Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

czwartek, 29 grudnia 2011

"Czucie rynku", czyli czas to pieniądz cz. 2

Około miesiąca temu nagrałem krótki materiał na temat znaczenia czasu w inwestowaniu, a konkretnie możliwości składania zleceń zawsze wtedy, kiedy wymaga tego nasza strategia lub gdy rynek stwarza okazję wartą wykorzystania. W komentarzu do mojego ostatniego wpisu, Azi poruszył wątek "czytania rynku". Od dawna miałem zaplanowany ten wpis, więc uznałem, że warto go w tej chwili rozwinąć i podzielić się z Wami moimi odczuciami.

Oprócz gry na giełdzie rozumianej jako kupowanie i sprzedawanie różnych instrumentów finansowych, bardzo istotnym wymiarem czasu, który się giełdzie poświęca jest w mojej ocenie samo obserwowanie rynku. Ktoś może powie, że w zasadzie nie ma tu nic szczególnego, skoro i tak nie zamierza się reagować na każdy tick. W takiej sytuacji wystarczy rzucić okiem na rynek raz na jakiś czas i efekty powinny być zadowalające. Ja jednak, jako ,mimo wszystko, trader dyskrecjonalny, uważam że jest inaczej.

Samo obserwowanie rynku nie jest niby jakąś szczególną rozrywką. Ot, ceny się zmieniają, wykres podskakuje sobie w górę i w dół i tyle. Dla mnie jednak, obserwowanie notowań ma duże znaczenie. Odnoszę wrażenie, że często patrząc na wykres, lepiej "czuję się" z jego kształtem. Wiem, w jaki sposób rynek doszedł tam, gdzie jest obecnie i na tej podstawie jestem w stanie zbudować o wiele dokładniejszą (i często trafniejszą) projekcję jego zachowania (lub możliwości i scenariuszy przed nim stojących). 

Oczywistym argumentem narzucającym się w tej chwili jest ten, że z wykresu można to samo odczytać, bez konieczności ślęczenia przy monitorze. Szczególnie, gdy każdą świeczkę dzienną można rozbić na mniejsze godzinowe, czy minutowe. W ten sposób można prześledzić zachowanie rynku z niezwykłą dokładnością. Mimo tego, gdy miałem kilka miesięcy temu dość gorący okres w pracy, i gdy byłem w stanie zaledwie na krótki czas rzucić okiem na wykres, zdecydowanie gorzej mi się z nim pracowało. Jakieś tam strategie realizowałem, ale bardzo odczuwalna była różnica w porównaniu z sytuacją, gdy miałem możliwość wielokrotnego w ciągu dnia monitorowania sytuacji.

Obserwowanie tworzącego się wykresu, daje w mojej ocenie (może precyzyjniej: "daje mi") większą pewność co do panujących nastrojów. Zupełnie inaczej odbieram testowanie oporu "na żywo" niż w sytuacji oglądania go, jako cienia do takiej czy innej świeczki. Również ruchy w trakcie trendu wydają mi się o wiele bardziej wymowne, jeśli oglądam je w czasie rzeczywistym. Fale impetu, ruchy korekcyjne, momenty konsolidacji - to wszystko ma zupełnie inne znaczenie "teraz" i "po fakcie". 

W szkoleniu, które kilka dni temu Wam zaproponowałem, Linda Bradford Raschke wspomina o znanych ze swych osiągnięć analitykach technicznych z początków XX wieku, jako ludziach, którzy bardzo "blisko" pracowali z wykresami. Obserwowali notowania na żywo, sami kreślili wszystkie świece i w efekcie byli w stanie stworzyć teorie dotyczące zachowań cen, na których opiera się współczesna analiza techniczna. Nie mam bynajmniej ambicji do porównywania się z tymi osobami, lecz wydaje mi się, że odczuwam podobny sentyment do bliskiej pracy z wykresem.

Stosując takie podejście, bardzo ważna jest umiejętność oderwania się od przyjętego przez siebie scenariusza zdarzeń. Nie jest trudno, widząc przez cały dzień na wykresie "coś", przegapić szerszy obrazek, z którego może wynikać coś zupełnie innego, w bardzo wysokim stopniu uzasadniającego zachowanie rynku. Analityk wmawiający sobie: "odbije się, odbije się, odbije się..." może przegapić bardzo duży ruch, który przeanalizowany inaczej, dałby pole do całkiem niezłego zarobku.

Żeby nie szukać daleko: w chwili gdy piszę te słowa (23:12, 28 grudnia) S&P500 wydaje się realizować scenariusz odwrócenia, o którym kilka godzin temu mówiłem, jako o bardzo prawdopodobnym, przy czym rekomendowałem czekanie na okazję do zajęcia krótkiej pozycji. Żyjąc w przeświadczeniu o spadkach, sam przed kilkoma minutami zająłem długą pozycję, czyli dokładnie przeciwną do rekomendowanej przeze mnie. Robię to właśnie jako ubezpieczenie od błędu. Jeśli moja "formacja odwrócenia" okaże się w istocie jedynie korektą, będę miał zajętą długą pozycję po bardzo korzystnych cenach. Jeśli się teraz pomyliłem i spadki faktycznie nastąpią, ryzykuję jedynie ciasnego stop lossa. 

Przepraszam za takie odbicie, ale uznałem, że dobrze ono obrazuje sposób, w jaki można bronić się (zarówno myślą, jak i czynem), przed zafiksowaniem się na jednym, z góry przygotowanym scenariuszu wydarzeń rynkowych.

Powoli podsumowując. Obserwowanie rynku pozwala w mojej ocenie o wiele pełniej przeprowadzać analizę. Nie jest to tylko suche spojrzenie na kreski, które zapomina się po kilku minutach, ale możliwość zrelacjonowania ze szczegółami zachowania ceny, co daje sposobność zbudowania spójnych konkluzji i ewentualnego oparcia o nie przyszłych działań na rynku. Zapoznanie się z "mechaniką ruchu ceny" bardzo ułatwia grę na giełdzie, w szczególności w transakcjach krótkoterminowych.

Jest tylko jeden problem... Na to wszystko potrzebny jest CZAS.

środa, 28 grudnia 2011

Odwrócenie "do zagrania"

Powstający układ odwrócenia. Macie szansę spróbowania go w praktyce, jeśli się zrealizuje zgodnie z moimi założeniami.

niedziela, 25 grudnia 2011

Droga inwestora

W posiadanie Drogi inwestora wszedłem już jakiś czas temu, lecz dopiero teraz piszę recenzję. Książka autorstwa Tomasza Zaleśkiewicza i Grzegorza Zalewskiego jest zapisem dyskusji między dwoma osobami - psychologiem oraz spekulantem giełdowym. Autorzy po kolei omawiają stadia kondycji emocjonalnej inwestorów, nakładając je na wykres cyklu giełdowego. W efekcie możemy odczytać liczne lęki i nadzieje uczestników gry na giełdzie w miarę, jak rynek przemieszcza się od jednego cenowego apogeum do drugiego. 

Na początku mojej przygody z giełdą praktycznie nie zwracałem uwagi na jej aspekt psychologiczny. Ważniejsze wydawały mi się techniki analizowania rynku, poszczególne wskaźniki oraz wykonywanie zleceń, a psychologia schodziła na bardzo daleki plan. Dobrze obrazuje to fakt, iż czytając Eldera (Zawód inwestor giełdowy), opuściłem pierwszą część, traktującą o psychologii inwestowania, i przeszedłem od razu do kolejnych rozdziałów, poruszających rzeczy "poważniejsze".

Dopiero pierwsze poniesione na giełdzie straty sprawiły, że zacząłem dostrzegać znaczenie oddziaływania emocji na poszczególne decyzje inwestycyjne. Ciągłe sprawdzanie notowań, niemożność zamknięcia pozycji, niekiedy euforia, gdy straty udawało się odrabiać - przechodziłem większość z tych rzeczy. Patrząc z perspektywy tych 2,5 roku (bo tyle jestem obecny "w realu"), jeszcze bardziej mogę podkreślić znaczenie wpływu emocji na wyniki naszej aktywności na giełdzie.

Oprócz tego, co już przerabialiśmy, wiemy i znamy, jest jeszcze cała masa zagadnień związanych z psychologią inwestowania, z których nie zdajemy sobie sprawy. Wynikają one ze sposobu funkcjonowania naszego mózgu, ewolucyjnego ukształtowania naszej psychologicznej konstrukcji, która dobrze sprawdzała się w obliczu walki o przetrwanie, natomiast może znacząco przeszkadzać w grze na giełdzie. Tego niestety, nie jesteśmy w stanie sami u siebie odszukać, trzeba po prostu oprzeć się na badaniach przeprowadzonych przez specjalistów zajmujących się tą tematyką zawodowo.

I tu właśnie z pomocą przychodzi książka, o której wspominam. Dzięki przyjętej koncepcji rozmowy, możemy z łatwością zidentyfikować się z licznymi stanami emocjonalnymi, o których wspomina Grzegorz Zalewski (gracz giełdowy) rozmawiając z Tomaszem Zaleśkiewiczem (psychologiem). Podczas lektury odnalazłem bardzo wiele miejsc, w których mogłem rozpoznać swoje własne emocje, które zdarzało i zdarza mi się czasem przeżywać. Z kolei umieszczone w tekście ramki, zawierające wyjaśnienie poszczególnych mechanizmów psychologicznych, pozwalają nam zapoznać się z funkcjonowaniem mózgu w tej części, której nie możemy kontrolować.

Nie jest możliwe zupełne odcięcie się od emocji. Jedyną formą obrony przed podążaniem za ich głosem jest wiedza o ich istnieniu, a także samoświadomość, czyli umiejętność dostrzegania ich obecności i wpływu na nasze decyzje. Dlatego też Droga inwestora, ujmując szerokie spektrum stanów emocjonalnych, z jakimi spotykamy się w grze na giełdzie, stanowi dobre narzędzie do rozpoczęcia pracowania nad samym sobą, nie tylko w zakresie stosowanych przez nas technik, ale właśnie mechanizmów psychologicznych.

Bo cóż nam po dobrych narzędziach, skoro nie będziemy w stanie odpowiednio z nich korzystać...

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tej książce, sprawdźcie koniecznie mój program partnerski. A moje inne recenzje znajdziecie na poświęconej temu stronie internetowej.

piątek, 23 grudnia 2011

Coś na wolne dni

Zapewne część z Was chciałaby odpocząć od rynku przez te kilka dni (raptem 3). Ale z drugiej strony, niektórzy mogą chcieć wykorzystać ten czas i towarzyszącą mu świeżość umysłu w celu rozwinięcia własnych giełdowych umiejętności i poszerzenia swojej wiedzy. I tu wchodzi całkiem przydatny wynalazek, jakim jest Internet.

Zachęcam do zapoznania się z dwoma szkoleniami, na które natknąłem się w ostatnich dniach. Każde z nich liczy kilka odcinków i mniej tam będzie o konkretnych technikach inwestycyjnych, a więcej nieco luźniejszego podejścia, co nie znaczy, że będzie to gadanie o niczym. Przekonajcie się sami, bo warto, choćby ze względu na nazwiska prowadzących.

środa, 21 grudnia 2011

Tak to działa

Czekasz na odwrócenie swingu, po pierwszym ruchu w swoją stronę czekasz na korektę (najlepiej zatrzymującą się na wsparciu), na której zajmujesz swoje pozycje przy minimalnym ryzyku. Proste


wtorek, 20 grudnia 2011

Kilka sposobów polowania na tego samego zwierza

Jak dobrze wiecie, od kilku dni dość intensywnie myślałem, mówiłem i pisałem o szykującym się w mojej ocenie powrocie do wzrostów na głównych klasach aktywów. Nie jest moją intencją budowanie sobie ego, że dziś mieliśmy ładne odbicie, ale chciałbym w tym wpisie pokazać, jak można próbować zarobić na tym samym scenariuszu, ale na kilka różnych sposobów.

We wczorajszym wpisie pokazałem, jak zająłem długą pozycję na kontraktach na SP500 licząc, że wsparcie się utrzyma i rynek podąży w kierunku wzrostów. Ruch ten faktycznie nastąpił, lecz wcześniej miał miejsce dość mocny spadek, który wyczesał moje ciasno ustawione stopy. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że później już nie śledziłem notowań, przez co nie odnowiłem pozycji i dzisiejsze ładne wzrosty mi uciekły. Można płakać z powodu niewielkiej straty, ale można też było nieco pokombinować i postarać się zarobić w inny sposób.

Swoje działania oparłem na scenariuszu, który zakładał chwilowe wyczerpanie ruchu spadkowego i nadzieję na wzrosty w najbliższych dniach. Przecena na rynku akcji sprawiła, że w dół poszły również niektóre inne aktywa, z kolei inne zaliczyły wzrosty. W efekcie kilka różnych aktywów w tym samym czasie znalazło się w układzie, który odczytałem jako odwrócenie swingu.

Jednym z tych aktywów było SP500, na którym poniosłem porażkę. Na innych jednak zagrałem nieco bardziej defensywnie (zlecenia buy stop, szersze stopy) i w efekcie mogę już powoli ograniczać ryzyko, pozwalając rynkowi podążać w swoją stronę.

O wołowinie już zdarzyło mi się wspominać. Wyczerpanie swingowe wraz ze wsparciem technicznym pozwoliło zająć pozycję, która już w chwili obecnej jest bez ryzyka, gdyż dzięki wczorajszym wzrostom stop przesunąłem w punkt wejścia. Wcześniej poniosłem niewielką stratę, gdyż rynek jeszcze raz przetestował dołki.

Olej opałowy zachowuje się zazwyczaj podobnie do notowań ropy, lecz często nieznacznie odbiega od jej cen. W tej sytuacji mieliśmy za sobą ruch spadkowy o niemałym swingowym zasięgu (z małą korektą w środku), który w mojej ocenie miał i ma szansę zakończyć się w obszarze wsparcia zaznaczonym czerwoną linią. Zlecenie kupna ustawione powyżej High wczorajszej świecy, stop loss tuż pod Low tejże.

I kolejne podobne zagranie, tyle że zajęcie krótkiej pozycji na bundach - dziesięcioletnich niemieckich obligacjach. Uspokojenie sytuacji i wzrosty na giełdach to przesłanki do spadków na budnach, co w połączeniu z oporem technicznym skłoniło mnie do zapolowania na krótką pozycję. Technika wejścia taka sama, jak przy wołowinie, dzięki czemu pozycje otworzyły się same, podczas mojej nieobecności.

Powyższe kilka przykładów pokazuje, jak można wykorzystać ten sam scenariusz rynkowy na kilka różnych sposobów. Mimo, że poniosłem koszt jednego stop lossa, pozostałe pozycje otworzyły się bez problemów i całkiem nieźle rokują. Dodatkową zaletą analizowania wielu rynków jest właśnie poszukiwanie momentów, w których kilka z nich w tym samym czasie okazuje swingowe wyczerpanie. Wtedy też jest (w mojej ocenie) większa szansa na to, że oczekiwany przez nas ruch faktycznie się zrealizuje.

Mam nadzieję, że wybaczycie mi ostatnią monotonię na temat "odczytywania odwrócenia", ale sądzę, iż jest to całkiem interesująca metoda, pozwalająca niekiedy dokonywać mitycznego "kupowania na dołku".

Czekam na uwagi.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Struktura ruchów cenowych w praktyce

Poniżej przedstawiam dwa wykresy obrazujące aktualną sytuację na dostępnym mi instrumencie śledzącym kontrakt na SP500. Wierzchołki mini-swingów układają się już zupełnie inaczej, momentum spadkowe słabnie (mimo nagłych ruchów) i w mojej ocenie możemy już uklepywać swingowy dołek. Całość może potwierdzać fakt, że oscylujemy w okolicy zniesienia 50% swingu wzrostowego.
Jak pewnie widzicie, wszedłem już na długie pozycje i to wszedłem stosunkowo grubo. Pozwolił mi na to bardzo ciasny stop loss. Jak też widzicie, część pozycji będzie się likwidowała przy ostatnim mini-wierzchołku (1/3), a pozostałe 2/3 będę się starał przewieźć na ruchu wzrostowym, jeśli taki nastąpi, ewentualnie dobierając na korektach.

Po raz kolejny rynek, w mojej ocenie, rynek daje sygnały rychłego odwrócenia, a więc staram się je wykorzystać. I nic w moim podejściu się nie zmieni, jeśli wylecę na stopie 5 minut po opublikowaniu tego wpisu :)

czwartek, 15 grudnia 2011

Struktura ruchów cenowych

Trochę luźnej gadki na bardzo interesujący temat :)

wtorek, 13 grudnia 2011

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Kolejny egzotyczny metal

Tym razem padło na platynę pallad. Nie będę już opisywał, czym jest ten metal, jakie ma zastosowanie w przemyśle etc. Pokażę krótko, jak zagrałem na jego cenie.
Pierwsza sytuacja, w skali dziennej. Dynamiczny swing w górę napotkał na opór techniczny. Rozmiary swingu, a także wyczerpanie oscylatora wskazują, że jest już odpowiednio dojrzały, aby spróbować większej korekty.

Na skali H4 widzimy zmianę układu wierzchołków, czyli niewybicie się ceny na nowe maksima, za to przebicie ostatniego dołka. Krótka pozycja otwarta nieco powyżej przełamanego wsparcia, przy wykorzystaniu chwilowego odreagowania. Stop loss powyżej wierzchołka, dopuszcza możliwość niewielkiego podejścia ceny w górę. 

Przedstawiony powyżej tok myślenia dość dokładnie oddaje moje podejście do prób łapania swingów. Wyczerpanie ruchu, poziom techniczny, poszukiwanie setupu na mniejszej skali czasowej i w końcu zajęcie pozycji. Co z tego wyjdzie, czas pokaże.

sobota, 10 grudnia 2011

Nieco inny metal

Osoby interesujące się muzyką, z pewnością wiedzą, że od tytułu złotej płyty, lepsza jest płyta platynowa. Nas, inwestorów, platyna również może zainteresować, oczywiście ze względu na możliwość pomnożenia za jej pośrednictwem naszych środków.

Można inwestować w różne metale, niekiedy są to metale szlachetne (złoto), innym razem przemysłowe (miedź, aluminium, pallad). Są również metale będące zarówno szlachetnymi, jak i przemysłowymi. Oczywiście na pierwszy plan wyłania się tutaj srebro, lecz dziś chciałbym poświęcić chwilkę uwagi jej zdecydowanie rzadszej towarzyszce - platynie.

Rzadszej dlatego, że jej roczne wydobycie jest kilku-kilkunastokrotnie mniejsze od wydobycia złota (dokładnych danych nie chciało mi się szukać). Ten fakt jeszcze niczego nie przesądza, gdyż mogłaby być ona zupełnie nieprzydatna człowiekowi, a wtedy jej wartość byłaby niewielka. Okazuje się jednak, że platyna znajduje zastosowanie w samochodowych katalizatorach (ok. 50% popytu), a więc, oprócz biżuterii i celów inwestycyjnych jest nam jeszcze do czegoś potrzebna. W efekcie ceny platyny utrzymywały się w ciągu ostatnich czterech dekad powyżej ceny złota (z wyjątkami).

Piszę dziś o platynie dlatego, że pojawiły się głosy, iż stała się ona tania, a może stać się droższa. Z jednej strony głosy te opierają się na perspektywach dla jej przemysłowego wykorzystania, z drugiej na ograniczonej podaży i rosnących kosztach wydobycia, a z trzeciej na jej obecnej relatywnej "taniości" w porównaniu do ceny złota. Więcej możecie sobie poczytać TUTAJ i TUTAJ.

Jaka w tym moja rola? Otóż po pierwsze, chciałbym przypomnieć, że coś, co jest tanie może być jeszcze znacznie tańsze. Po drugie, chciałbym zasygnalizować, że znajdujemy się w potencjalnie kluczowym momencie z punktu widzenia analizy technicznej ceny tego metalu.
Analiza wykresu ceny spot platyny z ostatnich lat pokazuje, że z jednej strony, stoimy tuż nad przepaścią. Stosunkowo czytelna jest formacja odwrócenia, gdzie wierzchołki swingowe w pewnym momencie przestają się wznosić, ale zaczynają opadać. Obecnie znajdujemy się na kluczowym wsparciu, którego przełamanie dopełni całość formacji i będzie stanowiło wyjątkowo niedźwiedzi sygnał. 

Z drugiej jednak strony, jest to linia ostatniej szansy, a zatem może zostać obroniona. Włączając do analizy drugą czerwoną kreskę, poprzednio służącą za wsparcie, a obecnie za opór, możemy z łatwością wyrysować formację prostokąta, z ceną znajdującą się w rejonie sugerującym okazję do kupna przy dolnym ograniczeniu. Jeśli manewr się powiedzie i notowania srebrzystego metalu wywędrują na nowe maksima, dokonamy transakcji w najlepszym możliwym momencie.

Struktura popytu na platynę może sugerować, że jej cenami nie rządzą spekulanci, ale czynniki przemysłowo-wydobywcze. W efekcie "kupowanie pod odbicie" może nie znaleźć odzwierciedlenia w kształcie wykresu. Ale z drugiej strony, analiza techniczna opiera się na wykresie, bez sięgania w czynniki fundamentalne. Tak więc śledźmy lokalne dołki i szczyty, aby zająć możliwie korzystną pozycję na początku rodzącego się trendu - czy to wzrostowego, czy spadkowego.

wtorek, 6 grudnia 2011

Chwila prawdy dla złota?

No dobra, żadna wielka chwila prawdy nie nadchodzi. Jadnak z drugiej strony, trójkąt symetryczny na złocie daje nam dwa równoważne scenariusze, które mogą się zrealizować.
Logika trendu nakazywałaby wybicie górą, zgodnie z dotychczas dominującą tendencją. Z kolei wybicie dołem też nie będzie jakimś szczególnym powodem do rozpaczy, gdyż całego trendu nie zaneguje. Z drugiej jednak strony, wyjście dołem z tej formacji pokaże tymczasową niezdolność cen żółtego metalu do podążania w kierunku 2000 dolarów.

Pierwszym progiem ostrożnościowym jest poziom 1665-1675, czyli poprzednie swing low. Po jego przebiciu, pozostaje liczyć na obronę ostatnich dołków liczonych po świecach, czyli ogólnie biorąc, poziomu 1600. Dotarcie ceny w te rejony będzie miało stosunkowo pesymistyczną wymowę, gdyż po pierwsze, rozwieje nadzieje na szybki powrót do wzrostów, a po drugie, spowoduje zapewne naruszenie linii trendu z ostatnich 3 lat.

Jak więc widzimy, złoto na razie przystanęło w miejscu i się zastanawia. Wyjście poza zasięg tej formacji (1570-1900) może być istotną wskazówką co do przyszłości jednego z najpiękniejszych trendów ostatniej dekady.

Subscribe to our mailing list

* indicates required

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zarobić na katastrofie

Dziś wpadły mi w ucho zapowiedzi benzyny po 8 zł za litr. Perspektywa, trzeba przyznać, mało ciekawa, ale nie taka znów nierealna. Ma to związek z napięciami w okolicach Iranu, który jest sporym producentem ropy.

Tak się przypadkiem stało, że również dzisiaj w oko wpadł mi wykres marcowej opcji put 2100, który przedstawia się następująco:
Dla większego wrażenia dodam, że w ciągu sześciu dni, opcja ta wzrosła 49-krotnie, z 6 punktów do 300.

W efekcie tych dwóch faktów, narodziła się w mojej głowie myśl na temat kupna opcji call na ropę, właśnie pod ewentualną perspektywę dużego wzrostu jej cen w razie wzrostu napięć w rejonie Iranu. Drobne straty ponoszone przez długi czas mogą być (jak się wydaje) znacznie przewyższone przez trafiające się bardzo rzadko, ale za to gigantyczne zyski.

Podobną formułę inwestowania przyjął Nassim Taleb w założonym przez siebie hedge-fundzie Universa Investments. 

Myślicie, że kupowanie opcji pod takie właśnie zdarzenia, ma głębszy ekonomiczny sens? W końcu są one ze swej natury nieprzewidywalne, więc przez cały czas ponosilibyśmy koszty rolowania dalekich opcji, ale z drugiej strony, w razie wpadki może to być dobra propozycja do zarabiania, lub też zabezpieczania portfela.

O tym ostatnim więcej w nagraniu:


niedziela, 4 grudnia 2011

czwartek, 1 grudnia 2011

Wsparcia i opory na złocie

Po raz kolejny potwierdza się, że na uważnym śledzeniu wsparć i oporów na wykresie złota, można zarobić.

Najpierw wideo sprzed kilku dni, żeby naświetlić temat:


A teraz zrzut ekranu z chwili obecnej: