poniedziałek, 28 marca 2011

Dobry punkt do podjęcia działań

Wig20 znajduje się właśnie na silnym technicznym oporze. Jak to zwykle bywa w takich momentach, pojawiają się zwolennicy różnych scenariuszy rozwoju zdarzeń.

Jedni twierdzą, że tym razem to już będzie wybycie, gdyż mieliśmy w piątek najwyższe zamknięcie od kilku lat etc. Dodatkowo w połowie marca ukształtował się dołek wyższy od poprzedniego, co oznacza, że niedźwiedzie nie mają siły i trzeba zajmować długie pozycje, żeby załapać się na silny ruch w górę.

Osoby zainteresowane nieco krótszym horyzontem inwestycyjnym powiedzą, że opór jest bardzo silny, bo wielokrotnie testowany, więc nie ma przesłanek, żeby zajmować długie pozycje. Poza tym, gra na długo wymagała by ustawienia bardzo szerokiego stop lossa, co eksponuje nas na znaczne ryzyko. Wobec powyższego, lepiej jest założyć, że po raz kolejny zejdziemy w dół, a co za tym idzie zająć krótką pozycję, na której dodatkowo możliwe jest ustawienie ciasnego stop lossa.

Szczerze powiem, że bardzo lubię tego typu momenty. Jeszcze piękniej sytuacja wygląda na wykresie kontraktów terminowych. To właśnie w takich chwilach jesteśmy w stanie podjąć bardzo korzystne dla nas decyzje, przy stosunkowo niskim poziomie ryzyka. Lepszą okazją byłoby chyba tylko testowanie dolnego poziomu tej konsolidacji, gdyż ciągle jesteśmy w szeroko rozumianym trendzie wzrostowym, więc jednak obrona wsparcia jest bardziej prawdopodobna, niż obrona oporu. Ale nie narzekajmy, i tak jest pięknie.

Co w takiej sytuacji może zrobić swing trader? Z jednej strony może sprzedawać "w ciemno" licząc, że odpadniemy od oporu. Dzięki temu uzyskuje ciaśniejszy stop, ale przy braku potwierdzenia. Można też, i szczerze powiem, że jest mi to bliższe, zaczekać na ruch korekcyjny w dół i dopiero wtedy otwierać krótkie pozycje. Tak, ryzykujemy trochę więcej, ale z drugiej strony mamy większe potwierdzenie. 

Do niedawna patrzyłem na takie sytuacje jedynie przez pryzmat kontraktu terminowego ze zleceniem stop loss. Najprostsze do zrobienia, ryzyko zdefiniowane i po kłopocie. Uda się to dobrze, jak się nie uda to zawsze można będzie próbować raz jeszcze. Jednak ostatnie moje przygody z tematyką opcyjną sprawiają, że widzę całą masę nowych działań, które można podjąć w tej sytuacji. 

Z jednej strony możemy kupować lub sprzedawać pojedyncze opcje. W zależności od wyboru, nasze ryzyko może być nieograniczone lub też dokładnie zdefiniowane. Możemy oczywiście łączyć pojedynczą pozycję na opcji z kontraktem terminowym, dzięki czemu uzyskujemy zupełnie inny profil wypłaty. Bardzo ciekawym zagraniem jest kupno opcji put będącej OTM, czyli nie mającej obecnie żadnej wartości wewnętrznej. 

Opiszę to na przykładzie kupna put ze strikiem 2600. W chwili obecnej opcja ta kosztuje 265 zł i jest to nasze maksymalne ryzyko, które ponosimy w transakcji. Dla porównania dodam, że gdybyśmy chcieli zagrać na krótko na kontrakcie, mniej więcej taki stop byłby potrzebny. Tak więc mamy zagwarantowane, że nie stracimy więcej niż 265 zł. Co możemy zyskać? Po pierwsze, jeśli indeks zacznie spadać zgodnie z naszymi założeniami, możemy zarabiać na wzroście wartości opcji oraz na wzroście zmienności. Myślę, że nie będzie problemu ze sprzedaniem opcji z zyskiem, choć będzie to pewnie znów tylko wartość czasowa, gdyż wewnętrzną opcja uzyska dopiero poniżej poziomu 2600. Elementem działającym przeciwko nam jest czas, który ciągle osłabia wartość czasową opcji, co zmniejsza nieco opłacalność tej formy tradingu.

Ale przecież nie musimy obracać tylko jedną opcją. Jeśli rynek przesunie się w dół możemy np. sprzedać put 2700, który będzie wtedy znacznie droższy, co pozwoli nam zbudować strategię spreadu. A może sprzedać  put 2700, sprzedać call 2700 oraz kupić put 2800? Powstanie z tego motyl, którego przy odrobinie szczęścia można przenieść w całości powyżej punktu zero. Nie będę już wspominał o innych możliwościach modyfikacji, których jest wiele.

Można też pobawić się w wystawianie gołych opcji. Wtedy jesteśmy co prawda narażeni na nieograniczone ryzyko, ale z drugiej strony jeśli nasz scenariusz się sprawdzi i rynek utrzyma się w konsolidacji zarabiamy na spadku wartości czasowej opcji, który w połączeniu z ruchem rynku wygląda niekiedy bardzo spektakularnie. Oczywiście przekształcać można do woli.

Tak więc chciałbym Was zachęcić do podejmowania działań właśnie w takich momentach przesileń na rynku. Nie zawsze będziecie mieli rację, ale połączenie analizy technicznej z zaawansowanymi możliwościami oferowanymi przez opcje stanowi ogromny potencjał.

Ja na razie trzymam się założonej strategii opcyjnej, choć korci mnie, żeby zagrać coś jeszcze w ramach odbicia od oporu. Na razie jestem silny, a żeby mi się nie nudziło, kupiłem sobie trochę Bogdanki po 125.70, która znajduje się w trendzie wzrostowym, a niedawno przebiła podwójny opór oraz przetrzymała powrót do niego. Ryzykuję jakieś 4-5%, ale są nadzieje na zysk :)

niedziela, 27 marca 2011

Ukryty aspekt gry na giełdzie

Może tytuł sugeruje jakieś tajemne sprawy, ale chciałbym dziś napisać o czymś zupełnie odmiennym. Tak nudnym i tak mało twórczym, że bardzo rzadko pojawiającym się w różnego typu artykułach czy publikacjach internetowych. Mam na myśli dokumentowanie własnej gry na giełdzie oraz prowadzenie niezbędnych zapisków i statystyk.

Ilu z Was byłoby w stanie precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie o stopę zwrotu za ostatni miesiąc/rok/kwartał? Pobiliście indeks, czy własny benchmark? Jakie mieliście maksymalne obsunięcie na kapitale? Aby precyzyjnie określić te kwestie potrzebujemy danych, a te niestety trzeba zgromadzić.

Problem zbierania danych na temat własnej historii finansowej jest całkiem złożony. Mam trzy rachunki maklerskie, ale jedynie forexowy MetaTrader pozwala na wygenerowanie jednym klikiem historii rachunku ze wszystkimi parametrami podawanymi przy ocenie systemów inwestycyjnych. Jeśli łączy się to z klasycznym inwestowaniem na GPW, musimy już sami zbierać dane, gdyż trudno połączyć w jedno kilka portfeli.

Należy też dobrze przemyśleć sprawę ewentualnych dopłat i wypłat środków. Gdybyśmy zbierali surowe wartości, tego typu operacje mogą nam zaburzyć zupełnie stopy zwrotu. Dopłata 1000 zł do rachunku o wartości 10k sprawia, że stopa zwrotu podskakuje nam o 10%, mimo że mogliśmy w tym czasie nic nie zarobić. Ja dokonuję tu przeliczenia, czyli koryguję odpowiednio wszystkie poprzednie wartości. Prowadzi to z kolei do kolejnego zafałszowania, czyli odrywamy się od kwot, którymi obracaliśmy, a zatem nie jest możliwe policzenie realnego zysku w złotówkach. Kolejny problem do rozwiązania.

Poza tym, nie tylko rachunki maklerskie wchodzą w grę. Wielu inwestorów, w tym i ja, lokuje swoje środki za pomocą depozytów w bankach. Tak więc trzeba je również uwzględnić w portfelu, co pociąga za sobą wiele pomniejszych kwestii, jak na przykład decyzję, czy odsetki uwzględniamy na dany dzień (przy dziennej kapitalizacji), czy doliczamy je dopiero przy ostatnim zamknięciu lokaty.

Dość ważny jest sam sposób zbierania danych. Czy liczymy każdą transakcję, czy tylko okresowo weryfikujemy saldo portfela. Jest to o tyle ważne, że dane te mogą być już nie do odtworzenia w przyszłości, gdy wpadnie nam do głowy pomysł na wprowadzenie dodatkowej miary naszych inwestycji. Tytułem uwag praktycznych polecę zapisywanie wszystkiego w excelu, gdyż jest to chyba najlepsze narzędzie do obróbki tego typu danych. 

Nie będę wdawał się w szerokie dywagacje teoretyczne, lecz opiszę wszystko na moim przykładzie. Danymi, które zbieram najczęściej są salda mojego głównego rachunku maklerskiego. Traktuję go priorytetowo, gdyż mogę tam inwestować we wszystko, co jest dostępne na GPW. Tak więc co wieczór kopiuję wartość moich środków do arkusza, gdzie dane są zaopatrywane w datę i automatycznie wykresowane. Dzięki temu mam stały kontakt z krzywą środków na tym rachunku i wiem, jak mi się te inwestycje udają.

Kolejny etap to agregacja danych ze wszystkich rachunków maklerskich. Mam zwykły, IKE oraz forex, a każdy służy mi do czego innego. Elementem je łączącym jest fakt, iż jest to działalność inwestycyjna o podobnym charakterze i połączona takim samym typem ryzyka. Tak więc traktuję je łącznie, jako część portfela odpowiedzialną za wypracowanie premii za ryzyko. Dane zbieram raz w tygodniu, w piątek lub weekend, ale z datą piątkową. Jest to o tyle ważne, że jeśli kiedyś będę chciał te dane wrzucić do excela lub amibrokera, nie będę miał problemu z benchmarkowaniem, gdyż jak kiedyś sprawdziłem, dane tygodniowe w serwisie stooq.pl generowane są właśnie z datą piątkową. Jak widzicie jeden szczegół, a po jakimś czasie może sprawić sporo problemów.

Dane wrzucam do excela, sumuję kolumny, a następnie wykresuję rezultaty.

Kolejna sprawa to statystyka comiesięczna. Tutaj wrzucam już wszystkie środki, które traktuję jako część mojego inwestycyjnego portfela. Tak więc wszystkie rachunki maklerskie, lokaty, TFI oraz gotówkę. Jako ważne zastrzeżenie dodam, że nie wszystkie środki na głównym rachunku maklerskim traktuję jako część portfela inwestycyjnego. Może brzmi to paradoksalnie, ale tak właśnie jest. Mam tam np. środki rodziców, którzy będą ich potrzebowali dopiero za pół roku. Tak więc na razie swobodnie sobie nimi obracam, ale nie uwzględniam ich jako część własnego portfela. W zasadzie niewielka część tamtych środków jest traktowana w ten sposób. Zrobiłem to poprzez udziały, czyli podzieliłem wartość rachunku przez 1000, następnie kupiłem X jednostek, a do statystyk liczę po prostu wartość pakietu udziałów w stosunku do całego rachunku.

Ostatnią i największą statystyką, którą prowadzę jest kwartalne wyliczanie mojej "wartości netto". Jest to termin dość pojemny, ale ja traktuję to jak zbiór wszystkich moich środków finansowych oraz dóbr możliwych do szybkiego upłynnienia, pomniejszony o zobowiązania. Tak więc wrzucam tu srebro kolekcjonerskie oraz fundusz zapasowy, których to nie uwzględniałem w moim comiesięcznym zestawieniu. Dzięki temu jestem w stanie mniej więcej ocenić, czy mój poziom zamożności się zwiększa, czy też nie. I to właśnie dopiero w takim oddaleniu widać np. zakup dwóch laptopów, który w żaden sposób nie odbił się na portfelu inwestycyjnym, ale pomniejszył moją wartość netto o kilka tysięcy. Dodam jeszcze, że nie wliczam tu nieruchomości (których nie mam) ani ruchomości, których i tak się nie pozbędę. Tak więc sprawy typu wspomniane wyżej komputery, księgozbiór czy też meble, mimo iż przedstawiają pewną wartość, w żaden sposób nie podnoszą mojej wartości netto.

Sami więc widzicie, że o ile zestawienia dzienne czy tygodniowe to tylko skopiowanie kilku wartości, to statystyki miesięczne lub kwartalne są zdecydowanie poważniejsze. Trzeba się zalogować na wszystkie konta, pospisywać wartości, policzyć za ile można opchnąć to srebro etc. W tym ostatnim przypadku przyjąłem wartości nominalne tzn. monetę 20 zł liczę, jako 20 zł, mimo że jest niekiedy do sprzedania za kilkaset zł. Jest to zafałszowanie, ale nie będę sprawdzał co kwartał kilkudziesięciu cen na aukcjach internetowych, to już przesada.

A na koniec wrzucę wykres moich comiesięcznych statystyk, który prowadzę już od roku.
Niebiesko-zielone pole jest to wartość wpłaconych środków, a żółto czerwony klin na górze jest to wartość odsetek, czyli to, co mi ten kapitał zarobił. I powiem Wam szczerze, że nie ma przyjemniejszego zajęcia niż patrzenie, jak wykres ten rośnie, a źółty klin się rozszerza. Mam nadzieję, że kiedyś żółte pole będzie większe niż pole niebieskie.

Wykres ten oczywiście nie oddaje wszystkich moich środków, ale jedynie te "święte nie do ruszenia", czyli powiedzmy kapitał szykowany na emeryturę, za który na pewno nie kupię samochodu lub nie zaprzepaszczę w inny sposób. Poza tym, chciałbym podkreślić wagę systematycznego odkładania. Nie dlatego osiągnę w kwietniu pięciokrotność kwoty początkowej, że jestem świetnym inwestorem, ale dlatego, że każdego miesiąca część moich przychodów dorzucam na tę kupkę. A jak widzicie, grosz do grosza i będzie kokosza.

Tak więc udanych statystyk i rosnących wykresów wszystkim życzę :)

wtorek, 22 marca 2011

Upadłem na głowę

Jak pewnie wiecie moja poprzednia (i pierwsza w życiu) strategia opcyjna zrealizowała się z sukcesem szeleszczącym na ok. 400 zł. Skoro więc poprzednia seria opcji wygasła i zwolniła się kasa z depozytów, trzeba poszukać nowej okazji do zainwestowania środków.

Jeszcze kilka dni temu, podczas wymiany maili z jednym z czytelników bloga deklarowałem, że raczej nie będę podejmował gwałtownych ruchów, ale skupię się na budowaniu bezpiecznych strategii. Najpierw kupno opcji, dzięki czemu maksymalne ryzyko mam zdefiniowane do premii zapłaconej za opcję, a później ewentualnie budowanie z tego jakiegoś spreadu. 

Jednak 2-3 dni temu wpadłem na pomysł strategii, która byłaby mniej więcej adekwatna do obecnej sytuacji na rynku. I to właśnie słowo adekwatna jest tu najważniejsze, gdyż strategia ta nie jest ani super bezpieczna, ani super korzystna. Ponadto niesie za sobą ryzyko nieograniczonej straty, czyli jest taka możliwość, że rynek ruszając się w określony sposób może mnie nieźle sponiewierać. Niemniej stwierdziłem, że warto spróbować.

Jak widzimy na wykresie, indeks porusza się od jakiegoś czasu w stosunkowo wyraźnym ruchu bocznym czy też prostokącie. Dzięki temu mamy sposobność łapania wsparć i oporów, jak również można wykorzystywać całkiem sprawnie działający oscylator stochastyczny. Z drugiej jednak strony wiemy, że ruch boczny nie trwa wiecznie i kiedyś nastąpi wybicie. Co w takiej sytuacji zrobić? Jak zagrać?

Patrząc na powyższy układ wykresu postanowiłem przyjąć założenie, że jeszcze przez jakiś czas ceny będą się poruszały wewnątrz kanału, ewentualnie czasami testując jego ograniczenia. Jak długo? Oczywiście nie dłużej niż "ważność" obecnej serii opcji, czyli do 17 czerwca. Licząc od października, obecna konsolidacja trwa mniej więcej 6 miesięcy, więc zakładam, że potrwa jeszcze kolejne trzy.

Jest wiele strategii zakładających, że cena utrzyma się w zakresie, od niezabezpieczonych, jak short straddle i short strangle po zabezpieczone, jak iron butterfly czy iron condor. Ja postanowiłem zrobić coś pomiędzy nimi, czyli kondora z zabezpieczoną tylko jedną stroną, lub patrząc z drugiej strony - częściowo zabezpieczone strangle. Wystawiłem opcję put 2700, która stanowi lewą część body, wystawiona opcja call 2800 stanowi jego prawą część. Postanowiłem zabezpieczyć prawe ramię (wzrostowe) kupując opcję call 2900. Oto, jak to wygląda na obrazku względem instrumentu bazowego w dniu poprzedzającym wygasanie:
Niebieska kropkowana linia to profil wypłaty całej strategii, natomiast pojedyncze kolorowe oznaczają poszczególne opcje. Widzicie więc, że strategia przynosi największe zyski (około 1070 zł), jeśli w dniu wygasania wig20 znajdzie się w przedziale 2700-2800 pkt, czyli dokładnie tam, gdzie znajduje się obecnie. W miarę oddalania się od tego przedziału, zyskowność spada liniowo z tą różnicą, że z prawej strony opcja call 2900 zabezpiecza mi ryzyko, a z lewej zieje czeluść. I tak, powyżej poziomu 2900 zarobię jakieś 70 zł, natomiast spadki poniżej 2590 pkt będą nadal liniowe, przypominając krótką pozycję na kontrakcie terminowym.

Pierwszym pytaniem, w zasadzie oczywistym, jest dlaczego nie zabezpieczyć i wariantu spadkowego? Problem w tym, że kupowana opcja kosztuje, w tym wypadku nabycie put 2600 to jakieś 42pkt, więc wykres całej strategii opadnie o ponad 400 zł w dół, co nie tylko ograniczy możliwy zysk, ale również przesunie prawe ramię pod wodę. Z drugiej strony nie do zbicia jest argument, że lepiej jest stracić 400 zł niż o wiele więcej. No cóż, ukryć się nie da.

Teraz trochę o pieniądzach. Za sprzedane opcje kasę się dostaje, za kupione się płaci, więc przepływ na rachunku w chwili obecnej wygląda tak, że przybyło mi owe 1070 zł. Fajnie, lecz należy pamiętać, że część i tak zostałaby zablokowana pod depozyt, natomiast wobec faktu, iż strategia ma (teoretycznie) nieograniczone ryzyko, na depozyt poszła cała otrzymana premia i jeszcze dużo więcej. Obecnie jest to zablokowane prawie 3 tysiące. Co gorsza, w miarę przesuwania się w stronę spadków, wymogi depozytowe będą rosły, gdyż wzrośnie również ryzyko, że niezabezpieczona opcja put wygaśnie w cenie. O to na razie martwić się nie muszę, gdyż posiadam jeszcze trochę wolnych środków w zapasie.

Mając taką strategię na jakieś 60 sesji do wygaśnięcia, trzeba mieć przygotowane chociaż zarysy wyjścia awaryjnego oraz ewentualnego przekształcania strategii. Wariant spadków poniżej poziom 2590 przewiduję zabezpieczać kontraktem terminowym. Sama jego realizacja będzie oczywiście uzależniona od kontekstu, w szczególności od sytuacji na wykresie. 

Ponadto, mogę w każdej chwili sprzedać całą strategię, czy to z zyskiem, czy ze stratą. Moją przewagą jest to, że mam więcej opcji sprzedanych niż kupionych, oraz że  sprzedałem opcje bliskie strike'a, a co za tym idzie, mające najwyższą wartość czasową. Gdyby nie zmieniał się poziom indeksu oraz zmienność to wystawione opcje będą traciły na cenie, dzięki czemu możliwe będzie ich tańsze odkupienie. Odwrotnie działa to w przypadku kupionej opcji call, gdyż tam czas działa na moją niekorzyść. Ale wspomniana wyżej przewaga opcji sprzedanych sprawia, że theta całej strategii wynosi -0,62, czyli przy innych parametrach bez zmian, każdego dnia będę mógł zamknąć strategię o 6,20 zł korzystniej.  Ponadto, w miarę przybliżania się do dnia wygaśnięcia, theta będzie rosła. W tym wypadku potwierdza się porzekadło, że czas to pieniądz :)

Zaczęło się od wykresu, więc i na wykresie się zakończy. Postanowiłem nanieść moje kluczowe poziomy zyskowności (2590, 2700, 2800, 2900) na wykres kontraktu terminowego, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja względem wykresu. Oto ona:
Obszar między czerwonymi liniami to przedział mojej zyskowności (pamiętając że od poziomu 2900 w górę i tak zarabiam 70 zł), a przedział między niebieskimi liniami to maksymalny zysk, czyli ponad 1070 zł. Myślę, że ten obraz najlepiej oddaje założenie tej strategii - utrzymanie się cen w ruchu bocznym. Nawet, jeśli naruszone zostaną granice kanału, nie będzie to oznaczało strat. Z drugiej strony, co jest niewątpliwą zaletą opcji, możliwe jest nawet wyjście z kanału, ale jeśli do dnia wygaśnięcia ceny powrócą między czerwone kreski, będzie zysk.

Na razie ciężko jest powiedzieć, czy będę trzymał wszystko do wygaśnięcia. Jak się domyślacie, najchętniej przeniósłbym się z obecnym stanem indeksu w przyszłość o 3 miesiące i zagarnął ten tysiąc, który teraz jest zablokowany pod depozyt. Czas pokaże.

--------------------

I jeszcze krótka uwaga techniczna. Może ostatnio nie bardzo to widać, ale nie zmieniłem profilu bloga na całkowicie opcyjny. Po prostu wychodzę z założenia, że opcje są jeszcze u nas na tyle egzotycznym instrumentem, że warto powiedzieć kilka słów na ich temat, w tym wytłumaczyć stosowane przeze mnie zagrania "na chłopski rozum". Jeśli uważacie, że jest to nudne/trudne, dajcie znać w komentarzach, przestanę się nimi zajmować na blogu.