poniedziałek, 29 października 2018

Konferencja Blogerzy na Giełdzie - przyjdź i zacznij inwestować!

Już 14 listopada w siedzibie GPW w Warszawie odbędzie się konferencja edukacyjna skierowana do początkujących inwestorów. Będzie to świetna okazja, żeby wpaść, dowiedzieć się czegoś ciekawego, zadać pytania i przybić piątkę blogerom, których znacie głównie z sieci.

Czy warto brać udział w takich wydarzeniach? Moim zdaniem zdecydowanie warto, gdyż jest to rodzaj drogi na skróty. Zamiast dowiadywać się wszystkiego na własnych błędach i własnym kapitale, możecie posłuchać osób, które inwestują już od kilkunastu lat i są w stanie dać wiele praktycznych rad, które dla początkujących inwestorów są bezcenne. Kiedyś sądziłem, że najważniejsze w inwestowaniu są narzędzia, ale po latach stwierdzam, że ważniejsze jest jednak doświadczenie. Dzięki takim spotkaniom możecie znacząco usprawnić proces jego zdobywania.

Konferencja będzie miała miejsce 14 listopada w siedzibie Giełdy Papierów Wartościowych przy Książęcej w Warszawie. Start o godzinie 17.00 (zapisy nieco wcześniej), koniec ok. 20.00, o ile dyskusja się nie przeciągnie. Co ważne, udział w konferencji jest darmowy, musicie się tylko zapisać na stronie GPW. Z tego co wiem połowa miejsc już się rozeszła, więc nie warto zwlekać.

Organizatorami konferencji są Tomek Jaroszek, znany wszystkim również jako Doradca.tv oraz Fundacja GPW, zajmująca się propagowaniem wiedzy na temat inwestycji.


Konferencja będzie składała się z kilku elementów. 

17.00 - rozpoczęcie konferencji - przedstawiciel Zarządu GPW

17.15 - wykład Jak uczyć się inwestować? - Tomek Jaroszek opowie o procesie, jaki musi przejść każdy inwestor na drodze do finansowego sukcesu,

18.00 - wykład Cała naprzód, czy stopniowe budowanie portfela? - Daniel Kostecki opowie o sposobach zarządzania kapitałem, który zamierzamy przeznaczyć na inwestycje giełdowe.

18.45-19.10 - przerwa kawowa, kiedy można będzie pogadać z innymi inwestorami i przybić nam piątkę

19.10 - debata blogerów pt. Inwestor uczy się przez całe życie. Debatę poprowadzi Tomasz Jaroszek, a w panelu wezmą udział:

Radosław Chodkowski, "Humanista na giełdzie"

Przemysław Gerschmann, "Equity Magazine",

Daniel Kostecki, "Rynki na Żywo",

Albert Rokicki, "Longterm.pl"


Jak widzicie w konferencji wezmą udział znani Wam już od lat blogerzy i redaktorzy, których na co dzień czytacie i słuchacie. Sądzę, że dla wielu osób może to być przydatna porcja wiedzy, dająca inspirację do wielu przemyśleń.

Dla uczestników dostępne jest 150 miejsc, które systematycznie ubywają. Jeżeli chcecie przybyć na to spotkanie, pamiętajcie o tym, żeby nie zwlekać z rejestracją. Jeżeli jednak nie jesteście pewni, czy uda Wam się dotrzeć, proszę o nie blokowanie tej szansy innym, dla których miejsc może zabraknąć.

Konferencja nie będzie nagrywana ani transmitowana, więc aby w pełni z niej skorzystać, trzeba być na miejscu.

Do zobaczenia za dwa tygodnie w Warszawie!

wtorek, 23 października 2018

Byłem na komorniczej licytacji mieszkania - rynek nieruchomości się zmienia

Kilka tygodni temu brałem udział w licytacji komorniczej mieszkania, która odbywała się w sądzie w centrum Warszawy. Wyciągnąłem z tego wydarzenia kilka interesujących wniosków, które świadczą o zmieniającej się sytuacji na rynku nieruchomości.

Licytacje komornicze owiane są pewną aurą tajemniczości i kontrowersji, jednak od dawna uchodzą za dobry sposób na nabycie nieruchomości w atrakcyjnej cenie. Pośród inwestorów obecnych na rynku mieszkaniowym przez długi czas był to jeden z ciekawszych sposobów pozyskiwania produktów, jednak wydaje się, że sprawy ulegają dość istotnej zmianie.

Niedawno miałem okazję uczestniczyć w jednej z licytacji, która odbywała się w sądzie dla Warszawy-Śródmieścia. Nie uczestniczyłem w niej ani w charakterze strony ani w charakterze licytanta, a jedynie towarzyszyłem koledze, który nie był jeszcze na takiej licytacji i chciał zobaczyć, jak to wszystko się odbywa. Dla mnie samego licytacja nie była niczym szczególnym, gdyż brałem udział w przynajmniej kilkudziesięciu takich licytacjach nieruchomości, więc wybrałem się jedynie dla towarzystwa. Niemniej to, co zobaczyłem zaskoczyło również mnie.

Przedmiotem licytacji było mieszkanie zlokalizowane przy ulicy regularnie plasującej się w top 3 w Polsce pod względem wysokości czynszów najmu, czyli przy ul. Chmielnej w Warszawie. Mieszkanie ma powierzchnię 26,90m2 i zlokalizowane jest na 22 piętrze bloku sąsiadującego z Domami Centrum i Rotundą. Biegły sądowy oszacował wartość mieszkania na 348 tys. złotych, a cena wywołania wynosiła 261 tysięcy zł.

Tym, co w tej licytacji było szczególne okazała się liczba zainteresowanych osób. Już na korytarzu sądowym, na kwadrans przed rozpoczęciem licytacji, powitał nas tłum ludzi. Kiedy wywołane zostało posiedzenie okazało się, że ponad połowa osób zmuszona jest stać, gdyż ławy dla publiczności nie przewidywały aż tak dużego zainteresowania. Tlen w sali skończył się po 10 minutach

.
Kiedy komornik rozpoczął licytację podał, że wadium wpłaciło aż 37 osób. Tylu było zainteresowanych nabyciem tego mieszkania. Samo sprawdzanie listy obecności trwało ok. pół godziny, gdyż sąd i komornik musieli się upewnić, kto się stawił i czy posiada prawo wzięcia udziału w przetargu.

Kiedy sama licytacja ruszyła, bardzo szybko okazało się, że osoby pragnące nabyć to mieszkanie po okazyjnej cenie nie mają czego szukać. Startując z poziomu 261 tysięcy złotych, licytanci bardzo szybko przekroczyli kwotę 300 tysięcy, a następnie pokonali wartość szacunkową ustaloną przez biegłego na poziomie 348 tys., a po walce dwóch najbardziej zaciekłych licytantów cena sprzedaży ustalona została ostatecznie na poziomie 425 tys. zł. To prawie 16 tysięcy za metr kwadratowy kawalerki do remontu!

Ten przykład, oraz kilka innych z ostatnich tygodni, pozwala na wyciągnięcie interesujących wniosków na temat rynku nieruchomości.

czwartek, 18 października 2018

Wracam do inwestowania w fundusze ze strategią Enhanced DCA

Inwestowanie za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych wydaje się być krokiem wstecz w stosunku do podejmowania samodzielnych decyzji w ramach konta maklerskiego. Jednak ostatnie zmiany na rynku TFI skłoniły mnie do odświeżenia tej gałęzi inwestycji. Wykorzystam przy tym dość interesujące podejście zwane enhanced DCA (EDCA).

Wielu inwestorów twierdzi, że powierzanie swoich oszczędności towarzystwom funduszy inwestycyjnych jest ich marnowaniem. Przecież sami potrafimy równie dobrze, a często znacznie lepiej, pomnażać pieniądze bezpośrednio na rynkach finansowych, nie musząc przy tym uiszczać sutej prowizji za zarządzanie środkami.

Duża zmiana na tym polu nastąpiła w ostatnich tygodniach, głównie za sprawą zmian w ofercie, jakie prowadziły TFI PZU oraz PKO TFI. Zmianą tą jest obniżenie opłat za zarządzanie z dotychczasowych wysokich poziomów do odpowiednio 0,5% i 0,7% rocznie. Oznacza to, że fundusze inwestycyjne stały się wreszcie konkurencyjne w stosunku do ETFów, co jest istotną rynkową zmianą.

Ja sam zdecydowałem się skorzystać z oferty inPZU, czyli towarzystwa oferującego tę niższą opłatę za zarządzanie. Nabycia pierwszych jednostek dokonałem w piątek, a kolejne zlecenie kupna złożyłem w miniony poniedziałek. W tym artykule opiszę moją strategię inwestycyjną, która jest w istocie bardzo prosta, ale zawiera pewne ulepszenie podnoszące uzyskiwany wynik.

Dwa słowa o inPZU


Jeżeli kiedykolwiek mieliście do czynienia z inwestowaniem za pośrednictwem TFI, rozpoczęcie przygody z tym towarzystwem nie będzie dla Was żadnym zaskoczeniem, ani nie spotka Was nic nowego.

Główne parametry oferty są następujące:
- brak opłat za nabycie jednostek,
- brak opłat za zbycie jednostek,
- brak opłat za konwersję jednostek,
- 0,5% opłaty rocznej za zarządzanie,
- minimalna kwota zakupu: 100 zł,
- sześć subfunduszy pod parasolem (przy konwersji nie płacimy podatku Belki).

Warunki wydają się proste i przyjemne. Warto w tym miejscu wspomnieć, że niektóre dokumenty opublikowane przez TFI PZU przewidują możliwość podniesienia opłaty za zarządzanie do 1%, aczkolwiek na razie jest to 0,5% rocznie i zakładam, że taki poziom pozostanie.

W co możemy inwestować? Mamy wybór pomiędzy następującymi subfunduszami:
- inPZU Inwestycji Ostrożnych,
- inPZU Obligacje Polskie,
- inPZU Obligacje Rynków Rozwiniętych,
- inPZU Obligacje Rynków Wschodzących,
- inPZU Akcje Rynków Rozwiniętych,
- inPZU Akcje Polskie.

Myślę, że powyższe nazwy dość dobrze oddają to, czego możecie się spodziewać po polityce inwestycyjnej danego funduszu. Jeżeli chcecie sprawdzić szczegóły, można je znaleźć na stronie inPZU.

W tym miejscu zaznaczę, że linki do inPZU umieszczone w tym tekście mają charakter afiliacji. Jeżeli skorzystacie z nich zakładając konto i dokonacie wpłaty pierwszych 100 zł, otrzymam z tego tytułu niewielkie wynagrodzenie. Jednocześnie zaznaczam, że fakt ten nie ma wpływu na moją decyzję o rozpoczęciu inwestowania w fundusze ani na powstanie tego tekstu. O tym dlaczego inwestuję i jak inwestuję, piszę poniżej.

Jeżeli chcecie poznać zdanie innych blogerów na temat nowych funduszy indeksowych PZU, sprawdźcie wpisy Zbyszka z AppFunds (wpis 1, wpis 2) oraz wpis Michała Szafrańskiego z bloga Jak Oszczędzać Pieniądze.



Inwestycja w inPZU Akcje Rynków Rozwiniętych


Zdecydowałem się postawić na rynki rozwinięte z kilku powodów. Po pierwsze, jest to obecnie jedna z prostszych form inwestowania w te właśnie rynki. Wycena funduszu benchmarkowana jest w 90% do indeksu MSCI World, a w 10% do WIBID 1m. Główna ekspozycja postawiona jest więc na USA, a w dalszej kolejności odpowiednio na Europę, Rynki Wschodzące, Japonię, Wielką Brytanię, Kanadę i dalsze pomniejsze rynki. Nie jest to więc ścisłe odwzorowanie Sp500.