wtorek, 28 sierpnia 2018

Strategia inwestycyjna dla bardzo cierpliwych

Podobnie jak inwestorzy, strategie inwestycyjne bywają różne. Jedne opierają się na dużej liczbie transakcji w krótkim czasie, podczas gdy inne zakładają czekanie na odpowiedni moment i dopiero kiedy wszystkie okoliczności sprzyjają, sugerują inwestorowi zajęcie pozycji. 

Z pewnością każdy potrafi podzielić strategie pod względem częstotliwości zawierania transakcji. W niektórych pozycje otwiera się co chwila, podczas gdy inne wymagają spełnienia określonych warunków przed wejściem na rynek. Z pewnością do tych ostatnich można zaliczyć strategie dywidendowe.

Jestem zdania, że w inwestowaniu dywidendowym, oprócz samego faktu wypłacania przez spółkę dywidendy, najważniejsza jest cena, po jakiej kupujemy akcje. Kupując papiery za drogo ryzykujemy, że otrzymywana przez nas dywidenda będzie miała niską stopę, a sama inwestycja nie będzie szczególnie udana.

Jeżeli chcecie dowiedzieć się, jak ja podchodzę do dywidendy, polecam lekturę najdłuższego tekstu, który kiedykolwiek ukazał się na blogu, a poświęconego właśnie mojemu spojrzeniu na inwestowanie dywidendowe.

Mając już wytypowaną spółkę dywidendową czekamy, aż stanie się na tyle tania, żeby zdecydować się na akumulację akcji. Czasami, widząc potencjał waloru do dalszego wzrostu, można wchodzić w trakcie trwającego ruchu w górę, jednak ja sam preferuję kupowanie papierów w okresie pogorszenia nastrojów, kiedy są one tańsze.


Przykładem takiej spółki dywidendowej może być Sanok. Podmiot zyskami dzieli się z inwestorami od lat i wygląda na to, że w przyszłości zarząd również powinien taką politykę utrzymywać. Jednocześnie notowania są na poziomie z 2013 roku, co znaczy, że każdy kto kupił papiery spółki na przestrzeni ostatnich czterech lat i trzyma je do dzisiaj, jest pod kreską.

Oczywiście nie znaczy to, że kupując akcje już teraz zarobimy pieniądze. Główna idea jest jednak taka, żeby dobrej jakości aktywa kupować raczej w okolicach dołka niż raczej na górce.

środa, 22 sierpnia 2018

Świat widziany oczami inwestora

Czy inwestor giełdowy inaczej patrzy na otaczającą rzeczywistość niż osoba, niezwiązana z rynkami finansowymi? Czy posiadanie w portfelu różnych aktywów zmienia naszą perspektywę patrzenia na sprawy? Wydaje się, że tak i w dzisiejszym tekście przedstawiam na to kilka dowodów.

Jakie znaczenie dla "przeciętnego Kowalskiego" posiada fakt, czy obligo giełdowe dla spółek energetycznych wyniesie 30% czy 100%? Zapewne niewielkie, mimo że może to w jakimś stopniu wpłynąć na ceny energii elektrycznej. Jednak nie oszukujmy się, przeciętny członek społeczeństwa zupełnie się tym nie interesuje. Tymczasem dla mnie, jako inwestora giełdowego i posiadacza akcji spółki GPW, która dużą część przychodów otrzymuje właśnie z Towarowej Giełdy Energii, ma to wielkie znaczenie i co ważne, znaczenie praktyczne. Po wypowiedzi sygnalizującej podwyższenie obliga, akcje GPW w ciągu jednej sesji wzrosły o ponad 7%. A więc dla moich pieniędzy obligo ma znaczenie.

Wyobraźmy sobie osobę, która nie inwestuje. Chodzi do pracy, zarabia pieniądze, oszczędności gromadzi na lokatach w banku oraz posiada kredyt hipoteczny. Jak taka osoba patrzy na świat i gospodarkę? Z pewnością do pewnego stopnia interesuje się życiem publicznym, polityką czy ekonomią. Wie, że na rynku pracy raczej mamy rynek pracownika, że gospodarka się rozwija, a stopy procentowe są na rekordowo niskich poziomach, co oznacza niską ratę kredytu hipotecznego. Zapewne posiada również nieco głębszą wiedzę w poszczególnych obszarach życia gospodarczego, ale duża część tej wiedzy jest traktowana jako ciekawostka, zasłyszana tu czy tam. W zasadzie taka osoba często nie ma motywacji do wgryzania się w tajniki gospodarki, a tym bardziej poszczególnych branż. Granica zainteresowań przebiega często na regulacjach dotyczących emerytury i wieku emerytalnego.


Tymczasem świat z perspektywy inwestora giełdowego wygląda zupełnie inaczej.

Inwestor sprawdza, skąd wieje wiatr


Pierwszym poziomem, który dotyczy chyba wszystkich inwestorów giełdowych jest ogólna koniunktura w gospodarce, od niej zależą bowiem cykle hossy i bessy na giełdzie. Bieżące monitorowanie światowej i krajowej sytuacji ekonomicznej wchodzi w krew i robimy to na co dzień. Wiele tego rodzaju informacji spływa do nas dzięki śledzeniu serwisów ekonomicznych, blogów, czytaniu prasy i ogólnym zainteresowaniu tym, co dzieje się na świecie.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Analiza techniczna trzech blue chipów do gry na spadki

Ostatnie tygodnie na giełdzie sprawiły, że na wykresach uformowały się interesujące formacje cenowe sprzyjające szukaniu okazji do zajmowania krótkich pozycji. Dzisiaj przedstawiam Wam trzy wykresy, na które moim zdaniem warto zwrócić uwagę.

Analiza techniczna może być prowadzona na kilka sposobów. Jednym z nich, moim zdaniem niewłaściwym, jest próba usilnej analizy danego wykresu. Niezależnie od tego, że na walorze już na pierwszy rzut oka nie widać nic ciekawego, wpatrujemy się w niego tak długo, aż w pewnym momencie uznamy, że ten czy inny wskaźnik techniczny sugeruje kierunek wzrostowy lub spadkowy.

Jako bloger i analityk często otrzymuję prośby o spojrzenie na jakiś wykres. Niestety dla inwestora najważniejsze jest pytanie, czy będzie rosło czy spadało. Trudno jest przyjąć do wiadomości odpowiedź, że sytuacja jest niejednoznaczna lub że wszystko jest możliwe, bo na wykresie trudno jest się doszukać wskazówek przemawiających za ruchem w konkretnym kierunku. Moim zdaniem taka analiza na siłę to strata czasu.

Drugim podejściem do analizy technicznej jest wcześniejsze przygotowanie warsztatu. Na bazie giełdowej edukacji oraz własnych doświadczeń wyrabiamy sobie zdanie na temat pewnych powtarzalnych schematów, które realizuje rynek. Mając je z tyłu głowy, analizujemy wykresy w bardzo luźny sposób, najczęściej zwyczajnie je przeglądając. Jeżeli na danym walorze nie realizuje się żaden znany nam scenariusz, po kilku sekundach przechodzimy dalej i zapominamy o spółce. Dopiero kiedy na rynku dzieje się coś co znamy i rozumiemy, warto zatrzymać się na dłużej. Być może w danej sytuacji technicznej potrafimy wykorzystać jakąś naszą przewagę nad rynkiem i dzięki temu osiągniemy zysk.

Wygląda na to, że taka właśnie sytuacja uformowała się nam właśnie na kilku wykresach.


Zacznijmy od analizy indeksu Wig20, który od początku tego roku znajduje się w trendzie spadkowym. Notowania osiągnęły swój dołek na przełomie czerwca i lipca, kiedy to kurs zszedł w okolice 2100 pkt. Następnie w kolejnych tygodniach obserwowaliśmy odbicie, które dotarło do poziomu 2325 pkt, którego to pułapu kurs nie był w stanie pokonać przez dobre trzy tygodnie. Co więcej, w tym miejscu przebiega opór techniczny, uformowany przez dwa poprzednie wierzchołki cenowe. Całości obrazu dopełnia piątkowa świeca, której wymowa jest bardzo negatywna. Nadaje ona rynkowi kierunek zgodny z dotychczasowym trendem, czyli spadkowy.

W tym właśnie układzie cenowym rozpoznałem coś, co znam bardzo dobrze. Koniec korekty w trakcie trwającego trendu jest jednym z lepszych układów technicznych, jakie zna rynek. W tym wypadku wystąpiło to akurat w trakcie trendu spadkowego. W ostatnich tygodniach obserwowaliśmy korektę wzrostową, czyli ruch przeciwko trendowi, a obecnie wygląda na to, że rynek ma szanse powrócić do dominującego ruchu, jakim jest ruch na południe.

W takich warunkach mamy kilka możliwości. Można oczywiście zająć pozycję z wykorzystaniem kontraktów terminowych, opcji lub certyfikatów strukturyzowanych, aby uzyskać swoją rynkową ekspozycję bezpośrednio na indeksie Wig20. Uznałem jednak, że pójdziemy o krok dalej i poszukamy spółek, które również utworzyły prospadkowe formacje cenowe, powielając niekiedy układ obserwowany na indeksie.