Zastanawialiście się kiedyś nad paradoksem inwestowania dla dywidendy? Policzmy to sobie. Posiadamy akcje o wartości 10 000 złotych. Spółka płaci 10% dywidendy, co oznacza, że powinniśmy dostać tysiąc złotych na konto. Tyle tylko, że cena akcji jest obniżana o wartość dywidendy, a więc mamy 1 000 zł w gotówce i 9 000 w akcjach. Zero przewagi.
Ale...
Od otrzymanej dywidendy zmuszeni jesteśmy zapłacić podatek. Tak wiec zamiast 1 000 zł otrzymamy 19% mniej, czyli 810 zł. Fajnie co?
Po operacji wypłaty dywidendy mamy więc 9 810 zł zamiast początkowych 10 000. Co więcej, podatek odprowadzany jest z chwilą wpływu dywidendy na nasze konto. Tak więc płaci go nawet ten, kto kupił akcje w dniu ustalenia prawa i nie osiągnął żadnego zysku. Gdzie tu sens, gdzie tu logika?
Lecimy dalej. Spółki, które regularnie płacą dywidendę, zazwyczaj robią to dlatego, że nie potrafią tej gotówki sensownie zainwestować w rozwój. Kurs spółki, która się nie rozwija, nie rośnie.
Co otrzymujemy w efekcie?
Spółkę idącą bokiem, wypłacającą dywidendę, od której musimy zapłacić podatek. Plusem jest otrzymywany przez nas przepływ pieniężny. Ten sam efekt uzyskamy posiadając 10 000 zł na lokacie, z czego będziemy co roku 10% zamykali i sobie wypłacali.
Ponownie więc zapytuję: gdzie tu sens, gdzie tu logika?