Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

czwartek, 23 lipca 2015

Wywiad z Filipem Rudnickim - twórcą Fundamentalnej.net

Na moim blogu najczęściej spotykacie się z podejściem opartym o analizę techniczną. Tym razem zaprezentowane zostanie podejście fundamentalne, o którym rozmawiam z Filipem Rudnickim, autorem bloga 10 procent rocznie i twórcą serwisu Fundamentalna.net. Rozmawiamy o trzech głównych sprawach, jakimi są blogowanie, inwestowanie oraz serwis, który został stworzony na potrzeby tak Filipa, jak i innych inwestorów.

Zachęcam do przeczytania wywiadu, bo niesie on wiele wartościowych wskazówek, nie tylko dla inwestorów zainteresowanych analizą techniczną. Znajdziecie w nim ważne rzeczy, pokazujące jak istotna jest cierpliwość i systematyczne stosowanie odpowiedniego podejścia, żeby mogło ono przynieść rezultaty. A te ostatnie potwierdzane są przez prowadzony przez Filipa portfel, który jest z jednej strony publiczny, ale z drugiej pokazuje realne transakcje dokonywane przez jego twórcę.

Przypominam też, że tylko do końca lipca trwa promocja, w ramach której osoby zakładające konto w serwisie Fundamentalna.net i dokonujące w tym miesiącu pierwszej płatności za abonament, uzyskują rabat w wysokości 15%. Co więcej, rabat ten mogą uzyskać również dotychczasowi użytkownicy serwisu, którzy jeszcze nie korzystali z płatnego dostępu, a chcieliby spróbować. Te ostatnie osoby powinny podesłać mi swój nick, celem przyznania zniżek. Skorzystanie z promocji do końca lipca powoduje przypisanie zniżek do konta użytkownika, dzięki czemu kolejne przedłużanie abonamentu będzie się dokonywało z jeszcze większym upustem.



Część 1. Blogowanie


Sprawdziłem, że blogujesz zaledwie o miesiąc dłużej ode mnie. Powiedz, co Cię skłoniło do założenia bloga i prowadzenia własnego serwisu.

Giełdą zacząłem się interesować pod koniec wielkiej hossy w 2007 roku. Kapitał, którym wtedy dysponowałem był bardzo mały (kilka tys. zł), ale mimo to strata połowy w bessie z 2008 roku mocno bolała. Od zawsze miałem umysł mocno analityczny i podobnie w tej sytuacji, gdy już emocje związane ze stratą opadły, zapragnąłem zrozumieć jak ta cała giełda działa. Nie chodziło tu nawet o pieniądze, ale bardziej o zrozumienie całego systemu. Oglądając przedstawienie zawsze najbardziej lubiłem robić to z za kulis, aby widzieć organizację pracy całej masy ludzi, którzy z perspektywy widza nie istnieją. Podobnie na giełdzie, chciałem zobaczyć, podotykać i zrozumieć siły ukrywające się za wykresem.

Ta myśl na tyle zakorzeniła się w mojej głowie, że niemal cały 2009 i 2010 rok czytałem. Przeczytałem wszystkie fora o inwestowaniu od deski do deski. Przeczytałem 2/3 książek o inwestowaniu dostępnych w Empiku. Przeczytałem ogrom angielskojęzycznych ebooków. Po pewnym czasie zauważyłem, że pisanie o tym co niedawno czytałem, pozwala mi usystematyzować zdobywaną wiedzą. I tak w marcu 2010 powstał mój blog.

Skąd pomysł na nazwę 10 procent rocznie?

Pomysł na nazwę wynikał z analizy mówiącej, że indeksy giełdowe rosną średnio 7% rocznie. Ja chciałem być od nich nieco lepszy, ale bez złudnych marzeń. Policzyłem wtedy, że gdyby udało mi się zarabiać na czysto (po odjęciu kosztów i podatków) te 10% rocznie, to po kilku latach procent składany zrobiłby swoje. Często też na forach czytałem wpisy osób, które podobno zarabiały po 100% rocznie. Już wtedy wiedziałem, że coś jest w tym nie tak, ale dopiero później zorientowałem się, że takie osoby później traciły równie szybko jak zarabiały. Skupienie na 10% rocznie miało mi przypominać, abym nigdy nie stał się taką osobą.

Czym zajmujesz się na co dzień? U mnie łączenie blogowania z etatem kiepsko się udaje, więc ciekaw jestem, jak wygląda to u innych blogerów.

Jeszcze kilka lat temu pracowałem w korporacji jako programista. Praca przynosiła masę pieniędzy i zero satysfakcji. Wiedziałem, że na dłuższą metę nie da się tak ciągnąć. Był to okres, w którym na Fundamentalną poświęcałem tylko wolne chwile, co oczywiście odbijało się na jej jakości. Stwierdziłem, że chcę poświęcić się jej na 100%. Odszedłem z pracy, zebrałem zespół i stworzyliśmy Fundamentalną jaką znamy obecnie. Tak więc blogowanie jest częścią mojego podstawowego zajęcia. Choć zwykle i tak muszę się powstrzymywać, bo gdy trafię na kolejny pomysł na analizę, to jestem w stanie siedzieć nad nim 12h zapominając o jedzeniu i spaniu. Teraz nie wyobrażam sobie jak mógłbym robić coś innego. Poniedziałki stały się moimi ulubionymi dniami, bo wtedy czeka najwięcej nowych wyzwań, z którymi będę mógł się zmierzyć i motywacja do pracy jest największa.

Czy sądzisz, że blogi finansowe mają taką samą pozycję jak kiedyś, czy też uległa ona zmianie? W końcu ostatnie kilka lat to prawdziwy boom blogów i vlogów, a my zaczynaliśmy ponad 5 lat temu.

Szczerze mówiąc to nie zauważyłem ostatnio boomu większego niż zwykle. Rzeczywiście powstają nowe blogi, ale na bieżąco też umierają inne. Gdy zakładałem bloga w 2010r. wymieniłem się linkami z kilkunastoma innymi niewielkimi blogami. Większość z nich dziś już nie istnieje. Mam wrażenie, że jest tak, że na początku motywacja do pisania jest duża, ale z czasem piszący widzi, że zysków z tego nie ma, a tematy się kończą i pisze dalej, ale jego artykuły nic już nie wnoszą i ludzie to widzą. To trochę tak jak z lekarzami. Wielu z tych dobrych nie ma żadnej reklamy i polega wyłącznie na wysokiej jakości swoich usług i poczcie pantoflowej. Mimo to mają pełne obłożenie. Wśród blogów jest tak samo. Jeśli artykuły wnoszą coś wartościowego, to czytelnicy to widzą. Ktoś kiedyś ładnie powiedział, że: "Jest duża konkurencja wśród usług niskiej jakości i mała konkurencja wśród usług wysokiej jakości". O ile wśród lekarzy trudno czasem na podstawie własnych odczuć ocenić czy ktoś jest dobry, to czytelnicy blogów finansowych mają o tyle łatwiej, że w tej branży łatwo porównać autorów według ich wyników inwestycyjnych.

Część 2. Inwestowanie


Czy sądzisz, że możliwe jest uzyskanie długoterminowej przewagi nad rynkiem?

Jak najbardziej. Zawsze najłatwiej pokazać to na przykładzie firmy ubezpieczeniowej. Wyobraźmy sobie, że pracujemy w takiej firmie i przychodzą do nas właściciele samochodów z chęcią kupna ubezpieczenia od awarii. Naszym zadaniem jest obliczenie kwoty rocznej składki za takie ubezpieczenie. Np. jeśli przyjdzie właściciel najnowszego Porsche i powie, że jest gotów płacić 500 zł rocznie, to najprawdopodobniej odprawimy go z kwitkiem, gdyż w razie nawet drobnej awarii koszt naprawy będzie dużo większy, a więc stracimy na tym biznesie. Jeśli jednak będzie chodziło o ubezpieczenie zadbanego malucha, to biorąc 500 zł rocznie niewiele ryzykujemy, bo ewentualna naprawa będzie tania.

W praktyce firmy ubezpieczeniowe mają ogromne tabele statystyczne, z których są w stanie wyczytać jaka jest szansa, że dany samochód się zepsuje w tym roku i jaki będzie szacunkowy koszt naprawy. Na tej podstawie ustalana jest cena ubezpieczenia, tak aby zawsze zapewniony był margines bezpieczeństwa. 

Czy to jest ryzykowny biznes? Ubezpieczenia są postrzegane jako jeden z najbardziej stabilnych biznesów. Tak na prawdę niczym nie różni się to od bycia właścicielem kasyna. Czasem, na pojedynczym graczu kasyno straci, ale w perspektywie całej nocy/miesiąca/roku statystyka robi swoje i kasyno zawsze wygrywa. Dokładnie te same mechanizmy pozwalają uzyskać przewagę nad rynkiem giełdowym. Tak jak firma ubezpieczeniowa wie, że model silnika ma wpływ na cenę naprawy, ale kolor samochodu już nie, tak wystarczy wiedzieć które parametry spółki są istotne, a które nie.

Kolejne potwierdzenie działania tego mechanizmu można znaleźć w pożyczkach społecznościowych (kokos itp.). Jeszcze zanim zacząłem poważnie inwestować na giełdzie, bardzo zainteresowało mnie udzielanie pożyczek. Jeśli udzieliło się pożyczki odpowiedniej osobie, to po określonym czasie pieniądze wracały na konto wraz z odsetkami. Jeśli jednak wybrało się źle, to w najgorszym razie pożyczający nie spłacał nawet pierwszej raty i cała kwota przepadała. Oczywiście najlepszym sposobem na zarobek, było pożyczanie tylko tym osobom, które dobrze rokowały pod kątem zwrotu pieniędzy. I znów mamy tu do czynienia z tym samym mechanizmem, który był przy ubezpieczaniu samochodów. Każdy samochód ma zbiór cech (rodzaj silnika, rocznik itp.), które określają prawdopodobieństwo awarii i jej ewentualny koszt. Każda osoba prosząca o pożyczkę ma zbiór cech (wiek, historia kredytowa itp.), które określają prawdopodobieństwo zwrotu pożyczki.

Tyle teorii. Jak poszło mi w praktyce? Według oficjalnych statystyk dla serwisów pożyczkowych w Polsce, po tych kilku latach inwestowania, w czasie których udzieliłem ponad 1000 pożyczek osiągnąłem najwyższą stopę zwrotu z inwestorów w całej Polsce. Wynosi ona 32,6% rocznie (przed odjęciem podatku).

Jak to zrobiłem? Tak samo jak zarabiają firmy ubezpieczeniowe, tak samo jak zarabia właściciel kasyna i tak samo jak zarabia się na giełdzie. Wszędzie działa ten sam mechanizm, który pozwala uzyskiwać długoterminową przewagę nad rynkiem.

Jakie podejście stosujesz w swoich inwestycjach?

Tu już częściowo odpowiedziałem w poprzednim punkcie. Sprawdzam, które parametry spółek mają znaczenia, a które nie. Na ich podstawie ustalam kryteria, które dobra spółka musi spełniać, a następnie tylko sprawdzam, które ze spółek spełniają te kryteria. Przykładowym parametrem, który ma znaczenie przy inwestowaniu jest np. to, że lepiej kupić spółkę z niskim C/Z niż z wysokim. Wiele z tych zależności jest ogólnie znanych. Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego ludzie nie korzystają z tego co działa i przekombinowują.

Zdradzisz coś więcej? Podkreślasz, że są to ogólnodostępne narzędzia, a mimo to wiele osób nie jest w stanie dzięki nim zarabiać na giełdzie. Co wyróżnia Twoje podejście? Selekcja spółek, zarządzanie kapitałem, prowadzenie pozycji i zamykanie jej w odpowiednim momencie, czy może jeszcze coś innego? Z jakich wskaźników korzystasz?

To jest pytanie nad którym swego czasu sam sporo się głowiłem. Skoro to takie proste, to dlaczego więcej osób z tego nie korzysta i nie zarabia? Odpowiedź nasunęła mi się po moim pierwszym próbnym szkoleniu, w czasie którego chciałem nauczyć jednego z moich znajomych, który nie miał żadnego wcześniejszego kontaktu z giełdą, dokładnie tego czego potrzeba do zarabiania. Siedzieliśmy razem 8h, po których zostawiłem go z kompletnym systemem inwestycyjnym. Z konkretnymi informacjami, kiedy i jaką pozycję otworzyć itd. Od tego momentu nie potrzebna była żadna wiedza związana z inwestowaniem. Wystarczyło pasywne wykonywanie poleceń systemu. Po kilku miesiącach chciałem sprawdzić jak mu idzie. Okazało się, że po ok. 2 miesiącach znajomy zarzucił korzystanie z systemu i przestał interesować się tematem. Powodem był brak zysków, co prowadziło do znudzenia. Od tamtego czasu sam kontynuowałem prowadzenie jego portfela w oparciu o te same zasady. Na dzień dzisiejszy (po roku od startu) tamten portfel zarobił 25%. W tym samym czasie indeks WIG zarobił 3%. Wtedy zrozumiałem, jak ważne są takie banały jak cierpliwość i wiara w opracowany system.

Znajomy otrzymał wszystko czego potrzebował, aby spokojnie do końca życia zarabiać z giełdy co najmniej te 10% rocznie na rękę. Zniechęcił się, bo system był zbyt nudny. To może śmieszyć, ale przejawy tej samej nudy zabijającej wizję widzimy każdego dnia. Wszyscy wiedzą czym jest zbilansowana dieta, a mimo to jest ogrom otyłych ludzi. Wszyscy wiedzą, że regularne uprawianie sportu zwiększa komfort życia na starość, a mimo to są ludzie, którzy nic ze sobą nie robią. Na tej samej zasadzie, wszyscy wiedzą, że należy się bezwzględnie trzymać opracowanej strategii, ale ile osób na prawdę tak robi?

Nawet jeśli, ktoś jest zdeterminowany, aby przestrzegać zasad, to pojawia się kolejny problem. Wiele osób nie radzi sobie z prawdopodobieństwem, które jest niezbędne, aby samodzielnie stworzyć strategię. Jeśli stworzyliśmy strategię, ale nie jesteśmy na 100% pewni, że daje wystarczającą długoterminową przewagę, to nasza wiara w tą strategię będzie taka sobie. To z kolei, w trudnych chwilach na rynku, przełoży się na ogromne wątpliwości co do tego czy na pewno warto sztywno trzymać się strategii. Co jeśli cała koncepcja, na której ją zbudowaliśmy jest zła? 

Kolejny powód, dla którego nie korzystamy z prostych rozwiązań pokazał psycholog R. Goldberg w swojej pracy z 1968 roku. Badał on skuteczność rozpoznawania chorób psychicznych. Naukowcy dysponowali wzorem matematycznym, który w 70% przypadków dawał poprawną odpowiedź co do choroby. Chciano sprawdzić jak ten wynik ma się do skuteczności lekarzy z branży. Okazało się, że przeciętni lekarze osiągali 58% skuteczności, a najlepsi 65%. Nikt nie był w stanie pobić prostego wzoru. Co ważniejsze, gdy udostępniono lekarzom wzór i powiedziano, że dzięki niemu osiągną lepsze wyniki, przez pierwsze tygodnie uzyskiwali oni 70%, jednak później ich wyniki zaczęły spadać i znów osiadły na 65%. Po prostu z czasem lekarze coraz mniej korzystali z danej im formuły, mimo iż wiedzieli, że jej skuteczność jest większa niż skuteczność ich własnego osądu. Umysł ludzki lubi czuć, że decyzja należy do niego.

Te 3 przykłady pokazują jak nuda, wątpliwości i ego potrafią zniszczyć dobrą strategię. A to nie wszystkie emocje, które mogą nam zaszkodzić i innych nie trzeba by długo szukać (np. chciwość). Czasem wydaje nam się, że potrafimy kontrolować emocje, ale łatwo to powiedzieć, gdy nic strasznego się nie dzieje, a my jesteśmy zrelaksowani. Praktyka pokazuje, że tylko nieliczni sobie z nimi radzą w trudnych momentach, gdy jest to najbardziej potrzebne.

Co wyróżnia moje podejście? Skuteczna selekcja spółek i ogromna kontrola emocji.

Co do moich ulubionych wskaźników to są to wskaźniki wartości rynkowej (C/Z itp.), dynamika przychodów i zysków, struktura przepływów pieniężnych, siła relatywna i stopa dywidendy. Mogłem coś pominąć, ale z samych tych wskaźników można spokojnie złożyć system zarabiający ponad 10% rocznie na rękę (już po odjęciu prowizji, spreadów i podatków.

Ile spółek wchodzi w skład Twojego portfela w chwili obecnej? Od jak dawna je trzymasz i jak długo planujesz posiadać te akcje?

Obecnie mam w portfelu 10 spółek. Jest to dla mnie standardowa liczba, która zapewnia dywersyfikacje, a jednocześnie nie zmusza mnie do szukania na siłę spółek, które nie do końca spełniają moje kryteria. Co do czasu trzymania to rozbieżność jest spora. Najdłużej trzymaną spółkę mam już 3 rok, ale to nie tak, że o niej zapomniałem. Po prostu przy każdym kolejnym przeglądzie portfela okazuje się, że gdybym miał budować portfel od zera to i tak znów bym ją kupił. Najnowsze spółki są w portfelu od 2-3 miesięcy. Średni czas trwania jednej transakcji to ok. pół roku. Co do planowanego czasu zakończenia transakcji, to dopóki koniunktura będzie tak obiecująca jak obecnie to transakcje będą otwarte. W razie problemów pojedynczych spółek, będę je po prostu zastępował kolejnymi, które czekają w kolejce, a nie zmieściły się do portfela.

A co jeśli koniunktura się pogorszy? Zaprzestaniesz inwestowania na jakiś czas, czy będziesz się starał przeczekać spadki na możliwie najlepszych papierach?

Do badania stanu koniunktury korzystam z makrosfery. Bada ona jaka jest szansa na hossę/bessę. Jeśli ryzyko bessy rośnie zbyt mocno to znacząco zmniejszam zaangażowanie w akcje (poniżej 50% ale powyżej 0%). Dokładniejsze zaangażowanie zależy od liczby perełek jakie w danym momencie są na giełdzie. Perełkami nazywam tu spółki, dla których nasz system pokazuje "kupno". Są bessy, gdy liczba perełek jest spora i zaangażowanie pozostaje w górnej granicy widełek. Są też takie, gdy nagle praktycznie żadna spółka nie spełnia kryteriów zakupu i wtedy portfel stoi pusty i czeka na lepsze czasy.

Czy inwestujesz jeszcze na innych rynkach? Jeśli tak to na jakich i jakie strategie tam stosujesz?

Inwestuję jedynie na polskim rynku akcji. Jak na razie nie znalazłem żadnego innego rynku, który pozwalał by osiągać porównywalne zyski przy takim samym lub niższym ryzyku.

Sądzisz, że wynika to z jakiejś unikalnej właściwości naszego rynku, czy też rozumiesz go najlepiej i stąd wynika ta przewaga?

Podstawowa sprawa dla mnie przy wyborze rynku to dostępność twardych danych fundamentalnych. Na rynkach akcyjnych nie ma z tym problemu, bo spółki publikują kwartalne raporty. Rynki walutowe nie mają tych danych, więc jak dla mnie są zbyt blisko losowości. Oczywiście ruchy walut też wynikają ze stanu danej gospodarki, ale jest to znacznie trudniej mierzyć i danych jest o wiele mniej niż dla spółek. Co do wyboru kraju to z racji zamieszkania, Polska była naturalnym wyborem. Obecnie rozszerzam swoje badania o inne kraje (na razie UK), ale to dopiero badania, tak że jeszcze nie potrafię powiedzieć co z tego wyjdzie.

Co z rynkami walutowymi czy instrumentami pochodnymi? Próbowałeś tam grać?

Na konkretnych spółkach spotyka się mniej inwestorów niż na walutach. Mniej inwestorów oznacza większe szanse na złą wycenę spółki przez rynek, co w konsekwencji zamieni się w nasz zysk. Waluty rzadziej są ekstremalnie prze albo niedocenione. Wystarczy porównać jak często na walutach jest okazja do zarobienia 100% w ciągu roku bez żadnego lewara? Na spółkach takich okazji jest kilkanaście rocznie.

Co do instrumentów pochodnych, to mam wiele zastrzeżeń. WIG20 jest marnym miernikiem cykliczności i zawiera dużo szumów (losowości), także trudniej przewidzieć jego zachowanie niż np. sWIG80 (na który nie ma kontraktów i opcji). Podobnie jest ze spółkami. Na te najbardziej interesujące nie ma kontraktów, tak że mam wrażenie, że na akcjach po prostu zarabia się najłatwiej.

Podkreślasz, że na rynku kluczowe jest odszukanie najważniejszych parametrów, a następnie takie ich konfigurowanie, aby w długiej serii transakcji osiągnąć dodatnią i zadowalającą stopę zwrotu. Czy sądzisz, że odnosi się to do każdego rynku? Czy byłbyś w stanie zastosować to podejście do rynku forex lub do obligacji korporacyjnych?

Samo podejście można zastosować na każdym rynku, za którym stoją realne fundamenty. Np. bardzo trudno byłoby mi zarabiać na ruchach Bitcoina, którego wartość zależy w głównej mierze od zaufania, a to z kolei ciężko zmierzyć. Mam wrażenie, ze im mniej realnych danych stoi za walorem, tym jego notowania bardziej zależą od emocji i nastrojów inwestorów. W przypadku akcji te emocje i nastroje także mocno bujają kursem, ale w dłuższym terminie te bujania się znoszą, a wpływ danych finansowych zostaje. Co do inwestowania na forex to z powodów wymienionych we wcześniejszej odpowiedzi (mało sytuacji, gdy waluta jest mocno prze lub niedowartościowana), myślę, że inwestowanie tam jest znacznie mniej dochodowe niż na akcjach. Wiele osób kuszą ogromne zyski z forexu, ale pamiętajmy, że pochodzą one wyłącznie z większego ryzyka (lewar) i powodują także odpowiednio większe straty. Co do obligacji korporacyjnych to początkowo byłem całkiem pozytywnie nastawiony do rynku i liczyłem, że będzie to dobre miejsce dla kapitału na czas bess. Niestety okazało się, że regulacje i zabezpieczenia są tam zbyt słabe i inwestowanie tam przypomina prowadzenie firmy pożyczkowej w ekstremalnie biednej dzielnicy. Szanse inwestora z góry są marne.

W ogólności jednak sama zasada tworzenia strategii jest uniwersalna i działa na najróżniejszych rynkach. Dobrze pokazuje to przykład z prowadzeniem firmy ubezpieczeniowej czy kasyna. Tak samo przykład z pożyczkami społecznościowymi. Jeszcze innym przykładem jest wybieranie graczy do zespołów baseballowych. To co zrobił Billy Beane, jest dokładnie tym samym schematem. Kto nie zna jego historii polecam przeczytać książkę Moneyball (lub obejrzeć film o tym samym tytule). Daje ładny pokaz zastosowania tego o czym tu mówię, na dużą skalę. Kryterium, aby zastosować ten schemat jest zawsze takie samo. Za spółkami/zawodnikami/samochodami/aktywami muszą stać namacalne parametry.

Jak oceniasz przyszłość warszawskiej giełdy w perspektywie najbliższych 12 miesięcy?

W takich analizach zawsze pomaga cykliczność wskaźników makroekonomicznych (takich jak stopy procentowe, siła relatywna indeksów, wskaźniki szerokiego rynku itp.). W sumie tych wskaźników jest kilkanaście i połączenie ich daje całkiem niezłą projekcję przyszłości. Z punktu widzenia tych wskaźników, moment taki jak obecnie miał miejsce już 6 razy. W tym 5 sytuacji zakończyło się nadejściem hossy, a jedna wiązała się ze spadkiem indeksów o 30% w ciągu roku, po czym przyszła najsilniejsza hossa na naszej giełdzie z ostatnich 20 lat (ponad +100% w niecały rok).

W takich okolicznościach ciężko być pesymistą i dlatego myślę, że na 90% za 12 miesięcy indeksy będą znacznie wyżej niż obecnie.

Część 3. Serwis Fundamentalna.net


Skąd pomysł na stworzenie serwisu Fundamentalna.net?

Fundamentalna przyszła jako naturalne następstwo bloga. Gdy wiedziałem już coraz więcej o giełdzie i już z grubsza czułem co jest ważne przy inwestowaniu, a co można odrzucić, zapragnąłem przetestować moje pomysły w praktyce. Aby było to możliwe musiałem mieć dostęp do tego co najważniejsze, czyli danych finansowych spółek. Choć same dane każda spółka udostępnia za darmo, to problemem było mocne ich rozproszenie. Każda spółka ma oddzielna stronę internetową, każdy raport to oddzielny plik pdf. W różnych plikach dane były zupełnie inaczej sformatowane. Aby analiza była możliwa musiałem mieć natychmiastowy dostęp do danych. I tak powstał pomysł Fundamentalnej.

Jakie były jego początkowe założenia, a jak przebiegła jego ewolucja?

Podobnie jak blog, początkowo miał to być serwis tylko dla mnie, jednak po pewnym czasie trafiało na nią coraz więcej ludzi. Pojawiały się sugestie nowych funkcjonalności, nowych wskaźników. Niestety jako, że kończyłem wtedy studia i pracowałem, miałem niewiele czasu i sił na dalszy rozwój. W pewnym momencie, ktoś podpowiedział, że byłby gotów zapłacić za dostęp do takiego serwisu. Zrobiłem więc analizę, która pokazała, że takich osób jest więcej i na jej podstawie zająłem się tym pełnoetatowo. 

Wspomniałeś, że początkowo Fundamentalną tworzył pewien zespół. Zdradzisz, ile osób przy niej pracowało i jak to wygląda w dniu dzisiejszym? Ilość pracy wzrosła, czy może zmalała?

Największe obłożenie pracą było na początku, w czasie wypełniania bazy danych historycznymi danymi ze spółek. Wtedy liczba osób pracujących równoległe dochodziła do 6. Ciężko to jednak przeliczyć na liczbę etatów, gdyż dla każdej z tych osób było to zajęcie dorywcze, wykonywane po godzinach. W obecnym momencie na zespół fundamentalnej składają się 3 osoby. Jedna zajmująca się danymi ze spółek, jedna od prac graficznych i ja.

Jakie najważniejsze funkcjonalności oferuje serwis Fundamentalna.net?

Według mnie kluczowe są dwie rzeczy. Po pierwsze wyszukiwarka, która ogromnie skraca czas poszukiwania potencjalnych spółek do inwestycji. Po drugie modelowy portfel, który na realnych przykładach pokazuje początkującym inwestorom czego należy szukać w spółkach, a jednocześnie pokrywa się z moim prywatnym portfelem.

Czy sądzisz, że początkujący inwestor mógłby, w oparciu o dane zgromadzone w serwisie Fundamentalna.net i na podstawie wskazówek prezentowanych przez Ciebie w portfelu, zbudować swoją pierwszą zyskowną strategię inwestycyjną?

Jak najbardziej. Co najlepsze, ludzie tak robią. To co najbardziej motywuje mnie do dalszej pracy, to właśnie podziękowania od zupełnie nieznajomych osób.

Jak działa system rosnących zniżek w ramach serwisu?

Cena abonamentu zależy od tego jak długo użytkownik ma aktywne konto. Im dłużej, tym taniej. Za każde 3 miesiące korzystania z serwisu, otrzymuje się dodatkowe 5% zniżki. Zniżki kumulują się aż do 30%, tak że każdy kolejny zakup jest tańszy. Dodatkowo nie lubię, gdy ktoś jest niezadowolony z tego co otrzymuje, tak że na każdy abonament przysługuje wydłużona 30 dniowa gwarancja. W tym czasie po zakupie abonamentu, można bez problemu zrezygnować, otrzymując z powrotem 100% wpłaconej kwoty. Serwis ma pomagać pomnażać pieniądze, więc jeśli ktoś czuje, że więcej kosztuje go abonament niż dzięki niemu zarabia, to nie ma sensu się męczyć.


Mam nadzieję, że podobał Wam się ten wywiad przynajmniej w tak wielkim stopniu, jak mi. Filip potwierdza tylko moje przekonanie, że to nie skomplikowane metody, ale konsekwencja w podejściu stanowią klucz do giełdowego sukcesu. Z pewnością powinni się nad tą kwestią zastanowić ci inwestorzy, którzy jeszcze nie mogą o sobie powiedzieć, że potrafią pokonać rynek.

Tymczasem wszystkich zachęcam do skorzystania z Fundamentalnej.net, która poszerza możliwości inwestycyjne i w ramach której Filip zebrał narzędzia pozwalające mu odnieść giełdowy sukces. Pokazuje to w portfelu, którego analiza jest bardzo pouczającym zajęciem. Zaglądajcie też na bloga 10 procent rocznie.

17 komentarzy:

  1. Nic tylko podziwiać i się uczyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa rozmowa, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sam korzystam z fundamentalnej i naprawdę polecam!

    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  4. Lol chyba przestales byc technikiem Radek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bynajmniej nie przestałem :) Ale też przekonałem się nie raz, że nawet banalnie proste podejście może dać fantastyczne rezultaty, jeśli stosuje się je konsekwentnie, dając pokazać swoją przewagę. Niecierpliwość na giełdzie pokonała niejednego inwestora.

      Usuń
  5. @Anonimowy 09:51
    Jedno nie wyklucza drugiego :) W wielu badaniach pokazywano, że warto inwestować z trendem. W wielu innych pokazywano, że tanie spółki (np. niskie C/Z) także zarabiają więcej niż średnia rynkowa. Wygląda więc na to, że zarówno analiza techniczna jak i fundamentalna mają coś do zaoferowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filip
      napisałes kiedys zdanie;
      przewidywanie zachowania się giełdy jest możliwe i nie ma nic wspólnego z analizą techniczną .
      Jest to napisane na głównej stronie Twojego serwisu.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Rzeczywiście tu należy się wyjaśnienie, bo np. siła spółki (trend) daje przewagę nad rynkiem, a jest to narzędzie analizy technicznej. Mam jednak wrażenie, że wielu inwestorów pod wyrażeniem analiza techniczna rozumie formacje ("podwójne dołki", "trójkąty" itp.) i przeróżne wskaźniki pokazujące poziomy wyprzedania/wykupienia (wstęgi Boolingera itp.), a tu już gorzej ze skutecznością. Tak że tekst nam mojej stronie byłby dokładniejszy gdyby brzmiał: "... i nie ma nic wspólnego z formacjami technicznymi".

      Usuń
  6. Jak by wszystko było takie piękne to właściciel nie zarabiałby na serwisie bo by miał full kasy z giełdy :D
    To trochę jak sprzedawanie systemu totolotka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest bardzo błędne myślenie :)

      Usuń
    2. widocznie właściciel nie jest aż tak dobry. 10% rocznie na akcjach to żadna rewelacja.
      Wystarczy popatrzeć np na monnari 5 lat 1000%, jak by znalazł kilka innych dynamicznych spółek by był milionerem. Niestety nasi blogerzy fajnie że prowadzą blogi, dzielą się wiedzą ale wyniki mają słabe. Przepraszam za szczerość. Jedna teoria a praktyka to inna bajka.

      Usuń
    3. Pozostaje więc zarabiać miliony na giełdzie i nie tracić czasu na czytanie blogów inwestycyjnych :) Niech inni walczą o te 10% rocznie.

      Usuń
  7. @anonimowy 14:13
    Bardzo dobre pytanie. Skoro to takie łatwe to dlaczego w ogóle dzielić się tą wiedzą, sprzedawać abonamenty itp. Nie lepiej zachować wszystko dla siebie i potajemnie korzystać? Zwróć proszę uwagę, że dobry system inwestycyjny pozwala zarabiać ok. 10% rocznie na rękę. Oznacza to, że startując z całkiem niezłym kapitałem 50 tys. zł po 15 latach korzystania ze strategii nasz kapitał urośnie do 209 tys zł (uwzględniając procent składany). Czy zarobek 159 tys. zł w 15 lat to dużo? Wyżyć się z tego nie da.

    Ile trzeba by mieć kapitału, żeby spokojnie żyć z giełdy? Załóżmy, że 3 tys. zł wypłacane co miesiąc byłyby wystarczające. Aby tyle wypłacać, trzeba by dysponować kapitałem 360 tys. zł. Sam nie mam takich pieniędzy, a jak pokazał wcześniejszy przykład, żeby zbudować taki kapitał tylko z inwestycji giełdowych (nie wypłacać pieniędzy dopóki kapitał nie osiągnie żądanego poziomu) potrzeba naście / dziesiąt lat.

    Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia. Zupełnie inaczej inwestuje się gdy giełda odpowiada tylko za część przychodów, a zupełnie inaczej gdy za całość. Gdy nie masz pewności czy w tym miesiącu coś zjesz, dużo łatwiej ulec pokusie modyfikowania systemu. Tak że, przy większych kwotach, aby spać spokojnie trzeba albo mieć dużo więcej kapitału poza giełdą (np. na giełdzie ryzykuję max. tylko 50% tego co posiadam), albo dodatkowe źródło dochodu, które gwarantuje, że nie zostaniemy bez pieniędzy do życia.

    Łącząc to w całość. Gdybym dysponował kwotą 720 tys. zł, to połowę trzymałbym na lokatach jako zabezpieczenie, a drugą inwestowałbym na giełdzie wyciągając średnio 3 tys. zł miesięcznie. Wtedy nie musiałbym dzielić się fundamentalną. Być może kiedyś do tego dojdzie, ale obecnie nie dysponuję taką kwotą. Obecnie jestem na etapie budowania kapitału i jak pokazują powyższe obliczenia, jest on zbyt mały aby myśleć o zarabianiu tylko z giełdy.

    Zyski z pracy przy fundamentalnej dają mi środki na życie, w czasie gdy giełda rozbudowuje mój kapitał. Z tych samych powodów nie ma sensu, aby osoba, która ma kapitał rzędu 5-10 tys. zł wykupywała abonament, bo zysk 10% rocznie z takiego kapitału niemal w całości pójdzie na opłaty. Jeśli jednak ktoś dysponuje większym kapitałem (np. 50 tys. zł), to średni zysk miesięczny wyniesie 416 zł i będzie znacznie większy niż opłaty.

    Do tego okazji na giełdzie jest tak dużo, a spółki są na tyle płynne, że podzielenie się sposobami tworzenia strategii nijak nie zmniejszy mojego prywatnego zysku z inwestycji.

    Właśnie dlatego pomimo posiadania skutecznego systemu właściciel nie ma ogromu pieniędzy z giełdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak wyselekcjonowanie spolek to jeszcze nie sukces, sukcesem jest wybor z tego grona potencjalnych liderów hossy i nie zawsze na gpw rosna najwyzej spolki najlepsze fundamentalnie. Przyznam sie ze jestem amatorem wybralem w styczniu 5 spolek i 3 z nich wzrosly ponad 100%. Wiec podstawy At i trochę szczęścia w wyborze wlasciwych spolek trzeba mieć. Wyszukiwarka i automat nie posiada intuicji czlowieka.

      Usuń
    2. Dobrze to ująłeś, żeby zarabiać tylko z giełdy trzeba mieć konkretny kapitał, a skoro całkiem nie dawno skończyłeś studia i nie odziedziczyłeś fortuny to ten kapitał musisz skądś wziąć. My korzystający z Twoich usług możemy poświęcić się pracy zarobkowej, żeby generować nadwyżki finansowe które można wykorzystać do budowania kapitału, żeby inwestować na giełdzie, a korzystając z Twojego portfela wystarczy minimum zaangażowania w dokonywanie transakcji.
      Odnośnie Twojego pierwszego akapitu, załóżmy, że startujemy z kapitałem 50 tys. i co miesiąc dokładamy 10% swoich zarobków, niech każdy sobie policzy ile ma szansę mieć za 15 lat w swoim portfelu inwestycyjnym kasy. Dla średniej krajowej obecnej rezultat po 15 latach ok 350 tys. Działa na wyobraźnię. Zwróćcie uwagę na założenia - to tak naprawdę tylko 50 tys. i to tylko 10% zarobków...

      Usuń
  8. Promocja jest ciekawa. Myslę,że warto jest skorzystać. Miałem już do czynienia z serwisem Fundamentalna i uważam,że jest to bardzo przydatne narzędzie. WIele razy z niego korzystałem w ostatnim czasie. Obecnie nie jestem już takim pasjonatem jak kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  9. dzisiaj jest notowane

    RCFL3OIL.PL -3.37%

    RCFS3OIL.PL -5.98%

    moze jakies komentaze jak to możliwe?

    OdpowiedzUsuń