będziemy mieli rację. Stąd też konieczność zastosowania filtrów, które mają na celu odsianie przynajmniej części fałszywych sygnałów. W proponowanym przeze mnie przypadku jest to filtr odległości (nie kupujemy na kresce tylko trochę powyżej) oraz filtr zamknięcia (przez co nie grozi nam wejście na intradayowych wybrykach). Minusem jest tu powiększanie naszego ryzyka z racji kupna po wyższych cenach. Oczywiście wejście odbywa się za pomocą zlecenia stop, z tym, że zapewne trzeba będzie czatować przy komputerze podczas fixingu, gdyż nie wiem, czy możliwe jest stawianie zleceń stop realizowanych tylko na fixingu. Ewentualnie można wchodzić na otwarciu następnego dnia.

I tak jeszcze ogólnie z możliwości, które mamy do dyspozycji, warto zastanowić się nad podzieleniem wejścia na dwa zlecenia. I wtedy kupujemy połówką po przebiciu kreski, a jeśli przebicie to okaże się skuteczne, dokładamy drugą część kasy. Warto by wtedy wchodzić podczas korekty ruchu wybicia, ale że taka nie zawsze następuje, trzeba opracować plan awaryjny.

Póki co tyle przychodzi mi do głowy, jeśli chodzi o przebicia linii trendu. A dla pokazania, że sprawy z tym typem kreski nie zawsze są klarowne pokazuję przykład ostatniego dołka na Gancie (który, tak na marginesie, zrobił piękne odwrócone RGR):


czwartek, 29 kwietnia 2010

"Moja" analiza techniczna

To, czemu jestem technikiem, a nie AF-owcem, wyjaśniałem już w innych wpisach. Pomyślałem, że dobrze będzie trochę omówić moje podejście do gry na rynku w kontekście narzędzi analizy technicznej, które wykorzystuję. Trochę już zapewne mówią opisywane przeze mnie setupy, ale dla całościowego obrazu warto poświęcić temu cały post. Moja AT jest zapewne nie do końca zgodna z tym, jak chciałby ją definiować Tomasz Symonowisz, który niedawno na swoim blogu poświęcił kilka notek omówieniu po kolei detali AT. Ale, jak już pisałem, jestem humanistą i do tego nieszczególnie przywiązuję uwagę do teorii i definicji, więc opiszę to z mojej perspektywy.

Swój pierwszy kontakt z giełdą miałem na kapitale wirtualnym. Początkowo coś tam sobie rzeźbiłem, głównie z negatywnym skutkiem, ale że portfel nie bolał to jakoś się sprawy kręciły. Stwierdziłem jednak, że trzeba się zabrać poważnie do roboty. Był to mniej więcej luty 2009... Zaczynałem na oscylatorach. Udało mi się na kilku spółkach złapać pięknie dno bessy i stwierdziłem, że jednak nie jest to takie trudne. Kolejne kroki to były różnego rodzaju przypadkowe wskaźniki, stosowane w różnych konfiguracjach i z różną skutecznością.

Druga wielka fascynacja to były systemy mechaniczne. Akurat dostałem do zabawy Amibrokera, liznąłem trochę AFL'a i rozpoczęła się zabawa. Testowałem praktycznie wszystko, co wpadło mi w ręce i co umiałem zakodować. Miałem już za sobą pokaźną dawkę literatury traktującej o systemach, więc składałem najróżniejsze kombinacje, niektóre bardziej udane, inne trochę mniej. Jednak po pewnym czasie moje podejście ewoluowało i postanowiłem szukać gdzie indziej. Niebanalne znaczenie miał fakt, że na grę systemem wymagany jest sporo większy portfel niż ten, którym dysponowałem. Mimo, iż obecnie nie jestem "systemowcem", doceniam zalety tego typu tradingu i nie wykluczam, że kiedyś do niego powrócę.

Obecnie jestem na swoim trzecim dużym etapie - czystych wykresach. Uznałem, że to im należy poświęcić maksimum uwagi, gdyż wszystkie inne narzędzia takie jak cykle, średnie, czy oscylatory, opierają się na ruchach cen. Zatem analizując ruchy cen również można otrzymywać w miarę czytelny obraz rynku, bez opóźnień. Dwa słowa o innych metodach.

Z natury nie wierzę w różnego rodzaju "magiczne" współczynniki i ukryte porządki, według których działa cały świat, w tym i giełda. Mam świadomość, że jest bardzo wiele osób, które skutecznie zarabiają dzięki poziomom DiNapolego, falom Elliotta, kwadratom Ganna czy cyklom cenowym. Niemniej do mnie tego typu rzeczy nie przemawiają. Uważam ich stosowanie za zbyt złożone, oparte na mało logicznych przesłankach lub też wieloznaczne. Niemniej mam świadomość, że inwestorzy kierują się tymi wskazówkami i widziałem zbyt wiele korekt, które zatrzymywały się dokładnie na zniesieniach Fibonacciego, aby je deprecjonować.

Kolejna rzecz to średnie. Wiemy, ze istnieje wiele rodzajów średnich, od prostych aż po trójkątne, adaptacyjne i jeszcze inne. Zraża mnie do nich duże opóźnienie w stosunku do rzeczywistych ruchów cen. Zanim średnie wygenerują jakiś wygnał, rynek może przebyć już na tyle znaczną odległość, że znajdziemy się w okolicach szczytu (krótkoterminowego). Dla średnich widzę zastosowanie głównie jako filtry trendu, ale to znów zakłada pewna "mechanizację" tradingu.

Nie stosuję też oscylatorów. Uważam, że to cena jest pierwotna i analiza oscylatora znów pcha nas w objęcia systemów mechanicznych. Rozumiem, że da się skonstruować zarabiający algorytm postępowania oparty na RSI, StochK czy też CCI, ale muszę przyznać, że nie "czuję" tego typu narzędzi. Jedyny wskaźnik, którego używam to ATR.

Skoro omówiłem już ogólnie, czego nie używam, warto powiedzieć, co stosują. Najprościej rzecz ujmując są to formacje oraz price action. Z formacji są to głównie podstawowe układy geometryczne plus linie trendu. Idąc za logiką niewiary w magiczne proporcje, wyrzuciłem do śmietnika wszystkie patterny harmoniczne typu gartley, krab, nietoperz czy motyl. Podobnie z formacjami, które są według mnie mocno naciągane, jak na przykład cup & handle oraz formacje rozszerzające się.

Zatem moja analiza wykresów sprowadza się do wyszukiwania potencjalnych wsparć, oporów oraz punktów zwrotnych w ruchach cen i trendach. Staram się łapać spółki przy wsparciach, kontrakty ewentualnie też przy oporach, chętnie gram wewnątrz formacji. Zwłaszcza interesują mnie wejścia o niskim ryzyku oraz dużym prawdopodobieństwie i potencjale wzrostów. Wiadomo, nic nowego, każdy tego szuka, ale postaram się opisać, gdzie takie przypadki dostrzegam. Ostatnio zacząłem się bawić grą na kontynuację trendu, mocno opierając się na koncepcjach Joe Rossa, gdyż zauważyłem całkiem sporo setupów, które by pasowały pod takie podejście. Zapewne niebawem pojawi się stosowny wpis na ten temat.

Myślę, że powyższy opis w jakimś stopniu obrazuje mój sposób patrzenia na rynek. Oscylatory i średnie są dobre na system, ale nieprzetestowane o niczym nie świadczą. Ostatnio w rozmowie na temat jednego z wykresów, rozmówca użył argumentu, że teraz to będzie spadać, bo SMA 20 przebiła od góry SMA 40. Równie dobrze CCI mógł przebić od góry poziom -50, a RSI spaść poniżej 50. Jeśli zobaczę w takiej sytuacji silne wsparcie, zagram pod to niezależnie od wszystkich wskaźników. Dlatego, że to cena "rządzi" resztą, a nie odwrotnie...