Notowania głównych indeksów cały czas pną się w górę, ale zaglądając nieco głębiej w rynek dostrzegam pewne niepokojące sygnały. Warto przyjrzeć im się bliżej i ocenić, czy mogą one zagrozić hossie panującej ciągle na warszawskiej giełdzie.
Patrząc na główne wskaźniki naszego rynku, nie ma powodów do niepokoju. WIG podniósł niedawno historyczne maksima, podobnie jak udało się to na krótko indeksowi sWig80. Zarówno Wig20TR, jak i mWig40 są na najwyższych poziomach od lat, więc z tej perspektywy można powiedzieć, że hossa trwa nam w najlepsze.
I faktycznie od wielu lat nie obserwowaliśmy tak dobrych nastrojów na polskim rynku. Oczekiwaliśmy ich, życzyliśmy sobie, żeby w końcu nasz parkiet zaczął nabierać wysokości przynajmniej na równi z parkietami zachodnimi, a tymczasem indeksy dołowały. Teraz, kiedy panują w końcu lepsze nastroje, chcemy trzymać się ich jak najdłużej i nie bardzo chcemy spoglądać na czynniki mogące popsuć nam młodą hossę, która rozpoczęła się ledwie półtora roku temu.
A jednak warto trzymać rękę na rynkowym pulsie, gdyż coraz więcej sygnałów sugeruje wzmożoną ostrożność. Co ciekawe, są to zarówno czynniki natury technicznej, jak i fundamentalnej.
Aby dostrzec czynniki natury technicznej, przyjrzyjmy się w pierwszej kolejności indeksowi WIG. Widać wyraźnie, jak znaczną drogę pokonał on w ciągu ostatnich dwóch lat, notując swoje minima w okolicy 37 tys. pkt, a w ostatnich dniach ustanawiając rekord niemal dwukrotnie wyżej, w okolicy 72 tys. pkt.
Jednocześnie przyglądając się samej końcówce wykresu widzimy, że co prawda rynek wszedł w lekką korektę, ale jest to dopiero pierwsze cofnięcie się spod szczytu. Można więc powiedzieć, że nie ma póki co żadnych przesłanek do twierdzenia, że to coś więcej niż tylko korekta.
Pamiętamy, że indeksem WIG rządzą przede wszystkim największe spółki, które ostatnio znajdują się w wyjątkowo mocnej formie. Pisałem o tym kilka dni temu w jednym z tekstów. Jednak na wykresie indeksu sWig80 widzimy, że od początku czerwca, czyli od czterech miesięcy, porusza się on bardziej bokiem niż ku górze. Oczywiście udało się ustanowić nowe maksima, ale to zupełnie nie jest już ta świeżość, którą obserwowaliśmy w pierwszej połowie roku. Ewidentnie widać więc, że mniejsze spółki zachowują się słabiej.
Najmniejsze spółki dostrzeżemy łatwiej w indeksie cenowym szerokiego rynku. Indeks ten grupuje w sobie wszystkie walory notowane na naszej giełdzie (w przedstawionym ujęciu zarówno rynek główny, jak i rynek NC) przyznając każdej spółce taki sam wpływ na indeks. W kontrze więc do indeksów ważonych, widzimy tu zdecydowanie większy wpływ spółek małych (których jest więcej) i możemy łatwiej ocenić, co dzieje się w tym nie zawsze dostrzeganym zakątku rynku.